E-opowiadania

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

Dźwięk budzika jak zwykle rozległ się nie w porę. Szósta rano, trzeba się ogarnąć przed wyjściem na uczelnię. Antek wziął szybki prysznic, jeszcze szybciej się ubrał  i przy codziennym akompaniamencie narzekań matki na wszystko, co związane z synem, spożył śniadanie. Na przystanku jak zwykle towarzyszyły mu na przemian ukradkowe spojrzenia lub natarczywe wpatrywanie się. Sytuacja wcale nie uległa zmianie w autobusie. Wszystkiemu winna była egzema dzieląca twarz Antka dokładnie na dwie połowy. To „coś” jest z nim od urodzenia. Nie miał na to wpływu, a jednak od pierwszego kontaktu ze społeczeństwem, czyli z dziećmi w przedszkolu codziennie musiał stawiać czoła uprzedzeniom ludzi przed innością. Na studiach z zakresu chemii, którą studiował, nie miał żadnej bratniej duszy, nie mówiąc o dziewczynie przy boku, o której tak bardzo marzył. Jako że nieszczęścia chodzą parami, oprócz znamienia na twarzy Antek też się jąkał. Nie przeszkodziło mu to jednak być jednym z najlepszych studentów na roku. Czym są jednak sukcesy, których nie można dzielić z bliskimi?

Czytaj więcej...

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
Opowiadanie - Wilkołaki

-Biegnij! Dasz radę! Musisz dać radę! – krzyczałam na całe gardło, przedzierając się przez gęste zarośla i zgarniając długie, poplątane i brudne od długiej ucieczki włosy. Dodawałam otuchy innym, mimo że sama nie dawałam rady – to nie w moim stylu. Zawsze byłam jakby z boku, nigdy mnie nikt inny nie obchodził, nie interesował mnie cudzy los. Być może ze względu na moją przeszłość, pochodzenie… nawet to mnie nie interesowało. Zawsze byłam taka obojętna. Jednak odkąd zaczęłam im wszystkim pomagać, coś się we mnie zmieniło, pod presją tych wszystkich lat przepełnionych bólem, cierpieniem i nienawiścią do całego świata na widok tych wszystkich biednych dzieci bez domu czy rodziny która by ich kochała, coś we mnie pękło. Chciałam im pomóc, tylko w moich oczach były one zwykłymi dziećmi. Jednak powróciły ciemne, niespokojne czasy. Wiedziałam, że teraz, kiedy mam o co walczyć będzie bolało jeszcze bardziej.

-Gamma! Beta! Jak zaraz nie przyśpieszycie to was złapią! – Obejrzałam się za siebie. Wrogów nie było widać, ale mój nadprzyrodzony zmysł łowiecki mówił mi, że są bliżej niż może się wydawać.

Czytaj więcej...

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

HAJMAT

Daniel Bochynek

Prolog

Ciemno, wszędzie ciemno. Boże jak tu zimno – pomyślał – i po co mi to wszystko było. Mogłem sobie leżeć teraz spokojnie w „domu”. O tyle ile można było to nazwać domem.

Skały na których leżał były pokryte wilgocią co jakiś czas starał się zlizywać chodź parę kropel aby nie umrzeć z pragnienia. Z sekundy na sekundę coraz bardziej doskwierał mu głód i zimno. Ile tu leżał sam nie wie. Czy ktoś go szuka ? Na to pytanie nie był sobie w stanie odpowiedzieć.

Muszą go szukać przecież… przecież to od niego zależy dalszy los jego wyprawy. – pomyślał – A jeśli nie ? Jeśli już przestali go szukać. Uznali że nie watro, że zapewne zjadły go szczury lub inne paskudztwo albo porwali go dzicy. Tych to na pewno nie chciał bym spotkać. – wzdrygnął się na samą myśl o nich czy z zimna ? Sam nie wiedział.

Nagle w oddali słychać ciche drapanie. Tak jak by jakiś mały szkodnik został tak samo jak on uwięziony i starał się wydostać. Coraz głośniejsze skrobanie i nagle cisza. Cisza taka że słyszał jak krew płynie w jego żyłach.

- Ej ktoś tam jest … Hej pomocy !!! – wołał ostatkiem sił . Nagle z mroku wyłonił się mały cień.

Czytaj więcej...

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Zawodowy morderca

 AR-ZARO

 

    W ostatnim czasie w Szczecinie wzniesiono wiele bloków mieszkalnych. W jednym z tych nowopowstałych budynków, nie zniszczonych jeszcze upływem czasu, w mieszkaniu wynajętym na najwyższym piętrze siedział trzydziestoletni mężczyzna, wysoki i szczupły, z poważną miną, starannie ogolony i elegancko ubrany. Jego wygląd od razu mówił, że jest zamożny. Mieszkanie, w którym teraz się znajdował, służyło mu tylko po to, by odbywać w nim spotkania z podwładnymi sobie ludźmi, którzy nie musieli znać jego prawdziwego miejsca zamieszkania. Był pod tym względem bardzo ostrożny, co w jego fachu było pożądaną cechą. Wybiła godzina siedemnasta, lada chwila do mieszkania powinien przyjść jeden z jego ludzi, który służył mu za pośrednika ze szczecińską policją. Albert Franciszek Rojko, bo tak się nazywał ów elegancki pan, wyciągnął grube cygaro i zapalił je ze smakiem. Zaciągnął się parę razy, po czym usłyszał pukanie do drzwi.

 - Wchodź – krzyknął i po chwili w pomieszczeniu, w którym siedział, pokazał się oczekiwany przez niego człowiek.

Czytaj więcej...

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna

SZARY CZŁOWIEK


Navarino Kusako

 

EPILOG

 

W sobotni wieczór siedziałem w kawiarni i rozmyślałem o temacie następnego artykułu. Wtedy zobaczyłem kobietę o pięknych brązowych włosach i harmonijnej sukience. Zauważyłem, że wypadła jej szminka, podniosłem ją i podałem jej.

- Bardzo dziękuje. Jestem Jannie – powiedziała i wyciągnęła do mnie dłoń.

- Miło mi jestem Gabriel– odparłem i pocałowałem jej dłoń.

Siedliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy niczym nie stroskani jak dzieci. Tematami było wszystko co mogło wzbudzić uwagę w Londynie. Nie minęła chwila, a była już późna noc i właściciel kawiarni powiedział stanowczo, że musimy wyjść. Założyłem płaszcz Karolinie i wyszliśmy. Przez co najmniej godzinę chodziliśmy po pustych ulicach Londynu, podziwiając budynki które mijaliśmy i co jakiś czas patrzyliśmy na przejeżdżające samochody. Nastąpił czas pożegnania odprowadziłem ją pod drzwi jej domu, życzyłem dobrej nocy i odszedłem.

Długo rozmyślałem o całym dniu spędzonym z Karoliną i doszedłem do wniosku, że ani razu nie zastanawiałem się co powiedzieć, słowa jakby  mówiły same za siebie. Byłem wtedy szczęśliwy, a wszystkie problemy jakby zniknęły. Czułem się tak kiedyś… W dzieciństwie gdy siedziałem na ganku z dziadkami, wtedy nie trzeba było martwić się o kontrole języka. Nie było chamstwa i przekleństw. Pamiętam jak słońce ciepło witało dzień, wiatr grał piękną melodię, a każda kromka chleba z masłem była jak wizyta w raju. Byłem wtedy szczęśliwy.

Czytaj więcej...