Mały Książę - niezwykłe spotkanie, które zmienia życie
Opowiadanie inspirowane "Małym Księciem"
Czerwcowy wieczór był ciepły i pachnący świeżo skoszoną trawą. Leżałem na starym kocu rozłożonym na polanie za wsią babci, gdzie spędzałem wakacje. Nad głową rozciągało się niebo pełne gwiazd – takich wyraźnych, jakich nigdy nie widziałem w mieście. Wszystko było tu prostsze, cichsze, jakby czas płynął wolniej.
Mimo piękna nocy czułem dziwny niepokój. Kończyłem szkołę podstawową, przede mną nowy etap życia. Dorośli ciągle pytali, kim chcę zostać, jakie mam plany, ale ja sam nie wiedziałem. Świat dorosłych wydawał się skomplikowany i pozbawiony magii – same obowiązki, rachunki, pośpiech.
– Dzień dobry – odezwał się nagle delikatny głos.
Poderwałem się na równe nogi. Przede mną, jakby wyrósł z ziemi, stał chłopiec. Był może w moim wieku, choć coś w nim sprawiało wrażenie, jakby był znacznie starszy. Nosił dziwny strój – coś w stylu małego, królewskiego płaszcza z gwiazdkami, a jego złote włosy lśniły w świetle księżyca.
– Skąd się tu wziąłeś? – zapytałem zaskoczony.
– Spadłem z nieba – odpowiedział spokojnie, jakby to było najprostsze wyjaśnienie na świecie. – Moja planeta jest bardzo daleko stąd. Jestem Mały Książę.
Pomyślałem, że to jakiś żart, może dziecko z sąsiedniej wioski bawiące się w przebieranki. Ale coś w jego oczach, w sposobie, w jaki patrzył na gwiazdy, kazało mi uwierzyć.
– Książę? Z jakiego królestwa? – zapytałem, siadając z powrotem na kocu.
– Z planety tak małej, że mogłaby się zmieścić na tej polanie – gestem wskazał wokół. – Jest tam tylko miejsce dla mnie, trzech wulkanów i jednej róży. Ale to moja planeta i bardzo ją kocham.
Usiadł obok mnie, wpatrując się w gwiazdy z tęsknotą.
– Róża? – zainteresowałem się.
– Tak, moja róża. Jest piękna, ale bardzo próżna i kapryśna. Przez długi czas myślałem, że jest jedyną różą we wszechświecie. Wymagała ode mnie ciągłej uwagi – chciała parawanu przed wiatrem, skarżyła się na przeciągi, na gąsienice. Czasem mnie to irytowało. – Jego głos zabrzmiał smutno. – Pewnego dnia postanowiłem uciec. Chciałem zobaczyć inne planety, poznać innych ludzi. Ale teraz rozumiem, że ona była wyjątkowa właśnie dlatego, że to była moja róża. Byłem za nią odpowiedzialny.
– Chyba nie rozumiem – przyznałem. – Przecież róż jest mnóstwo. Jak jedna może być wyjątkowa?
Mały Książę uśmiechnął się ze zrozumieniem.
– Właśnie tak myślałem! Kiedy dotarłem na Ziemię, znalazłem ogród z pięcioma tysiącami róż. Wszystkie wyglądały jak moja. Byłem bardzo nieszczęśliwy. Myślałem, że posiadam coś wyjątkowego, a okazało się, że to zwyczajny kwiat. Ale potem poznałem lisa.
– Lisa? – Coraz bardziej wciągała mnie ta historia.
– Tak, dzikiego lisa. Nauczył mnie najważniejszej rzeczy. Powiedział: "Oswoić to znaczy stworzyć więzi". Rozumiesz? Moja róża jest wyjątkowa nie dlatego, że jest piękniejsza od innych, ale dlatego, że to właśnie ją podlewałem, to ją ochraniałem przed wiatrem, to dla niej usuwałem gąsienice. To ją oswoiłem. Czas, który poświęciłem swojej róży, sprawił, że stała się dla mnie wyjątkowa.
Milczałem przez chwilę, przetrawiając te słowa. Pomyślałem o moim psie, o babci, o najlepszym przyjacielu Michale.
– Więc to jak z przyjaźnią? – zapytałem. – Michał jest moim najlepszym przyjacielem nie dlatego, że jest najlepszy w klasie czy najzabawniejszy, ale dlatego, że to z nim spędzam czas, dzielę się sekretami, razem dużo przeszliśmy?
– Dokładnie! – Oczy Małego Księcia rozbłysły. – Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Za swoich przyjaciół, za swoje marzenia, za wszystko, czemu poświęciłeś swój czas.
– Opowiedz mi więcej – poprosiłem. – Jakie inne planety odwiedziłeś?
Przez następną godzinę słuchałem fascynujących historii. Mały Książę opowiadał o królu, który rządził wszystkimi gwiazdami, ale był zupełnie sam. O próżnym człowieku, który chciał tylko oklasków i pochwał. O pijakach, biznesmenach liczących gwiazdy, latarniku wiernie zapalającym latarnię, choć nikt tego nie widział.
– Wszyscy ci dorośli byli dziwni – mówił. – Każdy zajęty swoimi sprawami, które wydawały się im bardzo ważne, ale tak naprawdę nie miały żadnego sensu. Liczyli, posiadali, rządzili, ale żaden z nich nie potrafił po prostu spojrzeć na zachód słońca dla czystej przyjemności. Żaden nie rozumiał, że najpiękniejsze rzeczy są proste.
– Dorośli często są dziwni – zgodziłem się. – Mój tata ciągle pracuje, mówi, że musi zarobić pieniądze. Mama martwi się o każdą głupotę. Nauczyciele wymagają, żebyśmy uczyli się rzeczy, których nie rozumiemy. Czasem myślę, że dorosłość to jakaś pułapka.
– Nie wszyscy dorośli tacy są – pocieszył mnie Mały Książę. – Ale większość zapomniała, że kiedyś była dziećmi. Zapomniała, jak patrzeć sercem.
– Patrzeć sercem?
– Najważniejszego nie widać oczami – powiedział poważnie. – Można dobrze widzieć tylko sercem. To, co najistotniejsze, jest niewidoczne dla oczu.
Leżeliśmy we dwóch, patrząc na gwiazdy. Pokazał mi swoją planetę – małą gwiazdkę ledwo widoczną na horyzoncie.
– Muszę już wracać – powiedział w końcu, wstając. – Moja róża czeka. Zostawiłem ją samą i martwi się.
– Jak wrócisz? – zapytałem.
Uśmiechnął się tajemniczo.
– Mam swoje sposoby. Ale zanim odejdę, chcę ci podarować sekret. Kiedy spojrzysz w nocy na niebo, pomyśl, że na jednej z tych gwiazd mieszkam ja i śmieję się. Wtedy wszystkie gwiazdy będą się dla ciebie śmiać. Będziesz miał gwiazdy, które potrafią się śmiać.
– Nie chcę, żebyś odchodził – przyznałem.
– Wszystko, co piękne, jest ulotne. Ale właśnie dlatego jest cenne. – Położył mi rękę na ramieniu. – Pamiętaj: jesteś odpowiedzialny za swoją różę. Za wszystko, co oswoiłeś. I nigdy nie trać dziecka w sobie. Dorośli, którzy pamiętają, że byli dziećmi, są najszczęśliwsi.
Zamrugałem. Kiedy otworzyłem oczy, zniknął. Polana była pusta, tylko wiatr szumiał w trawie, a gwiazdy świeciły jeszcze jaśniej.
Wróciłem do domu babci z głową pełną myśli. Od tamtej nocy, ilekroć czuję się zagubiony lub smutny, wychodzę na dwór i patrzę w gwiazdy. I zawsze się uśmiecham, bo wiem, że gdzieś tam, na małej planecie, chłopiec opiekuje się swoją różą i myśli o przyjaciołach, których spotkał podczas podróży.
Zrozumiałem, że dorosłość nie musi oznaczać utraty magii. Można być odpowiedzialnym i jednocześnie zachować w sobie dziecko. Można pracować ciężko, ale nie zapominać o zachodach słońca. Można być poważnym, nie tracąc zdolności do śmiechu.
A najważniejsze – to, czego nauczył mnie Mały Książę – jest niewidoczne dla oczu.
💎 Najważniejsze nauki z opowiadania
💡 Wskazówka: Kliknij przycisk "Drukuj" na górze lub użyj skrótu Ctrl+P (Windows) / Cmd+P (Mac), aby wydrukować ten dokument lub zapisać go jako PDF.
„Można dobrze widzieć tylko sercem.
Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
— Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę