E-opowiadania

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

 

Obudziła się w sypialni. Otulona grubą warstwą pościeli czuła się nad wyraz spokojnie. Z oddali słyszała radosne ćwierkanie córek. Jadły obiad. Próbowała cofnąć się do wydarzeń. Przypomnieć sobie dlaczego śpi w południe. Powoli wracała jej świadomość. Urywki ledwo słyszalnego głosu szeptały: rok, nikt nie wraca, wojna, dwa tygodnie, zginę... Zamknęła oczy, chciała dalej spać. Wszystko jest w porządku, jaka wojna? Henrik gotuje, dziewczynki jedzą, wszystko jest w porządku - sennie nuciła pod nosem.

Czuła, że ktoś głaszcze ją po policzku. Nie miała siły otworzyć powiek, jakby się zacisnęły. Słyszała, czuła, ale nie mogła zobaczyć. To Henrik ją dotykał, trochę jakby łaskotał. Wiedziała to. Było jak kiedyś, uśmiechnęła się do siebie, a może do niego. Była pogubiona.

Śpisz kochanie? - usłyszała cichutkie pytanie.

Otworzyła oczy. Spojrzała na niego. Był dobrze ubrany, ogolony, pachniał i w niczym nie przypominał siebie sprzed kilku godzin. Tylko oczy wciąż były jakby puste i pełne smutku. Usiadła opierając się o poręcz. Uśmiechnęła się łagodnie i spokojnym tonem zapytała o co w tym wszystkim chodzi. On nie uśmiechał się wcale, jego kąciki drgnęły ale miała wrażenie, że ze złości.

- Kilka dni temu dostałem wezwanie do Majora - zaczął mówić - Czasem dostawałem reprymendy za to, że jestem nieprzyjemny w stosunku do kogoś, albo zbyt natarczywy. Myślałem, że tym razem będzie podobnie. Kiedy wszedłem do gabinetu, siedział tyłem. Zasalutowałem i czekałem na pouczenie. Major zakręcił fotelem i dziwnie mi się przyglądał. Po chwili kazał usiąść. Robiłem posłusznie co mówił. Nawet zapytał, czy kawy się nie napiję. Czułem się dziwnie. Wiedziałem już, że musi chodzić o coś zupełnie innego. Podsunął mi jakiś papier pod nos i poprosił, zaznaczam poprosił by to przeczytać - mówił z ogromnym przejęciem. - Była zdziwiona, bo nigdy nie opowiadał co się dzieje w pracy, a teraz robił to z takim zaangażowaniem.

- Dokument zawierał informację o śmierci naszego kolegi. Pół roku temu został wysłany na front, zgodnie z umową na rok. Został zestrzelony z samolotu. Nie miał szans na ratunek. Patrzyłem zdziwiony na przełożonego. W głębi duszy bałem się tego co za chwilę miał powiedzieć... - głęboko odetchnął.

Mam być następny Amanda. Co jakiś czas wysyłamy na front oficerów. Z każdej jednostki musi być delegacja. Major wie, że wysyła nas na stracenie, ale musi. Takie są zasady. Co jakiś czas wyjeżdża kilku naszych, do tej pory żaden nie wrócił. Umowa obowiązuje przez rok, nikt jej nie zrealizował. Nikt.

Znieruchomiała. Nie chciała już słuchać opowieści z jego pracy. Chciała żeby powiedział jej, że to żart, że nigdzie nie musi jechać, że to nieporozumienie.

- Przecież ta kobieta powiedziała mi, że umowa jest za obopólną zgodą - podniosła głos, nie poznawała samej siebie.

- Tak, ale jako żołnierz ślubowałem. Mam swój honor, muszę się zgodzić.

- Honor? co mi z twojego honoru? - krzyczała. Henrik mamy córeczki, to są nasze dzieci, błagam nie możesz mnie zostawić. One dopiero rosną, będą ciebie potrzebowały, nie zastąpię im ojca. Błagam Henrik zrób coś. Monica, Nicole, ja? nie obchodzimy cię? Przecież ja cię kocham, nie możesz mi tego zrobić - zalewając się łzami biła go złożonymi w pięść rękoma. Nie zatrzymywał jej, pozwalał dać upust emocjom.

- Też was kocham. Dlatego upiłem się w nocy i z bezsilności zacząłem tłuc naczynia. Nie wiedziałem jak ci o tym powiedzieć. Początkowo planowałem tylko oznajmić , że wyjeżdżam. Za rok wrócę, a ty masz się nie martwić, bo nic mi nie grozi, ale nie chcę byś czekała do starości na wieści o swoim dawnym mężu. Chcę żebyś ułożyła je sobie na nowo, z kimś innym.

Myślała, że tym razem to on postradał zmysły. Nie pojmowała tego co mówi. Przecież żyje, jest na wyciągnięcie ręki, a prosi ją by pokochała innego.

- Mamy dwa tygodnie - ciągnął dalej - dwa tygodnie żeby pozałatwiać wszystkie sprawy.

O jakich sprawach on mówił? Nie rozumiała. On nie może wyjechać, nie może. Nie pozwoli mu - myśli kołatały niespokojnie. Nie pozwoli. Postanowione.

- Nigdzie nie jedziesz i kropka. Nie możesz. Masz tutaj dom, rodzinę. W głębokim poważaniu mam twój honor, mam to po prostu gdzieś. Jutro pójdziesz normalnie do pracy, a tej rozmowy nie było! - szybkim ruchem ściągnęła kołdrę i pędem puściła się do łazienki. Zdążyła tylko usłyszeć, że Henrik w ogóle nie bierze jej zdania pod uwagę.

Po śniadaniu dziewczynki latały z pokoju do pokoju wykrzykując między sobą niezrozumiane zdania. Kłóciły się chyba o to, która weźmie różowy plecak do przedszkola. Henrik czytał prasę, ona bezwiednie mieszała od dawna ściągniętą z kuchenki zupę. Była nieobecna. Od wczoraj nie zamieniła z nim słowa. Miała wrażenie, że dla niego to nic nie znaczy, że czyta spokojnie gazetę, kiedy jej świat rozpada się na maleńkie kawałeczki. To było tylko wrażenie, w głębi duszy bał się tak samo jak ona.

- Porozmawiamy? Tak kotłujesz tę zupę, że będzie nie do zjedzenia - odezwał się pierwszy.