E-opowiadania

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 

SZARY CZŁOWIEK


Navarino Kusako

 

EPILOG

 

W sobotni wieczór siedziałem w kawiarni i rozmyślałem o temacie następnego artykułu. Wtedy zobaczyłem kobietę o pięknych brązowych włosach i harmonijnej sukience. Zauważyłem, że wypadła jej szminka, podniosłem ją i podałem jej.

- Bardzo dziękuje. Jestem Jannie – powiedziała i wyciągnęła do mnie dłoń.

- Miło mi jestem Gabriel– odparłem i pocałowałem jej dłoń.

Siedliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy niczym nie stroskani jak dzieci. Tematami było wszystko co mogło wzbudzić uwagę w Londynie. Nie minęła chwila, a była już późna noc i właściciel kawiarni powiedział stanowczo, że musimy wyjść. Założyłem płaszcz Karolinie i wyszliśmy. Przez co najmniej godzinę chodziliśmy po pustych ulicach Londynu, podziwiając budynki które mijaliśmy i co jakiś czas patrzyliśmy na przejeżdżające samochody. Nastąpił czas pożegnania odprowadziłem ją pod drzwi jej domu, życzyłem dobrej nocy i odszedłem.

Długo rozmyślałem o całym dniu spędzonym z Karoliną i doszedłem do wniosku, że ani razu nie zastanawiałem się co powiedzieć, słowa jakby  mówiły same za siebie. Byłem wtedy szczęśliwy, a wszystkie problemy jakby zniknęły. Czułem się tak kiedyś… W dzieciństwie gdy siedziałem na ganku z dziadkami, wtedy nie trzeba było martwić się o kontrole języka. Nie było chamstwa i przekleństw. Pamiętam jak słońce ciepło witało dzień, wiatr grał piękną melodię, a każda kromka chleba z masłem była jak wizyta w raju. Byłem wtedy szczęśliwy.

           Dotarło do mnie, że Jannie dała mi nadzieję na lepsze jutro. Do tej pory byłem zimnym, oschłym i milczącym pracownikiem biura. Dzięki temu spotkaniu doszło do mnie, że muszę się zmienić.

             Wróciłem do domu, wziąłem prysznic i poszedłem spać. 

Zauważyłem, że sprzedawczyni w sklepie to moja sąsiadka. Przywitałem się ciepło ale ona tylko się speszyła.

- Dzień dobry .

- Poproszę jakąś świeżą bułkę i kawę czarną bez cukru.

- Na kawę będzie musiał pan chwilę poczekać. – oznajmiła grzecznie.

           Wyglądała na około trzydzieści lat. Miała jagodne rysy twarzy, piegi na policzkach i rude włosy. Starsza wersja Pipi. Pomyślałem i skupiłem się na sklepie. Mały zapchany sklep tuż przy głównej ulicy. Dużo klientów ale mało miejsca. Emma szła z tacą pełną kaw różnego rodzaju.

-Wezmę tacę! – powiedziałem zabierając tace – Komu podać?

-Tym trzem panom w rogu wszyscy cappuccino. To te w czerwonych kubkach, a i jedna dla tej starszej pani w czerwonym berecie, ta w brązowym kubku. Twoja jest w czarnym.

Kiedy roznosiłem kawy ona mogła zająć się klientami i chwilę odsapnąć. Spojrzałem na nią i ujrzałem jej zdumienie, a zarazem ulgę. Wziąłem swoją kawę i odłożyłem tacę na zaplecze, kiedy wychodziłem usłyszałem głośne „Dziękuje”.

Wszedłem do budynku w którym pracowałem, w którym było pełno dziennikarzy, pisarzy i komentatorów. Wpisałem się na kartę godzin pracy i chwilę później stałem w windzie.

Winda zatrzymała się na siedemnastym piętrze. Usiadłem za biurkiem i zobaczyłem notatkę na dziś „ Przygotować reportaż z sobotniego zebrania rady miasta”. Zajęło mi to godzinę czasu ponieważ byłem tylko na połowie spotkania i musiałem porozmawiać z Tomkiem o początkowych tematach posiedzenia. Wszedłem do pokoju naczelnika wydziału i czekałem na zakończenie jego rozmowy przez telefon. Wręczyłem mu reportaż i czekałem na recenzje.

- Dobry naprawdę dobry – powiedział czytając artykuł – Usiądź – odparł kiedy skończył czytać.

             Zawołał sekretarkę, która odniosła mój reportaż do druku. I zaczął swoją wypowiedź.

- Uważam, że jesteś gotów mnie zastąpić jako kierownik wydziału – chciałem się wtrącić ale oznajmił mi ręką żebym mu nie przerywał – Wiąże się to z wielką odpowiedzialnością. Musisz pamiętać żeby nigdy nie zostało choćby kawałka wolnego miejsca na żadnej ze stron oraz o tym, że nie możesz się opierać na starych artykułach tylko wymyślać nowe. Musisz czytać każdą książkę, która dostała dobre recenzje od co najmniej trzech wydawców.

             Mówił tak jeszcze przez jakieś dziesięć minut i kiedy znów chciałem przerwać w końcu zakończył.

-Dobrze to już wszystko możesz wyjść , a jutro będziesz siedział na tym fotelu i myślał o jednej jedynej rzeczy… o tym co się tu dzisiaj stało.

           Wyszedłem zdziwiony jego słowami i usłyszałem trzask zbijanej szyby. Wbiegłem do gabinetu i zobaczyłem wybite okno i wychyliłem się przez nie. Części ciała mojego szefa walały się po całej ulicy. Wyglądało to jakby atomy trzymające skórę, kości i mięśnie razem wybuchły, bo z Jaspera została czerwona papka.

              Szybko zleciała się grupka gapiów wskazujących na ciało lub na mnie.

            Po tym obrazie pamiętam tylko przesłuchania. Jako, że ostatni z nim rozmawiałem, czułem się winny tego co się stało, zastanawiałem się czym mogłem sprowokować… to wydarzenie.

               Kiedy wróciłem do domu była północ. Zmyłem resztki tego dnia zimnym prysznicem i kuflem piwa przy telewizorze. Rano obudziłem się i szukałem dla siebie miejsca w kuchni. W końcu siadłem na fotelu.

           Mieszkałem wraz ze współlokatorem Georgem. Człowiekiem niezależnym, który niby jest ale jakby go nie było. Cichy i spokojny. Miał około metra osiemdziesięciu wzrostu,  średniej postury, szczupły. Wiem, że pracuje w domu i często rozmawia z kimś w pokoju.

              Zawsze uważałem go za kogoś skrytego i zamkniętego w sobie. Dzisiaj gdy w końcu nie siedziałem za biurkiem w pracy od rana do późnej nocy mogłem zobaczyć co dzieje się w domu za dnia.

              George robił właśnie naleśniki. Nigdy nie widziałem większej pasji przy takiej czynności.

- Czemu nie jesteś w pracy ? – spytał jak gdyby nigdy nic. – Zawsze o tej porze jesteś w pracy.

- Policja zabezpiecza moje nowe biuro. Mój były szef wyskoczył przez okno z siedemnastego piętra! Po wcześniejszym awansowaniu mnie na jego miejsce!

- Co? Jak to?

- Tak po prostu uświadomił mi co i jak mam robić na tym stanowisku, podziękowałem, wyszedłem i usłyszałem tłukące się szkło – powiedziałem widząc to przed oczami –przerażony domyśliłem się co stało. Po chwili wbiegłem do biura i wyjrzałem przez wybite okno. Zobaczyłem czerwoną plamę na chodniku, rozmazany mózg wielkiego człowieka i jego wnętrzności walające się po chodniku.

- To musiał być dla ciebie szok. Zobaczyć coś takiego chwilę po rozmowie … - nie skończył spojrzawszy na wyraz mojej twarzy – Kiedy odbędzie się pogrzeb?

- W piątek o siedemnastej.

- To musi być dla ciebie ciężkie. Pójdę z tobą. - powiedział

              Zacząłem znowu myśleć co się dzisiaj wydarzyło, moje „inne” spojrzenie na świat, rozmowa z szefem, awans i widok ciała Jaspera na chodniku…

- Muszę być na pogrzebie. Będę mówił mowę pożegnalną. Według reszty to ja go niby znałem najlepiej.

              Powiedziałem sam do siebie nie przejmując się czy George mnie słyszy czy nie.

startPoprzedni artykuł123Następny artykułkoniec