Oskarżenie Zenona Ziembiewicza
Wysoki Sądzie! Czcigodna Ławo Przysięgłych! Czuje się zaszczycona mogąc przedstawić argumenty obciążające Zenona Ziembiewicza i udowodnić przypisywane mu winy.
Wysoki Sąd pozwoli, że przypomnę wszystkim tu obecnym, iż Zenon Ziembiewicz był osobą społeczną, pełnił funkcję prezydenta miasta. Niestety nie spełnił on w tej roli oczekiwań społeczeństwa, był wobec niego nieuczciwy. Bo jak inaczej szanowni zgromadzeni nazwą człowieka, który dał nadzieję robotnikom na poprawę standardu życia a później ją odebrał? Owszem uzyskał fundusze rządowe na remont domów robotników i fabryki Hettnera, ale nie walczył o nie gdy je wstrzymano. Nie zrobił nic, aby uzyskać je ponownie. Obrona oskarżonego tłumaczy go rozczarowaniem, ale co w takim razie powiedzieć o odczuciach robotników, którzy stracili pracę i środki do życia? Czy oni i ich rodziny mieli umierać z głodu tylko dlatego, że pan prezydent się rozczarował?
Ale Zenon Ziembiewicz był nieuczciwy nie tylko w sferze materialnej, ale również w uczuciowej, co jest niewybaczalne. Oskarżony oszukał biedną i naiwną córkę kucharki Justynę. Dał jej złudną nadzieję, że będzie razem z nią i że jest mu bliska. Łączący ich romans ukrywał i mimo obawy przed skandalem nie zakończył go. A przecież sam przyznał, że „Justyna była w samej rzeczy uczciwą dziewczyną, którą uwiódł korzystając z jej zakochania. Elżbieta była narzeczoną, którą zdradził”. W związku z tym oskarżony okłamywał też swoją narzeczoną. Chciał spędzić z nią resztę swojego życia a nie potrafił powiedzieć jej prawdy o spotkaniach z Justyną. Dopiero krytyczna sytuacja zmusiła go do ujawnienia szczegółów. A wydawałoby się, że funkcja prezydenta zobowiązuje do przestrzegania i uznawania pewnych zasad i wartości moralnych.
Wysoki Sądzie! Szanowni Zgromadzeni! Nie ma żadnego znaczenia w postępowaniu Pana Ziembiewicza, przytaczane przez obronę, wychowanie w amoralnej, boleborzańskiej atmosferze. Każdy człowiek ma prawo wyboru i podejmowania decyzji o swoim losie, swojej przyszłości a przede wszystkim o swoich zasadach moralnych.
Zacne Grono pozwoli, że zarzucę oskarżonemu też brak odpowiedzialności, ponieważ wymusił on na swojej żonie przejęcie części winy za wynikłą sytuację. Ona była zmuszona pomagać Zenonowi Ziembiewiczowi w znalezieniu pracy, domu i pomocy lekarskiej dla Justyny. On sam nie potrafił podołać skutkom swego bezmyślnego postępowania. Oskarżał żonę: „Gdybyś nie była jej wtedy wezwała, to wszystko to nie byłoby się z nią stało, co jest dziś”
Pan prezydent nie potrafił też rozwiązać odpowiednio problemu z ciążą Justyny. Pragnął bez rozgłosu pozbyć się dziecka, dając dziewczynie pieniądze na zabieg. Był przekonany że to zakończy sprawę. Później Justyna mu wyznała: ”od tych jednych pieniędzy wszystko poszło. Moja choroba i ten mój bzik. Miałeś się ożenić, to dałeś, com chciała, żeby się mnie tylko aby z drogi pozbyć.” Słowa Justyny mówią same za siebie. Zenon Ziembiewicz traktował ją jako źródło zaspokojenia swojego instynktu seksualnego i nigdy nie dopuszczał do siebie myśli, że córka kucharki mogłaby zostać jego żoną. Był on człowiekiem nowoczesnym i jednocześnie konserwatywnym w sferze obyczajowej. Nie liczył się z uczuciami innych, miał na uwadze jedynie własne potrzeby.
Wysoki Sądzie! Czcigodna Ławo Przysięgłych! Na krytykę zasługuje również jego postępowanie po objęciu stanowiska redaktora naczelnego „Niwy”. Oskarżony dawał sobą manipulować, nie bronił własnego zdania, ulegał wpływom burżuazji, bogatego ziemiaństwa i kleru. Pisał nie to co chciał, drukował artykuły wskazane mu przez Czechlińskiego. A przecież będąc na studiach miał swoje ideały i wartości, które cenił. Niestety w pracy ich zaniechał.
Natomiast jako prezydent miasta uciekał od trudnych decyzji w wir życia towarzyskiego organizując rauty i bale, odcinając się w ten sposób od tłumu robotniczego. Zenon Ziembiewicz w drodze do kariery zapomniał o swoich lewicowych przekonaniach z czasów szkolnych. Sprawowany przez niego urząd prezydenta miasta sprawił, że oskarżony nie pamiętał o ideałach równości i sprawiedliwości dla wszystkich ludzi, o których marzył będąc uczniem. Bez żadnego protestu pogodził się on z faktem strzelania do robotników domagających się pracy.
Wysoki Sądzie! Szanowni Zgromadzeni! Uważam że przytoczone tu fakty i dowody nie budzą wątpliwości o winie oskarżonego. Bo jak można inaczej ocenić człowieka, który ze względu na swoje rozczarowanie nie pomógł robotnikom, którzy byli bez pracy i środków do życia; człowieka który zdradzał swoją narzeczoną a kochankę popchnął do czynu, który odbił się na jej psychice i zmarnował jej życie?