Bohaterem opowiadania „Rozdziobią nas kruki, wrony… „ Stefana Żeromskiego jest Szymon Winrych (Andrzej Borycki), który wiezie broń dla oddziału partyzanckiego. Jednak zostaje zauważony i w krótkim czasie otoczony przez patrol rosyjski.
Winrych zostaje zabity w okrutny sposób. Nad ranem nad ciałem zabitego i jego koni zaczynają gromadzić się wrony i kruki zwabione zapachem świeżej krwi. Trupa znajduje ubogi chłop z pobliskiej wsi, który po odmówieniu pacierza zdziera ze zmarłego ubranie i buty oraz ściąga skórę z zabitego konia, po czym zwłoki powstańca i konia zaciąga do dołu po kartoflach. Udając się spowrotem do domu dziękuje Bogu za dary.
Tematem utworu jest związek walki o niepodległość ze sprawą ludu. Śmierć Winrych i śmierć wielu innych była aktem beznadziejnym, wspaniałe idee okazały się nic nie warte, bo nie poparte i niezrozumiane przez najliczniejsza warstwę – chłopów. Winrych jak wielu bezimiennych bohaterów nie będzie miał nawet swojego grobu. Jest to śmierć jakby niepotrzebna, nic nie przynosząca. Winna temu była egoistyczna polityka klas rządzących, które nie chciały porozumienia z chłopami, nie czyniły kroków by zachęcić ich do walki o ojczyznę. Tak zwane masy ludowe nie zostały wciągnięte w sprawę i walkę powstańczą, pozostawały na uboczu – i stąd wielki dramat narodu, stąd tyle krwi przelanej w dniach klęski.
Pokazany obraz chłopa, dla którego zabity powstaniec był jakby darem niebios, Żeromski uzasadnia słowami „bez wiedzy i woli zemściwszy się za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę i za cierpienie ludu, szedł ku domowi z odkrytą głową i z modlitwą na ustach (…). Głęboko, prawdziwie z całej duszy wielbił Boga za to, że w bezgranicznym miłosierdziu swoim zesłał mu tyle żelastwa i rzemienia…”