Mamy jesień 2020 roku. Od około sześciu miesięcy zmagamy się z pandemią w większym lub mniejszym natężeniu. Polska wybrała w międzyczasie nowego lokatora Belwederu i innych reprezentacyjnych pałacyków. Szkoda nad tym wyborem teraz zbytnio się pochylać.
Latem otworzyliśmy się na normalność bez przejmowania się wirusem zgodnie z prośbą naszego rządu. I zostaliśmy skarceni skalą zakażeń. Jednak na dodatek schorowani politycy naszego kraju przepchnęli sprawę zaostrzenia aborcji dzięki tzw. sędziom TK. Decyzja była przyjęta z zadowoleniem przez kościół i prawicowych działaczy. I jednocześnie wywołała oburzenie i masowe protesty, szczególnie kobiet. Przypomina to spory z lat 90-tych, które niestety nic nas nie nauczyły – a młodsze pokolenie może ich nie pamiętać.
Kościół zapominał, że człowiek powinien wzrastać w wolności, do której jest powołany przez Boga. Religia nie może być związana z prawem i świecką władzą, bo władza degeneruje jej przedstawicieli i wypacza przesłanie religii. Żadne prawo nie może rozstrzygać moralnych dylematów, które każdy z nas musi sam rozwiązać. Rozdział państwa i Kościoła jest potrzebny przede wszystkim ludziom Kościoła, choć trudno im to przyznać.
Mam 49 lat. 22 lata wykonywałem zawód kierowcy samochodu ciężarowego powyżej 3,5 tony. Doświadczenie, praktyka dziś nie wystarczy. Co 5 lat odnowienie uprawnień jest kosztowne jeśli pracodawca likwiduje firmę jestem w odstawce, nie stać mnie na opłacenie kolejnych badań kursów ADR, Hds Itp. Ponieważ ich koszt jest wysoki.
Tak, w dniu szumnie nazywanym „Dniem Kobiet” naszły mnie takie przemyślenia… Oczywiście nie tylko w tym dniu, bo obserwuję te sytuacje codziennie.
Pracuję w biurze państwowej firmy tzw. budżetówce. Pracuje nas ok. 80 osób. Większość pań.
I zawsze mnie dziwi a czasami zasmuca sposób myślenia i działania kobiet. Jedna przez drugą stara się prześcigać a to w ilości butów, kupna kostiumów, bluzeczek i spódnic. Jedna drugiej zazdrości patrzy z zawiścią. Jednej dzieci wygrywają konkursy, olimpiady, drugiej chodzą na milion zajęć dodatkowych są wspaniałe i niedoścignione.
Przez ostatnie lata nie miałam szczęścia do moich pracodawców. Po studiach pracowałam jako sekretarka w małej, rodzinnej firmie, ale niestety szef z przyczyn finansowych musiał zrezygnować z prowadzenia interesu. Później trafiłam do korporacji zajmującej się handlem z rynkiem wschodnim. Rozwój mojego ostatniego pracodawcy niestety nie pozwolił mi na pozostanie na stanowisku. Nie mogłam zgodzić się na przeprowadzkę do Kijowa, ze względu na pracę mojego męża. Poza tym mieliśmy kredyt na zakupione mieszkanie, nie mogliśmy tego zostawić.
Podbój wielkiego miasta. Wielu wyobraża sobie ten moment jako rozpoczęcie wielkiej, niekończącej się przygody, która wiąże się z wieloma nadziejami i spełnieniem marzeń. Młody człowiek chce zaspokoić swój głód sukcesu, który jest głównym powodem, dla którego opuszcza swoją rodzinną miejscowość. W jaki sposób odnaleźć się na rynku pracy w mieście, które bardzo często jest dla niego obce? Dlaczego chęć zrobienia kariery jest impulsem do tego, aby wyfrunąć z domowego gniazda?