E-opowiadania

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Cześć! Jestem Jane. Opowiem Wam historię o toksycznym związku, w którym byłam. Poznałam Dana, gdy byłam w 1 klasie liceum. Kolegowaliśmy się jakiś czas. Był sarkastyczny i zamknięty w sobie, ale właśnie tym w jakiś sposób mnie urzekł i po paru rozmowach przez messangera i spotkaniach po szkole zostaliśmy parą. Wiecie, jak to jest na początku miłości; zapomina sie o rzeczywistości, a partner staje się całym naszym światem. Przynajmniej ja tak miałam. Przez to dochodziło do wielu sprzeczek, jednak myśłałam, że to normalne w związkach. Mimo to, było cudownie. Czułam, że w końcu znalazłam miłość życia. Tak się zaślepiłam, że straciłam najlepszą przyjaciółkę i odsunęłam się nawet od klasy. Dan dawał mi do zrozumienia, że inni nie są mi potrzebni, a ja mu w to coraz bardziej wierzyłam. Stwarzal we mnie poczucie, że bez niego nie dam rady sama. Nawet zaczęłam kłócić się z rodzicami, gdy zabraniali mi się z nim spotykać, a przy tym często uciekałam z domu.

Jednak po jakimś czasie zaczęłam zauważać, że nie czuję się szczęśliwa nie mając nikogo innego, że czegoś mi brakuje. Kiedy mu o tym mówiłam nadal nalegał na kontakty tylko z nim, a nawet obrażał się, czy był smutny, gdy chodziłam ze znajomymi. Myślałam na początku, że to urocze że się martwi. Jednak po jakimś czasie doszłam do wniosku, że tak nie może być i zaczęłam go ignorować czy okłamiwać. Nie byłam z siebie dumna, więc moje kłamstwa nie trwały długo.

Pojechaliśmy razem na wakacje i wszystko było super. Jedyne co mi się nie podobało to to, że pgrał mi często na emocjach i wzbudzał zazdrość. Były to wg niego żarty, ale za to bardzo złośliwe. Nie jestem osobą zazdrosną, jednak wtedy często dawałam upust złości i zaczęłam tak, jak on - złościć się o jego spotkania z kolegami. Później, po wakacjach mieliśmy wiele innych kłótni, w tym parę większych, gdzie nawet dochodziło do przemocy i zerwań. Dan tak na mnie wpływał, że byłam zdolna do strasznych rzeczy. Od ignorowania innych wokół do nawet okaleczania się, co on z resztą sam robił, później twierdząc, że to była moja wina. Pewnie pomyślicie; jak w ogóle byłam zdolna robić takie rzeczy? W końcu byłam osobą silną psychicznie. Ale nikt nigdy nie wie, jak postąpi, gdy zaangażuje się uczuciowo. Ja niestety przegrałam i żałuję do dziś.

Minęło trochę czasu, zaczęła się nastepna klasa, a ja byłam coraz bardziej od Dana uzależniona i słabsza psychicznie, a przez to mniej atrakcyjna dla niego. Dlatego zerwał ze mną dla innej przez najgorszy sposób; smsa. Odziwo dałam spokój, myślałam; niech będzie szczęśliwy, i wg mnie to jest prawdziwy dowód miłości, a nie egoizm jaki był z jego strony. Dan był z tą dziewczyną niecały miesiąc, a ja doszłam do siebie po tym wszystkim. Jednak on powiedział mi prosto w oczy, że ta dziewczyna była po to, żebym się o niego starała, czyli kolejny sposób, żeby wzbudzić zazdrość i zadbać o swoje kompleksy. Wiecie, tak to powinno działać wg chłopaków. Ja zamiast dać sobie z Danem spokój, byłam zła na niego jakiś czas, ale nadal go kochałam, więc próbowaliśmy do siebie wrócić. Po dwóch miesiącach zrozumiałam, że to nie ma sensu, a emocje wygasają. On starał się jak mógł, jednak gdy widział, że chcę dać sobie spokój zaczął obgadywać mnie z klasą i nawet moimi znajomymi oraz próbował innych sztuczek, żebym poczuła się źle. Ja dawałam się jego manipulacją jakiś czas, jednak szybko zrozumiałam, że nie warto się przejmować. Nie zostaliśmy nawet przyjaciółmi. Jednak ja odzyskałam tych, od których się odsunęłam.

Wiem, że ja też nie byłam święta jednak myślę, że nie powinno postępować się tak z osobą którą się "kocha". Mimo wszystko dużo się nauczyłam i nie żałuję niczego, w końcu to była moja pierwsza wielka miłość, a nie wszyscy jej doświadczają.
Teraz mam nowego chłopaka i już wiem, że to nie był prawdziwy związek, a sam Dan był toksyczną osobą. Szkoda, że tak dużo czasu zajęło, zanim otworzyłam oczy. Ale może wam się uda, jeśli jesteście w podobnej sytuacji? Opowiedzcie o tym w komentarzach. Trzymajcie się!