E-opowiadania

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Wielu z Was podobnie jak ja stanęło przed koniecznością rozmowy kwalifikacyjnej do pracy.

Chyba każdy kandydat do pracy ma pewne oczekiwania i nadzieje. Ale druga strona w postaci działu HR ewentualnego przyszłego pracodawcy nie zawodzi i ma na tą okoliczność: testy, zadania, szarady… Cóż musi wykazać, że jest potrzebna i dobrze spełnia swoje zadanie. Wiem, że zadanie HR to nic przyjemnego, ale granice dobrego smaku łatwo przekroczyć. Jak stwierdzić czy człowiek jest kompletnym kretynem? Może poprosić, żeby coś dodał, pomnożył podał swój wiek w liczbie miesięcy?

Jak wykazać, że kandydat emocjonalnie wymaga troski i opieki specjalisty? Poprosić z dwa, trzy razy, żeby opisał swoje trzy dobre i trzy złe cechy. Zabawił się w jasnowidza co będzie robić za trzy lata. Poprosić o analizę swoje życia, wskazać swoje porażki, dobre i złe strony – tak ze trzy (może takie formularze mają).
Przypuszczam, że jak by mogli zapytaliby o: relacje z matką, czas i sposób inicjacji seksualnej a nawet inne tematy intymne...
Tradycyjnie są i „psycho” testy rodem z tabloidów lub ambitnych kulinarnych periodyków, o których trudno coś dobrego powiedzieć.
Po tych igraszkach z działem HR czasem następuje merytoryczne spotkanie z przyszłym przełożonym. Tu przychodzi odpowiedzieć na pytanie: „Jak Pan/Pani się ceni?”. Po podaniu kwoty już wiemy czy trafiliśmy, czy też nie. Rozmowa tak naprawdę się kończy lub zaczyna w tym momencie.
Czekają mnie z pewnością takie rozmowy – bo do 67 trochę mi brakuje – więc zalecam nerwy jak postronki, język giętki i nieprawdomówny, słuch czuły na obłudę i chamstwo.
I jeśli coś nie będzie pasowało można zawsze grzecznie zacytować Tuwima z jego mniej znanej twórczości dla dorosłych:

 

„Całujcie mnie wszyscy w d..ę.”

Tylko skąd potem wziąć kasę na dalsze życie…?