E-opowiadania

Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Szczęście usłane pokusą

Autor: Marzena

 

Obudziło ją stukanie o parapet. Z każdą sekundą słyszała je coraz wyraźniej. Otworzyła oczy. Całe okno jej sypialni skąpane było w strugach deszczu. Marta z powrotem zamknęła powieki, które o piątej rano były jeszcze bardzo ciężkie. Jednak hałas zza okna udaremnił godzinę snu, na którą mogła sobie pozwolić. Po piętnastu minutach wygrzebała się z ciepłej, bawełnianej pościeli. Zapach kawy, którą sobie przygotowała, roznosił się po całym domu. Miała ochotę wrócić jeszcze do łóżka, ale zatrzymał ja piękny obrazek, który ze spływającego deszczu, malował się na szybie jej okna. Przez chwilę wpatrywała się w to, co dzieje się na zewnątrz. Kilka osób z parasolami i w kaloszach, pospiesznie pędziło do pracy. Pod małą piekarenkę, która mieściła się obok jej bloku właśnie podjechał samochód za świeżym pieczywem. Codziennie uchylając okno, czuła ten zapach w swoim pokoju.

Deszcz powoli zanikał, aż w końcu ucichł. W mieszkaniu zrobiło się cicho. Panował półmrok. Marta nie zapalała lampki. Usiadła na podłodze przy łóżku, a do jej głowy powróciła wczorajsza kłótnia z narzeczonym. W uszach wciąż dźwięczały przykre słowa, jakie poprzedniego wieczoru od niego usłyszała. Kolejna scena zazdrości i jak zwykle bez uzasadnionego powodu. Może źle zrobiła, że nie powiedziała Natanowi, że jego brat ją podrywa. Ale nie zrobiła tego, żeby cos przed nim ukryć, albo dlatego, że zaczepki Daniela jej się podobały. Nie powiedziała mu, bo wiedziała, że właśnie tak zareaguje. Ale tym chyba tylko pogorszyła sprawę. Z tych rozterek wyzwolił ją dźwięk budzika. Zegar pokazywał szóstą. Chłodny prysznic przywrócił trzeźwość myślenia. Drogę do pracy pokonała w kolejnym zamyśleniu. Nawet słuchawki w uszach, przez które wydobywała się jej ulubiona muzyka nie pomogły. Chyba jeszcze bardziej sprzyjały tym rozmyślaniom. Korytarze przychodni pękały w szwach. Tłumy dzieci czekających na szczepionki, przywitały ja z uśmiechem. Szybko przebrała się w fartuch i zaczęła przyjmować małych pacjentów. Gwar rozgadanych dzieciaków było słychać chyba w całym budynku. Na Martę działało to jak balsam. Zagłuszało natłok myśli i malowało na jej twarzy uśmiech. Kochała dzieci i bardzo marzyła o własnych. Nagły wypadek z którego przywieziono dwoje rannych pacjentów, wydłużył jej dzień do dziewiętnastej. Asystowanie lekarzowi pochłonęło ją na kilka godzin. Nie słyszała telefonu, który setki razy wibrował w jej kieszeni. Ten dzień był jednym z cięższych. Widok cierpiących ludzi zawsze bardzo ja przytłaczał. Z trudem powstrzymywała łzy, które nieraz napływały do jej oczu. Bezradność jaką czuła w momentach, kiedy nic nie było można zrobić, rozrywała ją od środka. Opuszczając przychodnię poza tym, że marzyła tylko o łóżku, to miała nadzieję, że też pogodzi się z Natanem. Nie lubiła się z nim kłócić, ani tez nie umiała się na niego długo gniewać. Przestępując próg ośrodka, spostrzegła jego samochód. Stał oparty o maskę i wzrokiem przyciągał ją do siebie. Gdy tylko podeszła, wziął ją w ramiona i mocno przytulił.

-Przepraszam- wyszeptał do jej ucha. Niewiadomo skąd w jego ręku pojawił się bukiet pięknych kwiatów. –Trochę mnie wczoraj poniosło. Nie gniewaj się proszę – swoim błagalnym spojrzeniem zasłużył na wybaczenie. Marta nie musiała nic mówić. Skinęła tylko głową. Po chwili mknęli już ulicami miasta. Zapadła się wygodnie w fotelu i z całych sił starała się wyrzucić z głowy przykre sceny z dzisiejszego dnia pracy. W domu Natana jej głowę zalała kolejna fala myśli. W czasie kiedy on przygotowywał kolację, ona wpatrywała się w płonące drwa w kominku. Za oknem znowu lało. Tak samo szybko jak po szybach płynęły strugi deszczu, tak w jej głowie jedna myśl goniła następną. Przypomniała sobie , jak [po rozstaniu z poprzednim facetem, musiała zaczynać wszystko od nowa. Jak jej życie zmieniło się, kiedy poznała Natana. Na chwilę powróciły stare wspomnienia, ale natychmiast wyrzuciła je z głowy. Nie pozwoliła im dojść do głosu. To już było nieważne. Teraz była z Natanem. I choć nieraz się posprzeczali, to kochała go i była z nim szczęśliwa. Żadna chwilowa słabość dawnych lat, nie była w stanie tego zakłócić. Zdała sobie sprawę jak bardzo się przy nim zmieniła. Jak dojrzała. Jak zaczęła patrzeć na różne sprawy inaczej. Zrozumiała ile czasu straciła. Jakie płytkie poglądy dawniej nią kierowały. Dopiero teraz miała okazję doświadczyć tego, jak ważne jest mieć przy sobie tę drugą osobę, na której można się wesprzeć. Jakim wspaniałym uczuciem jest kochać i być kochanym. Jak wiele znaczy okazywany szacunek i zaufanie. To wszystko dawał jej Natan. To przy nim na nowo odnalazła szczęście i spokój. Te burzową nawałnicę myśli przerwał dobiegający z kuchni aromat. Unoszące się wstęgi zapachu, wraz z Natanem dotarły w końcu do salonu. Pyszna kolacja rozładowała napięcie całego dnia.

-Kochanie, ja wiem, że może czasami niepotrzebnie okazuję swoją zazdrość, ale to nie dlatego, że Ci nie ufam, ale dlatego, że bardzo mi na Tobie zależy- wyznał, kiedy po kolacji popijali wino.

-Wiem – westchnęła. Chociaż w jakiś sposób ją to bolało, to nie okazywała tego. Odwróciła się do niego i patrząc mu głęboko w oczy dodała. – To nie jest moja wina, że podobam się innym facetom. Nic na to nie poradzę……..- Marta długo i dokładnie opowiedziała mu o swoich obawach. Natan dawno już zrozumiał swój błąd. Po raz kolejny ją przeprosił. Wyjaśnił, że jego destrukcyjne zachowanie wynika z lęku, że ją straci. Marta zapewniła go jednak o swojej miłości. Następnego dnia Natan odwiózł ja do domu, a sam pojechał na spotkanie z klientem. W jego biurze panował mały bałagan. Sterty papierów i dokumentów nie były miłym widokiem. Małe zaległości do nadrobienia nie napawały optymizmem, ale świadomość, że z Martą wszystko się poukładało , nie pozwalała mu tracić więcej czasu. Marta miała dzień wolny od pracy. Przez chwilę w jej głowie zaświtała myśl, żeby odwiedzić narzeczonego w biurze, ale myśl, że może tam spotkać Daniela budziła w niej jakieś dziwne uczucia. Sama nie wiedziała jakie? Czy to krepujące uczucie onieśmielenia, kiedy się jej przygląda? Czy może lęk, że wszystko znowu zakończy się kłótnia z Natanem? Jednak pech był chyba bratem bliźniakiem Marty. Wracała z zakupów, kiedy za jej plecami pojawiło się auto Daniela. Od razu zaproponował, że ja podwiezie. Nie odmówił sobie tego, żeby obejrzeć ją z każdej strony. Każda sytuacja była dobra. Chciała odmówić, ale ciężkie siatki, namawiały by skorzystała z okazji.

-Chociaż jest okazja, żeby z Tobą porozmawiać – zaczął, kiedy znalazła się w środku jego samochodu.

-Tak? Przecież widzieliśmy się tyle razy.

- No tak, tylko mój brat nie odstępuję Cię na krok. Jakbym miał Cię ukraść – ironizował.

startPoprzedni artykuł123Następny artykułkoniec