E-opowiadania

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Rozdział 6

Kiedy tylko otworzyłem swoje oczy, przypomniała mi się sytuacja z wczoraj. Zacząłem się zastanawiać, czy nie przestraszyłem tym Moniki. Co mi do głowy w ogóle strzeliło, żeby powiedzieć to na głos!

To, co wczoraj dziewczyna usłyszała ode mnie, jest prawdą. Jednak wiem, że dziwnie mogła to odebrać i jeszcze bardziej się w sobie zamknie, a ja dążę do czegoś odwrotnego.

Szukam kobiety takiej jak ona. Jednak moją kobietą nie może być Monika! Umawialiśmy się na udawanie narzeczeństwa przez jakiś czas. Potem odejdzie i więcej o niej nie usłyszę – jak to ujęła.

Postanowiłem na trochę przestać myśleć o Monice i pójść zrobić śniadanie. Jestem głodny niczym wilk!

Nie mogłem nic wymyślić, więc postanowiłem zrobić naleśniki. Chyba za pierwszym razem smakowały Monice, a i ja je lubię.

Kiedy śniadanie było gotowe, a talerze już leżały na stole, spojrzałem na zegarek. Jest po dziesiątej, a dziewczyna dalej śpi. Postanowiłem się przełamać i do niej iść.

Delikatnie zapukałem do jej pokoju, ale nie usłyszałem odpowiedzi, więc wszedłem. Monika leżała na plecach. Widziałem jej niewinną i słodką twarz. Wyglądała jak laleczka. Żal mi się jej zrobiło, gdy pomyślałem, przez co musiała przechodzić z Igorem.

Usiadłem na łóżku i zacząłem się jej dalej przyglądać.

Jest śliczna. Naprawdę śliczna. I to naturalnie, a nie jak te wszystkie kobiety, które próbują z siebie zrobić bóstwa, nakładając na twarz Bóg wie ile fluidu.

Dotknąłem jej policzka.

Wpatrując się w Monikę rozmarzonym wzrokiem, nie zauważyłam, kiedy otworzyła oczy. Ocknąłem się, dopiero gdy lekko zakryła twarz kołdrom. Błyskawicznie zabrałem rękę i rozejrzałem się nerwowo po pokoju.

– Śniadanie gotowe – powiedziałem, patrząc na drzwi. – Zrobiłem naleśniki – dodałem i wstałem z łóżka, po czym wręcz wyleciałem z pokoju.

~~~~

Nie wiedziałam, co się stało Sebastianowi, bo dziwnie się zachowywał. Chociaż... może chodzi o to z wczoraj? Też dziwnie się z tym czuję, ale może po prostu palnął coś, nie przemyśliwując tego wcześniej?

Chyba najlepiej będzie jak o tym zapomnę. Sebastian też.

Wstałam z łóżka i zaczęłam się szybko ubierać, ponieważ nie chciałam, aby śniadanie mi wystygło. Nie założyłam spodni do końca, a już byłam w przedpokoju. Jednak przed wejściem do salonu przeczesałam włosy palcami, a następnie weszłam.

Mężczyzna siedział przy stole, ale nie jadł. Najwidoczniej czekał na mnie.

Obok talerza była kawa, co wiedziałam po pięknym zapachu, który unosił się w powietrzu.

Tak jak myślałam, podczas posiłku nie odzywaliśmy się do siebie.

W pewnym momencie zaczęłam myśleć o Igorze. Jak sobie radzi... czy w ogóle sobie radzi! Chciałabym, żeby było jak przed śmiercią rodziców, ale chęci to niestety za mało.

A jeśli on... nie, to niemożliwe. Ma chyba jeszcze trochę oleju w głowie.

A może...

Spojrzałam na Sebastiana, który upił właśnie łyk kawy.

– Sebastian – zaczęłam cicho. Kiedy mężczyzna na mnie spojrzał, kontynuowałam: – O jakim właściwie pierścionku wczoraj wieczorem mówiłeś? – spytałam.

– Zaręczynowy – wyjaśnił, odstawiając na stół kubek z kawą. – W końcu rodzicom też przedstawię cię jako narzeczoną.

Przytaknęłam głową w geście zrozumienia, ale uważam, że to bez sensu.

Sebastian kupi pierścionek zaręczynowy, a jakiś czas później się rozstaniemy i co on z tym pierścionkiem zrobi? Znajdzie drugą narzeczoną, której oświadczy się pierścionek, który spoczywał na moim palcu?


– Dlaczego nie chcesz się żenić, jeśli mogę wiedzieć? – spytałam, a dopiero potem pomyślałam. Przecież to nie jest moja sprawa.

Sebastian westchnął.

– Nie zakochałem się jeszcze – odpowiedział beznamiętnie, patrząc mi w oczy. Przebiegł mnie dziwny dreszcz. Po chwili odżył. – Idź do pokoju się szykować, a ja pozmywam naczynia. – Uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.

W zasadzie to ja nie miała jak się przygotowywać. Ubrana byłam, makijażu nie nakładam... wszystko jest tak, jak być powinno.

Usiadłam na łóżku.

Nie chce mi się wierzyć, że Sebastian się jeszcze nie zakochał.

A może jakaś nieszczęśliwa miłość, o której nie chciał wspominać, bo dalej go to boli?

Walnęłam wewnętrzną stroną dłoni w czoło.

To naprawdę nie jest mój interes!

Kiedy weszliśmy do sklepu, rozejrzałam się dookoła. No, na tani nie wyglądał, ale gdy podeszłam za Sebastianem do szybki, za którą znajdują się pierścionki, przeraziłam się.

Te pierścionki są cholernie drogie! Tyle, ile one kosztują pieniędzy, to ja w życiu na oczy nie zobaczę!

Sebastian poprosił, aby pani za kasą podała mu kilka pierścionków.

Kiedy to zrobiła, mężczyzna spojrzał na mnie.

– Podoba ci się któryś? – spytał, pokazując ręką na pierścionki.

Zrobiłam wielkie oczy.

Czemu się mnie o to pyta?! Przecież to on będzie płacić za pierścionek, więc nie mogę marudzić. Poza tym to nie są prawdziwe zaręczyny.

Podeszłam bliżej.

– Wszystkie są piękne – odpowiedziałam, zadzierając głowę do góry i spoglądając w błękitne oczy mężczyzny.

– A najbardziej?

Ponownie spojrzałam na pierścionki.

Boże!

Wszystkie są piękne! Nie potrafię wybrać jednego.

Chociaż...

Wzięłam do ręki złoty pierścionek z malutkim diamentem. Zaczęłam mu się bardzo uważnie przyglądać. Był niesamowity! Że też wcześniej go nie zauważyłam!

– Ten najbardziej – odpowiedziałam nieśmiało.

Sebastian wziął go do ręki. Pooglądał z każdej strony i ze sklepu wyszliśmy z zakupem.

Mężczyzna powiedział, że zaraz przyjdzie i gdzieś poszedł.

Rozejrzałam się dookoła w celu znalezienia miejsca do siedzenia.

Już miałam zajmować ławkę, gdy zobaczyłam jak z naprzeciwka idą dwie dziewczyny; Kornelia i Patrycja. Chodziłyśmy razem do liceum i, cóż... nigdy mnie nie lubiły. Zawsze się śmiały ze mnie i Igora. Należały do tych lubianych przez wszystkich dziewczyn, które mają kasy jak lodu.

Chciałam się odwrócić tyłem tak, żeby mnie nie zobaczyły, ale było za późno.

– Cześć Monika – powiedziała jadowitym głosem Patrycja. – Co robiłaś w tym sklepie? – spytała, wskazując na sklep głową, z którego przed chwilą wyszłam. – Możesz sobie na tak drogie rzeczy pozwolić? – Zaśmiały się obje.

Wzruszyłam tylko ramionami. Bo co więcej mogę zrobić?

– Tylko pooglądać sobie przyszła – powiedziała po chwili milczenia Kornelia.

Spuściłam wzrok.

Niech mnie zbesztają z błotem. I tak nic nie zrobię...


~~~~

Po załatwieniu swojej potrzeby fizjologicznej, jak najszybciej chciałem wrócić do Moniki.

Mam nadzieję, że pierścionek, który sama sobie wybrała, naprawdę jej się podoba. Czułem, że jest wstrząśnięta cenami, które tam panują, ale gdybym kupił jakiś szajs, moi rodzice by nie uwierzyli.

Zauważyłem Monikę siedzącą na ławce ze spuszczoną głową, a nad nią dwie dziewczyny, które najwyraźniej z czegoś się śmiały.

Na koleżanki to mi one nie wyglądają.

Zaszedłem dziewczynę od tyłu i złapałem ją w pasie. Wzdrygnęła się lekko.

– Co się stało, kochanie? – spytałem, patrząc na Monikę. Widziałem jak dwie dziewczyny się prostują. – Kim są te panie? – „Koleżanki” zrobiły wielkie oczy.

Monika niepewnie na mnie spojrzała.

– Nie znam ich – odpowiedziała z satysfakcją, którą dało się wyczuć.

Wypuściłem powietrze i, nadal trzymając ręką opasaną wokół biodra dziewczyny, ruszyłem przed siebie, zostawiając oszołomione z tyłu.

Gdy znaleźliśmy się za zakrętem, Monika przyłożyła do ust dłoń i zaczęła się śmiać.

Uśmiechnąłem się.

Monika ma piękny, dźwięczny śmiech. Czemu tak rzadko się śmieje?

– Widziałeś ich miny? – spytała, dalej się śmiejąc.

Również się zaśmiałem.

Kiedy Monika już się trochę uspokoiła, poszliśmy do samochodu.

W czasie drogi zacząłem myśleć.

Wigilia zbliża się wielkimi krokami. Już niebawem przedstawię Monikę jako swoją narzeczoną. Potem poudajemy jeszcze jakiś czas i...

I nigdy więcej się nie spotkamy...

Kiedy w ten sposób o tym myślę, coś ściska moje serce. Nie chcę, aby nasza znajomość się zakończyła. Jednak z drugiej strony, Monika miała robić za moją narzeczoną, więc nie ma opcji, żeby później była znajomą.

~~~~

W domu powróciłam myślami do Igora. Poczułam nie tylko potrzebę, ale i obowiązek odwiedzenia go. Zachowuje się, jak się zachowuje, ale jest moim bratem. Powinnam mu pomóc wyjść ze stanu, w którym się znajduje. Wtedy znowu byśmy tworzyli kochające się rodzeństwo. Jak z obrazka.

Podjęłam decyzję. Muszę to zrobić.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu, w którym przebywał Sebastian. Stanęłam przed nim, zasłaniają sobą telewizję.

– Idę na spacer – zakomunikowałam.

Mężczyzna odstawił kubek z kawą na stół i wyprostował plecy. Następnie spojrzał przez okno.

– Jest już ciemno. Może chcesz, żebym ci potowarzyszył? – spytał z troską, a ja miałam wielką ochotę powiedzieć mu prawdę, ale wiedziałam, że będzie się jeszcze bardziej martwił.

Pokręciłam przecząco głową.

– Nie, chcę przemyśleć parę spraw – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się słabo. Kłamanie Sebastianowi prosto w oczy nie było łatwe.

– Wróć szybko i nie odchodź daleko. – Nie słyszałam w jego głosie ani trochę rozkazu. Bardziej przypominało to troskę.

Wyszłam z mieszkania, a Sebastian zamknął za mną drzwi.

Trochę mam do przejścia, ale skoro się zdecydowałam to zrobić, nie mam wyjścia.

Po drodze myślałam, co powinnam dokładnie zrobić.


Podejść do niego i powiedzieć gdzie teraz przebywam? Obserwować go z ukrycia?

Po długich rozmyślaniach zdecydowałam się na to drugie. Jeśli pił – a jestem pewna, że pił – będzie agresywny. Opuściłam go bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, więc nie wiem, do czego się posunie.

Nie musiałam wchodzić na górę, żeby zobaczyć Igora; stał przy monopolowym. Bez piwa w ręku.

Zmrużyłam oczy.

No, tak. Nie ma pieniędzy. Bo niby skąd?

Przyjrzałam mu się uważniej i stwierdzam, że tak źle, to jeszcze nigdy nie wyglądał. Przez te kilka dni bardzo schudł, jego twarz przybrała nienaturalnie blady odcień skóry, a pod oczami ma tak intensywne sińce, że z daleka je widzę. Wyglądał jak wrak człowiek.

Kiedy pierwsza łza zleciała po moim policzku, zawróciłam i zaczęłam biec do domu Sebastiana.

Nie potrafię pozostać obojętna!

~~~~

Monika tak długo nie wracała do domu, że już zacząłem się o nią martwić. Miała iść na spacer i przemyśleć kilka spraw, ale żeby robić to tyle czasu?!

Kiedy powiedziała, że chce przemyśleć parę spraw, poczułem strach, że chce zrezygnować z udawania mojej narzeczonej. A nie mogła tego zrobić, ponieważ powiedziałem już o Monice rodzicom. Nie znalazłbym tak szybko kogoś na jej miejsce. Zresztą nawet nie chcę!

Próbowałem nie myśleć o najgorszym i zająłem się książką. Jednak dużo nie dała. Kiedy wstałem, aby zrobić herbatę, usłyszałem otwierane drzwi wejściowe, a po chwili trzaśnięcie drzwiami do pokoju Moniki.

W końcu!

Zamiast do kuchni, skierowałem się do pokoju dziewczyny. Bez pukania, wszedłem do środka.

– Gdzie byłaś tyle czasu? – spytałem. Jednak szybko zobaczyłem, że twarz dziewczyny jest zapłakana, a ona pakuje swoje ubrania do torby.

Patrzyłem na to wszystko, próbując się domyślić, o co chodzi.

– Co robisz? – Podszedłem do Moniki i czekałem na odpowiedź.

– Pakuję się i wracam do domu.

– Co?! – spytałem nerwowo. – Chcesz wrócić do Igora? Swojego brata, który cię bił? – Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.

Dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.

– Dalej będę udawała twoją narzeczoną – wytłumaczyła cichym głosem. – Jedynie będę mieszkać u siebie...

– Igor może zrobić ci krzywdę! Nigdzie nie idziesz! – krzyknąłem i wziąłem ręce dziewczyny w swoje. – Zrozum, że się o ciebie martwię – dodałem ciszej i, nie zastanawiając się ani chwili, porwałem Monikę w swoje objęcia.

Trwaliśmy w ciszy. Słychać było jedynie bicie naszych serc.

W tej chwili zrozumiałem, że Monika jest jedyną osobą, którą chcę trzymać w swoich ramionach.

Rozdział 7

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Rozdział 5

W drodze do domu wstąpiłem jeszcze do sklepu, Monika została w aucie. Nie chciałem, aby wychodziła tak nagle z ciepłego samochodu.

W pomieszczeniu zacząłem się zastanawiać, co mogę dzisiaj zrobić na obiad, który będzie dość późny.

Potrafię gotować. Kiedy byłem dzieckiem, zawsze siedziałem w kuchni z mamą, która gotowała i jakoś do dzisiaj pamiętam.

Od zawsze mieliśmy pieniądze, jednak moi rodzice mimo to stawiali mnie na pierwszym miejscu. Zawsze mieli dla mnie czas. Na dzień dzisiejszy uważam, że moi rodzice to najwspanialsze, co mnie w życiu spotkało.

Chcą, żebym się ożenił. Przeszkadza mi, że na mnie naciskają. Jednak jestem w stanie ich zrozumieć. Dojrzały mężczyzna, z pracą. Jeszcze tylko drugiej połówki i dzieci brakuje.

No, właśnie... najpierw tą drugą połówką muszę poznać. I właśnie dlatego się nie ożenię, bo nie poznałem nikogo, z kim mógłbym spędzić resztę życia.

Kiedy zrobiłem zakupy, pojechaliśmy do domu.

Podczas obiadu zastanawiałem się, co zrobić, aby rozluźnić między mną a Moniką sytuację. Kiedy zadawałem, odpowiadała, ale jednym słowem, ewentualne krótkim zdaniem. Czułem, że jest spięta. Nie ukrywam, że ja trochę też jestem, ale w przeciwieństwie do dziewczyny, mogę normalnie rozmawiać.

Kiedy skończyłem zmywanie naczynia, zaparzyłem nam kawy i zacząłem opowiadać o swoich rodzicach.

– Rodzice chcieli, abym poszedł w ich ślady i został prawnikiem. Jednak mnie nigdy to jakoś szczególnie nie pociągało. Natomiast ludzie, ich organizmy, choroby – owszem. – Postanowiłem zacząć od swoich młodzieńczych lat. – Z początku byli przeciwni mojemu wyborowi, ale kiedy zacząłem studia, wiedzieli, że nic już nie zrobią.

– A ile masz lat? – spytała cicho, ale się ucieszyłem, że postanowiła się odezwać.

– W czerwcu skończyłem dwadzieścia dziewięć – odpowiedziałem. – I od tamtej pory naciskają na mnie, abym znalazł żonę.

– Nie możesz im się sprzeciwić? – Postępy.

– Mogę – odpowiedziałem – ale to nic nie da. Dalej będą naciskać, abym sobie kogoś znalazł. Dlatego obmyśliłem plan, w którym uczestniczysz. – Uśmiechnąłem się, a Monika odwzajemniła uśmiech.

Przez chwile między nami zaistniała cisza. Patrzyłem na dziewczynę, która wzrok miała wbity w podłogę.

Jej delikatność, nieśmiałość, to mnie tak cholernie pociąga! Nie jest jak te wszystkie dziewczyny, które napalają się na moją kasę i są w stanie zrobić dosłownie wszystko, żeby się do niej dobrać.

– Mówiłeś, że twoi rodzice mogą zacząć mnie wypytywać o dziwne rzeczy. – Podniosła wzrok. – Jakie?

Nie chciałem jej urazić, ale wiedziałem, że kiedyś powiedzieć jej muszę... albo zrobią to rodzice.

– Będą pytać, z jakiej rodziny pochodzisz. Kim są twoi rodzice, gdzie pracują, ile zarabiają. Pewnie będą chcieli się dowiedzieć o twojej przeszłości i aktualnym życiu – odpowiedziałem na jednym wdechu.

– Mam mówić prawdę? – spytała przestraszona dziewczyna i patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.

No i mamy problem. Jeśli będzie mówić prawdę, to na pewno się nie pogubi w „zeznaniach”. Ale wtedy moi rodzice będą uprzedzeni.

Cholera!

Spojrzałem na Monikę, która wyczekiwała mojej odpowiedzi.

– Tak.

– Ale...

– Trudno. – Wszedłem dziewczynie w słowo. – Jeśli będą pytać o twoją rodzinę, łącznie z bratem, powiesz prawdę. Jeśli spytają o twoją przeszłość, też powiesz prawdę. W ten sposób się nie pogubisz.


Monika patrzyła na mnie nadal wystraszonym wzrokiem.

Sam się boję jak to będzie wyglądało. Moi rodzice mogą tego nie zaakceptować i już na starcie powiedzieć, co myślą o dziewczynie. Wtedy cały plan szlag trafił!

– Nie lepiej wymyślić i dokładnie opracować kłamstwo? – spytała nieśmiało. – I tak za jakiś czas zakończymy nasz „związek” i ani ty, ani twoja rodzina o mnie nie usłyszycie.

Spojrzałem na Monikę, niedowierzająco.

Coś ścisnęło moje serce, gdy powiedziała, że już więcej o niej nie usłyszę.

Taki był plan. I w zasadzie nadal taki jest. Pewnie, że moi rodzice prędzej uwierzą, że chcę się ożenić z jakąś bogatą, ustawioną dziewczyną.

Jednak gdybym dalej chciał z Moniką... nie.

– Powiesz prawdę – powiedziałem hardo. Dziewczyna otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale szybko ją wyprzedziłem. – Musimy się pokazać ludziom, pojedziemy do restauracji. Ubierz tę sukienkę, która miała być na dwudziestego czwartego – powiedziałem i wyszedłem z pokoju.

Muszę przemyśleć całą tę sytuację.

~~~~

Nie potrafiłam zrozumieć mężczyzny.

Oczywiste jest, że łatwiej jest wymyślić kłamstwo o mojej rodzinie i przeszłości. Wykreować nową mnie. I tak to wszystko jest ściemą, więc jedno kłamstwo więcej nikomu nie zaszkodzi. A może i pomoże.

Wstałam z fotela i poszłam do pokoju, aby włożyć sukienkę.

Z początku nie wiedziałam, po co mamy iść do restauracji czy gdziekolwiek indziej. Jednak szybko domyśliłam się, że żeby nasz związek był wiarygodny, trzeba się pokazać ludziom.

Podeszłam do szafy, gdzie wisiała sukienka i delikatnie ją wyjęłam. Znowu zaczęłam ją podziwiać.

Kiedy miała ją już na sobie, pomyślałam, że potrzebny mi makijaż, ale nie mam nic, czym mogłabym go zrobić. Wychodząc, a właściwie uciekając, z domu, nie pomyślałam, aby zabrać coś ze sobą.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu.

Moim oczom ukazał się Sebastian w garniturze. Prawą rękę miał na twarzy, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Sebastian – powiedziałam cicho. Dziwnie się czułam, wymawiając jego imię, mimo że jesteśmy na „ty”. Mężczyzna, gdy usłyszał mój głos, wstał. – Wydaje mi się, że powinnam się umalować, ale nie mam nic...

– Nie – powiedział, podchodząc do mnie. – Bez makijażu jesteś piękna – dodał i uśmiechnął się do mnie.

Kiedy to usłyszałam, moje serce puściło się galopem.

Nie wiem, czemu, bo opinie innych na mój temat zawsze miałam głęboko w nosie. Jednak teraz czułam coś dziwnego. Nie wiedziałam, co robić.

Zawstydzona spuściłam głowę i zacisnęłam wargi.

– Idziemy do samochodu.

Sebastian ruszył do wyjścia, a ja za nim.

Po drodze zgarnęłam kurtkę, którą kupił mi mężczyzna. Swoją drogą, dziwi mnie to. Albo jest on bardzo dobrym człowiekiem albo będzie czegoś w zamian oczekiwał. Co nie oznacza, że nie jestem mu wdzięczna! Muszę przyznać, że bardzo mi w niej ciepło.

W samochodzie panowała cisza. Jak zawsze, ale nie wiedziałam, w jaki sposób mogę zacząć rozmowę... o czym w ogóle my możemy porozmawiać?!

Kiedy byliśmy w restauracji, zaczęłam się zastanawiać ile ona może kosztować. Tania na pewno nie była.

Oddając kurtki, pomyślałam o rezerwacji. W takich placówkach rzadko kiedy są wolne miejsca. Spojrzałam na Sebastiana, który uśmiechnął się wysokiego mężczyzny. A może ma tutaj znajomości?


Mężczyzna podszedł do mnie i objął w pasie. Wzdrygnęłam się pod jego dotykiem, zupełnie nie wiem dlaczego. Dochodząc do stolika, Sebastian odsunął mi krzesło, jak na dżentelmena przystało, a ja zajęłam miejsce i się uśmiechnęłam.

Kiedy piliśmy wino, coś zaczęłam sobie uświadamiać.

– Sebastian – powiedziałam. Nie musiałam czekać, aż mężczyzna na mnie spojrzy, ponieważ przez całą kolację nie spuszczał ze mnie oczu. – Jako para... musimy sobie okazywać jakieś czułości? – spytałam i odstawiłam kieliszek z winem. Nie jestem pewna, czy zrozumiał, o co dokładnie mi chodzi.

Na chwilę spuścił ze mnie wzrok i zaczął błądzić nim po stole.

– A miałabyś coś przeciwko? – spytał w końcu.

Nie chciałam okazywać zdziwienia, które było niemałe. Z jego wypowiedzi wywnioskowałam, że powinnam. No i w sumie jako jego „narzeczona” powinnam robić takie rzeczy. Poza tym Sebastian za nic nie kupi mi kawalerki.

– Nie – odpowiedziałam nieśmiało. – Nie mam nie przeciwko.

Przez jakiś czas jeszcze omawialiśmy szczegóły planu. Nie ukrywam, iż miałam nadzieję, że kolacja przebiegnie inaczej, ale źle nie było.

W pewnym momencie dosiadła się do Sebastiana jakaś dziewczyna i zawiesiła mu na ramieniu. Zilustrowałam ją wzrokiem i stwierdziłam, że z takim wyglądem pewnie jest modelką.

Po chwili przeniosła swój wzrok na mnie. Podniosła brwi w zdziwieniu.

– To twoja dziewczyna? – Mogę przysiąc, że słyszałam w jej głosie drwinę.

– Moja narzeczona, droga Klaro – poprawił ją Sebastian.

Kobieta przyjrzała mi się jeszcze uważniej. Jednak zamiast na twarzy jej spojrzenie skupiło się bardziej na innych częściach mojego ciała.

– Narzeczona? – Zakpiła, co dało się wyczuć. – To, gdzie ma pierścionek zaręczynowy? Chyba nie chcesz powiedzieć, że tak szybko go zdjęłaś? – Tym razem pytanie skierowała do mnie. Spuściłam głowę.

Sebastian wypluł zawartość wina, którą miał w buzi. Przeprosił na chwilę i odszedł od stołu.

Zostałam sama z Klarą. Bałam się podnieść na nią wzrok, jednak kiedy to zrobiłam, dziewczyna miała założone ręce, przechyloną głowę i patrzyła na mnie w taki sposób, iż wiedziałam, że zaraz coś powie.

– Jakoś trudno mi uwierzyć, że wybrał kogoś takiego jak ty na swoją narzeczoną? – powiedziała, a jej głos wręcz ociekał jadem.

– Nie rozumiem – powiedziałam zgodnie z prawdą, choć domyślałam się, o co chodzi kobiecie. Kogoś takiego jak ty...

Klara prychnęła pod nosem.

– Spójrz na siebie. – Zatrzymała się na chwilę. – Absolutnie nie pasujesz do Sebka. On potrzebuje kogoś światowego, z kasą, na poziomie, kogoś, kto jest w stanie cokolwiek osiągnąć. A ty? Kim ty jesteś?

Kiedy dziewczyna ponownie otwierała usta, żeby coś dodać, obok mnie pojawił się mężczyzna. Zakomunikował mi, że idziemy. Kiedy odchodziłam od stolika, Klara posłała mi pełne politowania spojrzenie.

~~~~

W drodze do domu czułem, że coś jest nie tak. Monika rzadko kiedy się odzywała, ale teraz dało się wyczuć, że chodzi o coś więcej niż tylko nieśmiałość. Przez całą drogę wzrok miała wbity w mijające krajobrazy za szybą. Jestem pewny, że coś się stało. Może Klara powiedziała coś nie na miejscu?

Klara – jedna z kandydatek moich rodziców na narzeczoną. Muszę przyznać, że ona była najnormalniejsza z wszystkich, ale zbyt przemądrzała, zapatrzona w siebie... po prostu jest narcyzem. Takiej kobiety nie szukam i nie potrzebuję.

Zatrzymałem na uboczu samochód.

– Co się stało? – spytałem Moniki, a ona dopiero teraz się zorientowała, że zatrzymałem samochód. Spojrzała na mnie zagubionym wzrokiem.


– Nic – odpowiedziała i uśmiechnęła się... nieszczerze.

Wiedziałem, że nic nie zdziałam, więc ruszyłem dalej. Może jutro, gdy oboje się prześpimy, coś mi powie.

~~~~

Kiedy byliśmy w domu, od razu powiedziałam Sebastianowi, że boli mnie głowa i pójdę się położyć. Tak naprawdę musiałam przemyśleć słowa Klary.

Ma racje. Nie pasuję do mężczyzny. Nie jestem światowa, nie mam pieniędzy ani niczego, co mogłabym zaoferować chłopakowi. Prawda jest taka, że nigdy niczego nie osiągnę. Nie w tym życiu.

Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie.

Wpół do dwunastej. Sebastian może już spać, ale nie możemy tego dłużej ciągnąć. To, co powiedziałam na początku propozycji chłopaka, było prawdą. Taki mężczyzna jak Sebastian w życiu nie chciałby się umawiać z dziewczyną taką jak ja.

Zakładając na siebie bluzkę, wyszłam z pokoju.

Zapukałam do drzwi i, kiedy usłyszałam „proszę”, weszłam.

Sebastian leżał w łóżku. Wydaje mi się, że go obudziłam, ponieważ nie miał do końca otwartych oczu.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam cicho i splotłam ręce a plecami.

Mężczyzna zapalił nocną lampkę i usiadł na łóżku. Po chwili poklepał miejsce obok siebie. Niepewnie usiadłam we wskazanym miejscu.

– O co chodzi?

– O nas – powiedziałam i poczułam się dziwnie, więc szybko dodałam: – O nasze

„narzeczeństwo”. To był od początku zły pomysł. Nie powinniśmy w ogóle tego zaczynać.

Sebastian chwilę mi się przyglądał, a ja wręcz czułam, że moje poliki zrobiły się czerwone.

– Klara ci coś nagadała?

Skoro wie, to po co kłamać?

– Mówiła, że potrzebujesz kobiety światowej, z pieniędzmi. I ja się z nią zgadzam. Dodała jeszcze, że trzeba ci kogoś, kto cokolwiek jest w stanie osiągnąć. Ja nie jestem...

– Co za głupoty wygadujesz?! – krzyknął i wziął moją twarz w dłonie. – Nie potrzebujesz pieniędzy, żeby cokolwiek osiągnąć! Jesteś piękna! Nie tylko na zewnątrz, ale również w środku. Takiej kobiety potrzebuję!

Kiedy usłyszałam ostatnie zdanie, otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na Sebastiana. Nie obchodziło mnie, że jestem czerwona ze wstydu. W tej chwili byłam wstrząśnięta tym, co powiedział.

Mężczyzna, gdy zobaczył mój wzrok, puścił moją twarz i zaczął błądzić wzrokiem po pokoju.

– Powinnaś już iść spać. Jest późno, a jutro z rana jedziemy po pierścionek – powiedział nie patrząc na mnie. – Dobranoc.

– Dobranoc – odpowiedziałam przed zamknięciem drzwi.

Mam pustkę w głowię.

Nie wiem co myśleć o tym, co przed chwilą miało miejsce.

Teraz nie mam siły o tym myśleć, ale jutro na pewno to zrobię.

Rozdział 6

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Rozdział 4

Co ja zrobię?

Nie wiem.

Nie chcę zostawiać Igora samego sobie, bo wiem, że beze mnie nie da rady. Nie pracuje, pije, czasem mnie uderzy, ale nie zmienia to faktu, iż jest on moim bratem.

Z drugiej jednak strony... właśnie dlatego Sebastian usłyszał ode mnie „nie wiem”. Nie chcę być stale upokarzana. Przecież nieraz w pracy tłumaczyłam się, dlaczego mam na sobie tyle makijażu, dlaczego się spóźniłam. Na osiedlu cały czas słyszę skargi na swojego brata. Na przykład jakiś czas temu usłyszałam, że zrobił awanturę, ponieważ dzieci na placu zabaw krzyczą, a on chce spać.

Jeśli Sebastian mówił prawdę i poważnie chce kupić mi kawalerkę, to to będzie dobry początek nowego życia. O ile Igor nie postanowi pewnego dnia odwiedzić swojej siostry...

Spojrzałam na swoją malutką, zniszczoną i dziurawą w paru miejscach torbę. Mam w niej wszystkie swoje ubrania, a jest jeszcze tyle luzu.

Po chwili zobaczyłam przez okno samochód Sebastiana.

Zaczęłam myśleć jak mogę wyjść niezauważona przez Igora. Pije – to jest pewne, ale czy mnie nie usłyszy?

Wzięłam do ręki torbę i zrobiłam kilka kroków; stanęłam przed wejściem do pokoju Igora, lekko się wychyliłam. Mężczyzna był zajęty piwem.

Wypuściłam powietrze z ust i wyszłam z mieszkania.

Już miałam iść, gdy przypomniało mi się, że jestem przeziębiona i w dalszym ciągu muszę brać leki. Przeklęłam w duchu. Zostawiłam torbę przy drzwiach wejściowych i ponownie weszłam do mieszkania.

Biorąc reklamówkę z lekami, usłyszałam jak Igor wstaje z łóżka. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie znalazłam miejsca, do którego mogłabym wrzucić leki.

– A co ty masz w ręku? – spytał mężczyzna, gdy zajrzał do mojego pokoju.

– Nic. Nieważne – powiedziałam i przepchnęłam się przez Igora.

Moje serce biło jak oszalałe, gdy chłopak złapał mnie za nadgarstek.

– Spytałem się: co tam masz?! – wrzasnął.

Zaczęłam mocno i szybko oddychać.

Czułam, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię, moje leki zostaną przez Igora wyrzucone albo co gorsza skonfiskowane, a wtedy ich już nie odzyskam.

Pomrugałam kilka razy, żeby się nie rozpłakać, a następnie, wiedząc, że chłopak jest już pod dużej dawce alkoholu, popchnęłam go lekko, w wyniku czego stoczył się do tyłu. Widząc, że nic mu nie jest, wybiegłam z domu zabierając swoją torbę.

Po chwili znalazłam się w samochodzie Sebastiana i próbowałam uspokoić swój oddech. Teraz byłam pewna, że podjęłam słuszną decyzję.

– Coś się stało? – spytał mężczyzna.

Pokiwałam przecząco głową.

Silnik zaczął warczeć, a ja wiedziałam, że nie ma już odwrotu.

Jednak przed wyruszeniem Sebastian na mnie spojrzał.

– W tym masz ubrania? – Słyszałam w jego głosie nutkę niedowierzania. W sumie nic dziwnego... mam w niej tylko cztery bluzki i dwie pary spranych dżinsów.

Przytaknęłam głową.

~~~~

Kiedy Monika usiadła obok mnie i zobaczyłem jak na jej kolanach spoczywa torba, wiedziałem jaką decyzję podjęła.

Cieszyłem się.

Zastanawiało mnie tylko, dlaczego miała niewyrównany oddech, gdy wbiegła do auta. Po co w ogóle biegła?


W samochodzie panowała cisza. Ani ja ani dziewczyna się nie odzywaliśmy. Najwidoczniej nam obojgu było niezręcznie.

Jak zawsze.

– Zabrałaś leki? – Zadałem pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy.

– Tak – odpowiedziała.

I tyle byłoby z naszej rozmowy.

Zacząłem się zastanawiać czy podjąłem dobrą decyzję, prosząc Monikę o udawanie mojej narzeczonej. W zasadzie była jedyną kobietą, którą mogłem o to poprosić, ale... nie jestem pewny czy podoła zadaniu. Jeśli moi rodzice zaczną zasypywać Monikę pytaniami, ona może w końcu nie wytrzymać; spuści głowę i się zamknie.

Kiedy dojechaliśmy do mojego mieszkania, wziąłem torbę Moniki i stwierdziłem, że jest bardzo lekka.

Spoglądając na dziewczynę, która się trzęsła z zimna, a jest mróz, więc to nic dziwnego, pomyślałem, że trzeba z tym coś zrobić.

Odłożyłem torbę w jej pokoju i powiedziałem dziewczynie, żeby poszła do salonu.

Kiedy siedzieliśmy naprzeciwko siebie, zacząłem:

– Po pierwsze... – Przerwałem, gdyż usłyszałem dziwne dźwięki. Spojrzałem na Monikę, która trzymała za swój brzuch. – Jadłaś śniadanie?

Dziewczyna pokręciła przecząco głową, a ja wstałem z fotela i powędrowałem do kuchni.

~~~~

Bardzo rzadko kiedy miałam okazję zjeść śniadanie w domu. Jasne zdarzało się, ale od święta.

Dzisiaj też nie zjadłam, dlatego zaczęło burczeć mi w brzuchu, a Sebastian po zadaniu pytania, wyszedł. Nie westchnął, nie burknął, po prostu wyszedł.

Po jakimś czasie wrócił do pokoju. Na stole położył koszyk z chlebem, talerz, masło, nóż i dżem.

Kiedy wrócił na poprzednie miejsce, uśmiechnął się i pokazał na stół.

– Zjedz coś – powiedział. – Od dzisiaj będziesz jadła śniadanie rano. – Zaśmiał się przyjemnie.

Również się zaśmiałam.

To miłe z jego strony.

Kiedy skończyłam jeść piątą kanapkę, Sebastian zaczął mówić o swoim planie.

– Po twoim odpoczynku pojedziemy do sklepu. Tam kupimy sukienkę na dwudziestego czwartego...

– Nie mam pieniędzy – odpowiedziałam cicho. Nawet nie przyszło mi do głowy, aby zabrać swoje pieniądze Igorowi.

Sebastian machnął ręką.

– To nic – odpowiedział. – Ja zapłacę.

Chciałam zaprotestować, ale zdałam sobie sprawę, że w moich ubraniach nie pokażę się rodzicom mężczyzny, zamilkłam.

– Potem trochę opowiem ci o swoich rodzicach, żebyś nie była zdziwiona, gdy zaczną wypytywać o... dziwne rzeczy. – Zatrzymał się. – Po wigilii jeszcze jakiś czas ze sobą „będziemy” – zrobił cudzysłów w powietrzu – a potem się rozstaniemy. O tym w jaki sposób, pomyślimy później. I to na razie tyle.

Uśmiechnęłam się do Sebastiana. Odniosłam talerze do kuchni i poszłam do swojego pokoju.

Uklękłam nad torbą i zaczęłam ją przeglądać.

Po chwili stwierdziłam, że nie mam nic, co mogłabym założyć i nie wyglądać śmiesznie u boku Sebastiana. Nie chcę mu robić problemów, a nie wiadomo, co ludzie powiedzą, gdy zobaczą tak zaniedbaną dziewczynę, w takich ubraniach, w towarzystwie mężczyzny.

Wypuściłam powietrze z ust i znów zaczęłam się zastanawiać czemu Sebastian wybrał akurat mnie na swoją „narzeczoną”, skoro wiedział, jak wygląda moje życie.

Kiedy usłyszałam pukanie, powiedziałam proszę. Moim oczom ukazał się Sebastian, który miał w ręku kubek.


– Zapomniałem przynieść ci do pokoju herbaty. – Podszedł do mnie i wyciągnął ją przed siebie. – Jeszcze ciepła.

– Dziękuję – powiedziałam i wzięłam do ręki ciepły kubek. Następnie usiadłam na łóżku.

Mężczyzna spojrzał na moją torebkę, a w zasadzie w jej wnętrze. Otworzył lekko oczy w zdziwieniu, co nie uszło mojej uwadze.

Zacisnęłam wargi.

Sebastian się nad nią schylił i po chwili wyciągnął fioletową tunikę i czarne, lekko sprane, spodnie.

– Załóż to – powiedział i uśmiechnął się do mnie. – Idę się przygotować. – Położył ubrania na łóżku i wyszedł.

Nie wiedziałam czy Sebastian sobie żartował, ale w tym, co mi dał, będę wyglądała jak dziecko!

Dalej wstrząśnięta upiłam łyk herbaty.

~~~~

Chodząc po sklepach, Monika była bardzo spięta. Nie wiem, co mogę zrobić, aby trochę się rozluźniła w moim towarzystwie. W końcu jakiś czas będziemy ze sobą obcować, więc miło by było, gdyby atmosfera między nami była w miarę normalna.

Wszedłem z Moniką do jednego z ulubionych sklepów mojej mamy. Jeśli niedawno była w tym sklepie i widziała ubrania, to widząc Monikę w jednym z nich, możliwe, że zyska kilka punktów.

Głupie, ale bardzo możliwe...

– Wybierz coś – powiedziałem do dziewczyny. Podeszła do pierwszej sukienki i od razu spojrzała na metkę. Rozszerzyła oczy i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale ją wyprzedziłem: – Na cenę nie zwracaj uwagi. Ja płacę, więc weź to, co ci się najbardziej podoba.

Monika uśmiechnęła się delikatnie, choć było widać, że nie jest przekonana. Zaczęła krążyć pomiędzy wieszakami i półkami.

Przyglądałem jej się uważnie. Jest taka drobniutka. Jestem pewny, że bez problemu mógłbym ją złamać. Dosłownie.

Myśląc o niej, nie zauważyłem, że do mnie podeszła. W ręku miała sukienkę. Jeśli się nie mylę, jest ona koloru łososiowego. Jednak wiadomo... jako mężczyzna wolę nie wygłaszać swojego zdania na temat jej koloru.

Uśmiechnąłem się do Moniki i poszliśmy do przymierzalni.

Powiedziałem, żeby mi się pokazała, gdy będzie miała na sobie sukienkę.

~~~~

Kiedy włożyłam sukienkę, nie mogłam wyjść z zachwytu. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.

Sukienka dokładnie opinała każdą część moje ciała. Wyglądała, jakby była szyta na miarę. Nie była ani za krótka, ani za długa. Taka w sam raz. Do tego była naprawdę piękna.

Żal ścisnął moje serce, gdy uświadomiłam sobie, że mnie samej nigdy na takie ubrania nie będzie stać.

– Monika – usłyszałam głos Sebastiana. – Wszystko okey?

– Tak, tak – odpowiedziałam szybko. – Zaraz wychodzę.

Pooglądałam się jeszcze w sukience i wyszłam.

Mężczyzna ilustrował mnie wzrokiem, a ja bałam się, że zaraz coś skrytykuje.

Zatrzymał się na mojej twarzy. Patrzył w moje oczy, a ja speszona, spuściłam wzrok.

– Bierzemy ją – powiedział stanowczo Sebastian.

Kiedy wróciłam do przymierzalni i zdjęłam z siebie sukienkę, ponownie poczułam żal, bo znowu musiałam włożyć te wstrętne ubrania.

Idąc do kasy, Sebastian zatrzymał się przy wieszakach z kurtkami. Wziął do ręki dość spory rozmiar i zaczął jej się przyglądać. Pomyślałam, że chce zrobić prezent mamie.

Spojrzał na mnie.

– Co myślisz o tej kurtce? – spytał i zaczął lekko ją lekko obracać. – Podoba ci się jej kolor?

Przyjrzałam jej się. Podobała mi się. Choć nie wiem, czy chodziło o jej wygląd, czy o to, że jest droga. Miałabym wybrzydzać rzeczy, na które nigdy nie będzie mnie stać?

– Jest bardzo ładna. Cała – odpowiedziałam. – Mama na pewno się ucieszy – dodałam, na co Sebastian się uśmiechnął.

Kiedy byliśmy przy kasie, czułam na sobie zdumiony wzrok kasjerki. Nic dziwnego. W końcu gdzie mi do mężczyzny...

W końcu wyszliśmy ze sklepu, a ja mogłam odetchnąć. Nie zniosłabym dłużej spojrzeń ludzi.

– Proszę – powiedział Sebastian i podał mi kurtkę. – Załóż ją.

Popatrzyłam na chłopaka, jakby z choinki się urwał.

– Kupiłem ją dla ciebie. Chciałem poznać twoją obiektywną opinię na temat tej kurtki, dlatego wziąłem większy rozmiar, który potem wymieniłem – wytłumaczył. – Załóż ją. Ja nie zbiednieję, a tobie na pewno będzie cieplej – dodał, gdy zobaczył mój niepewny wzrok.

Kiedy założyła kurtkę, poszliśmy do auta, a następnie do domu. W końcu jeszcze jakiś czas muszę brać leki. Już nie jestem chora, ale przeziębienie w dalszym ciągu trzyma.

Rozdział 5

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Rozdział 3

Leki muszę brać trzy razy dziennie. Za każdym razem robię to po kryjomu. Jestem pewna, że gdyby Igor się zorientował, że mam leki, to by mi je wyrzucił. I pewnie zadał pytanie „skąd je mam”, a wtedy nie wiedziałaby co odpowiedzieć.

W godzinach popołudniowych zostałam sama w mieszkaniu. Brat gdzieś wyszedł i znając życie, poszedł chlać z kumplami, których nieraz miałam okazję spotkać. Zawsze śmierdzący i lepiący się do mnie. Z początku było to cholernie uciążliwe i męczące, jednak z czasem się przyzwyczaiłam i po prostu zaczęłam ich ignorować.

Westchnęłam.

Przywykłam do robienia czegoś. W pracy cały czas jestem zajęta. Będąc w domu, co mogę robić? Jedynie posprzątać... i chyba właśnie to zrobię.

Swój pokój posprzątałam błyskawicznie. Rzadko w nim bywam, więc miałam mało roboty. Kuchnia zajęła mi trochę więcej czasu, a po niej przeszłam do pokoju Igora. I tu czeka mnie najwięcej pracy.

Wzięłam worek na śmieci i zaczęłam wrzucać do niego puszki po piwie, szklane butelki po wódce i puste paczki po chipsach. Mój brat codziennie ma „ucztę”, dlatego tego tak dużo.

Chciałabym mu powiedzieć, że jeśli długi czas będzie prowadzić taki tryb życia, to w końcu jego organizm nie wytrzyma, a w efekcie mężczyzna umrze. Jednak wiem, że to nic nie da. Nic sobie z moich ostrzeżeń nie zrobi.

~~~~

Po dwóch piwach moja wyobraźnia „ruszyła”.

Mógłbym rodzicom powiedzieć dobitnie nie! I koniec.

Jednak znając ich, to nic nie da i dalej będą mi truli, żebym znalazł narzeczoną. Potem dojdzie ciocia, wujek, babcia, dziadek...

I to na tyle z mojego pierwszego pomysłu.

Jednak szybko do mojej głowy wkradł się nowy.

Mógłbym znaleźć kobietę, która tylko będzie udawała moją narzeczoną. Do świąt. Potem się rozstaniemy. Będzie to dla mnie bardzo bolesne. O tak, bolesne...

I cóż, przez jakiś czas będę nadal myślał o mojej byłej, a w tym czasie nie będę szukał nikogo innego, bo moje serce rozpadło się na milion kawałków.

Świetny plan... tylko taki mały szczegół – nie mam żadnej kobiety, która nadawałaby się na moją „narzeczoną.

W zasadzie w moim życiu ogólnie jest mało kobiet. Rodzina, córka znajomych rodziców, moja koleżanka z dzieciństwa i...

Bingo!

Siedzę w samochodzie i wypatruję Moniki – dziewczyny, która od wczoraj zdążyła zawrócić mi w głowie. Szanse na to, że ją zobaczę są bardzo niskie, bo jest ciemno. Zresztą, jeśli jest na tyle odpowiedzialna i mnie posłucha, to zostanie w domu. Wówczas jej nie zobaczę. A w zasadzie, po to tu przyjechałem.

Nagle zaświeciła mi żarówka w głowie.

Wyszedłem z auta i wyciągnąłem z tylnych siedzeń torebkę. Następnie rozejrzałem się po okolicy.

Skrzywiłem się.

Trochę się boję zostawiać samochód w takiej dzielnicy, ale spotkać ją muszę.

Podszedłem do pierwszego przechodnia, którego zobaczyłem.

– Dzień dobry. Nazywam się Sebastian Zieliński – przedstawiłem się. – Jestem lekarzem i przyjechałem do państwa Łukasików. Niestety zgubiłem kartkę z adresem. Czy byłaby pani na tyle miła i podała mi ich adres? – spytałem. Kiedy zauważyłem podejrzliwy wzrok kobiety, podniosłem do góry torbę z przyrządami lekarskimi.

Uśmiechnęła się. Podała mi dokładny adres i powiedziała, żebym pozdrowił Monikę. Dziewczyna pewnie jest lubiana.


Przed drzwiami naszły mnie wątpliwości.

Co powiem?

Będziesz udawała moją narzeczoną? Przecież mnie wyśmieje!

Dobra. Zrobiłem pierwszy krok, zrobię i drugi.

Zapukałem.

Moje serce biło jak oszalałe. Nie mogłem opanować nerwów.

Kiedy drzwi się otworzyły, Monika zrobiła wielkie oczy. Nie wiedziałem, co myśli o tym, że do niej przyszedłem. Może ją wystraszyłem, bo wiem, gdzie mieszka?

– Po co tu przychodziłeś? – spytała z przestraszoną miną. Zaczęła się rozglądać po klatce.

Takiego powitania się nie spodziewałem. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Patrzyłem jak dziewczyna rozgląda się na boki i stąpa z jednej nogi na drugą.

Po chwili zacisnęła usta, spojrzała na mnie i, łapiąc mnie za rękaw kurtki, zaciągnęła do środka, następnie zamykając drzwi.

Zacząłem się rozglądać dookoła. Jest porządek, ale mieszkanie samo w sobie jest... paskudne. Do tego jest tu strasznie zimno.

Spojrzałem na dziewczynę, która wyczekiwała mojej odpowiedzi. Wyglądała na przerażoną.

– Mam sprawę – zacząłem. I co dalej? – Czy moglibyśmy gdzieś usiąść? – spytałem niepewnie.

– To zły moment – powiedziała.

Chciała coś dodać, ale, gdy usłyszała otwierany zamek do drzwi wejściowych, ponownie mnie pociągnęła za rękaw kurtki. Wpadłem do jakiegoś pokoju. Monika kazała mi uklęknąć za jakimiś pudłami i przyłożyła palec do ust, co miało oznaczać, że mam się nie odzywać. Następnie odeszła kilka kroków.

Po chwili drzwi wejściowe zaskrzypiały, a ja zacząłem się zastanawiać czy dziewczyna ma chłopaka? Jest piękna, więc pewnie niejednego onieśmieliła. To jest niemożliwe, żebym się zauroczył w zajętej dziewczynie...

– Gdzie jest kolacja? – Usłyszałem niewyraźny, męski głos. – Gdzie jest kolacja?! – warknął mężczyzna, gdy Monika nie odpowiadała.

– Nie zdążyłam zrobić – odpowiedziała cicho, a mnie zrobiło się jej żal.

Może to jej rodzina? Ojciec, brat?

Wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem jak ktoś uderzył mocno o ścianę. Chciałem wstać, zobaczyć czy dziewczyna jest cała, ale pewnie narobiłbym jej problemów. Ale, cholera! Jeśli on jej coś zrobi, to nie wybaczę sobie, że nic nie zrobiłem, chociaż mogłem.

– Igor..

– Jeśli następnym razem nie zrobisz śniadania, obiadu lub kolacji, inaczej porozmawiamy – powiedział mężczyzna. – Idę spać.

Usłyszałem ciche kroki obok pudeł. Następnie ktoś rzucił się na łóżko, które zaskrzypiało. Chwilę jeszcze trwałem w bezruchu. W końcu zobaczyłem jak Monika klęka naprzeciwko mnie.

– Nic nie mów – szepnęła tak cicho, że ledwo usłyszałem to, co do mnie mówi.

Pokazała mi, abym wstał. Kiedy to zrobiłem, machnęła ręką, abym poszedł za nią. Po chwili znaleźliśmy się za drzwiami. Monika uprzednio wzięła ze sobą sweter. Ten sam, cienki sweter.

– Nie mogę rozmawiać – powiedziała, aby przerwać ciszę, która miedzy nami zaistniała.

– To nie zajmie dużo czasu. – Skoro już zacząłem, to chcę skończyć. – Możemy się gdzieś przejść – spojrzałem na jej sweter – albo pójść do mojego samochodu. – Tam przecież jest klimatyzacja.

– Dobrze – zgodziła się bardzo niechętnie.

Po kilku minutach znaleźliśmy się w moim aucie. Monika wyglądała na bardzo spiętą, a ja nie byłem lepszy. W jaki sposób zacząć mówić o moim planie?

– Igor to twój brat? – Zacząłem inaczej, aby trochę rozluźnić atmosferę.

Dziewczyna przytaknęła głową i spuściła wzrok.

Temat jej brata był chyba nieodpowiedni.


Zmrużyłem oczy, bo zobaczyłem, że twarz, a w zasadzie policzek dziewczyny, jest lekko czerwony. Może gdybym nie był lekarzem, pomyślałbym, że to z zimna, albo na prawy policzek nałożyła za dużo makijażu. Jednak miałem już kilka przypadków przemocy w rodzinie i to mi właśnie na to wyglądało.

– Monika – zacząłem niepewnie. Kiedy dziewczyna na mnie spojrzała, kontynuowałem: – Czy twój brat... stosuje wobec ciebie przemoc? – Dziewczyna natychmiast spuściła głowę.

Delikatnie dotknąłem jej podbródek i podciągnąłem do góry.

To, co widziałem, było ewidentnie wynikiem uderzenia.

Monika przełknęła ślinę.

– Możesz to zgłosić...

– Nie! – warknęła, a mnie zdziwiło jak mocny głos potrafi mieć. – Chcesz czegoś jeszcze, bo się spieszę?

Jasne, spieszy się... do Igora?

Teraz albo nigdy.

– Wiem, że to, co teraz powiem będzie irracjonalne, ale... – Zatrzymałem się. – Ten dług wdzięczności nadal aktualny?

Monika niepewnie przytaknęła głową.

– Moi rodzice każą mi do dwudziestego czwartego grudnia przedstawić im swoją narzeczoną.

– Co ja mam z tym wspólnego? – spytała, gdy się zawiesiłem.

– Chciałbym, abyś to ty zagrała moją narzeczoną. – W końcu z siebie wydusiłem. Widząc przerażoną minę dziewczyny, szybko dodałem: – To nie są oświadczyny! Po prostu chciałbym, abyś udawała moją narzeczoną, tylko udawała.

Monika chyba nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą powiedziałem, bo siedziała nieruchomo z otwartą buzią i oczami.

– Nie mogę – powiedziała w końcu.

– Dlaczego? Będziesz miała osobny pokój...

Monika mi przerwała jakby nie o to chodziło.

– Miałeś okazję dowiedzieć się jaki jest Igor, a to i tak jeszcze nic. Nie wiem jakby zareagował, gdybym go zostawiła. Poza tym... kto uwierzy, że taki mężczyzna jak ty chciałby się umawiać z taką dziewczyną jak ja?

Nie wiedziałem co powiedzieć. Jakich użyć argumentów. Nie chodzi o to, że nie mógłbym być z taką dziewczyną jak ona. Gdybym się zakochał, nie miałoby dla mnie znaczenia skąd pochodzi, ani jak wygląda czy inne bzdety.

Bardziej zastanawiałem się nad jej bratem. Faktycznie mógłby zrobić jej krzywdę. Nie chcę jej narażać na niebezpieczeństwo.

Przyszedł mi do głowy pomysł. Jest on chory, ale czego nie robi zdesperowany człowiek...

– Jeśli przez jakiś czas będziesz udawała moją narzeczoną – mówiłem i patrzyłem dziewczynie w oczy – kiedy skończymy tą szopkę, kupię ci kawalerkę.

Monika spojrzała na mnie niedowierzająco. Pomrugała kilka razy oczami i chciała otworzyć drzwi, ale je zablokowałem. Odwróciła się w moją stronę, a w oczach miała łzy.

– Posłuchaj – powiedziałem szybko. – Mówię prawdę. Jeśli zgodzisz się na udawanie mojej narzeczonej, naprawdę kupię ci kawalerkę, pieniądze to nie problem. Pracę już masz, więc dasz radę ją utrzymać. A ja cholernie potrzebuję dziewczyny, która zagra moją narzeczoną.

– Załóżmy, że się zgadzam – powiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. – Co potem? Po prostu ze sobą zerwiemy? Powiesz rodzicom prawdę?

– Zerwiemy – przyznałem spokojnie. – Cały plan mam obmyślony. Jutro po ciebie przyjadę i pojedziemy do mnie. Tam ci wszystko dokładnie wytłumaczę. Zgadzasz się?

– Nie wiem – odpowiedziała cicho po chwili namysłu. – Dobranoc – powiedziała i odwróciła się w stronę drzwi. Złapałem ją delikatnie za rękę.

– Zastanów się. Będę tutaj jutro o dwunastej. Wtedy dasz mi odpowiedź. – Monika przytaknęła głową i wysiadła.

Patrzyłem na dziewczynę. Na jej delikatne ruchy.

Propozycja z kupnem mieszkania była odważna. Nie wiem czy naprawdę mi uwierzyła.

Kiedy Monika zniknęła z mojego pola widzenia, ruszyłem do domu.

Rozdział 4

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna

Rozdział 2

Kiedy się obudziłam i spojrzałam przez okno, zobaczyłam, że jest już jasno. Chciałam szybko wstać, gdyż już i tak spóźniłam się do pracy. Jednak, gdy tylko podniosłam się do pół siadu, poczułam przeszywający ból głowy i ponownie znalazłam się w pozycji leżącej. Zaczęłam się zastanawiać czy to przez wczorajszą gorączkę. Dotknęłam czoła ręką, ale trudno mi było samej stwierdzić czy mam odpowiednią temperaturę.

Pomyślałam, że tak czy inaczej nie pójdę dzisiaj do pracy. Postanowiłam powoli wstać z łóżka, zejść na dół i spytać Sebastiana czy mogę od niego zadzwonić. Muszę uprzedzić swoją szefową, że dzisiaj już nie pokażę się w pracy, a jestem pewna, że odpuści mi ten jeden dzień.

Kiedy otworzyłam drzwi, poczułam piękny zapach. Zamknęłam oczy i wciągnęłam go przez nos. Następnie skierowałam się w stronę salonu. Nigdzie nie widziałam Sebastiana, więc wróciłam do przedpokoju i ruszyłam do kuchni.

Tam moim oczom ukazał się mężczyzna... w fartuszku. Po chwili wyczuł moją obecność i się odwrócił.

– Wstałaś – stwierdził. – Zaraz będą naleśniki, więc możesz już usiąść w salonie.

Naleśniki? Jak ja dawno czegoś tak dobrego nie miałam w ustach. W zasadzie rzadko kiedy mam okazję zjeść śniadanie w domu.

– Sebastian – zwróciłam się do chłopaka. Kiedy na mnie spojrzał, kontynuowałam: – Mogę od ciebie zadzwonić do pracy? – Poczułam, że muszę się wytłumaczyć.

Mężczyzna przez chwilę mi się przyglądał, a następnie zmniejszając ogień, wyszedł z kuchni. Powędrowałam za nim.

Znaleźliśmy się w jego sypialni, a ja zamiast się skupić na telefonie, była oczarowana i wpatrzona w pokój. Ściany były koloru jasno-niebieskiego, co zapewne miało powiększyć optymalnie pokój. Dwuosobowe, białe łóżko miało tego samego koloru baldachim, a naprzeciwko łóżka, na ścianie wisiało ogromne lustro. Pod lustrem była średniej wielkości komoda, na której znajdowały się dezodoranty i perfumy.

– Proszę – powiedział Sebastian. Wzięłam od niego telefon. – Jeśli będziesz chciała, po śniadaniu również możesz zadzwonić.

– Dziękuje – odpowiedziałam cicho.

Wyszłam z pokoju razem z mężczyzną, ale zostałam w przedpokoju i wybrałam numer do szefowej.

Tak jak myślałam, zgodziła się. Kiedy powiedziałam jej, że mam zapalenie oskrzeli, wręcz mi kazała zostać dwa tygodnie w domu. Niechętnie, ale jej posłucham. Poprosiłam jeszcze, że gdyby Igor pytał, gdzie byłam w nocy, to aby powiedziała, że pracowałam. Zgodziła się. Następnie powędrowałam do salonu, gdzie śniadanie już było na stole.

Oddałam Sebastianowi telefon i usiadłam naprzeciwko niego. Nałożyłam sobie naleśnika na talerz i posmarowałam go truskawkowym dżemem.. Zatapiając się w jego cudownym smaku, odpłynęłam w inny świat.

Podczas śniadania nie rozmawialiśmy, czasem tylko wymienialiśmy uśmiechy. Pod koniec posmutniałam. Wiedziałam, że już raczej nie wyjdę z domu najedzona.

Łącznie zjadłam trzy naleśniki, choć z chęcią zjadłabym więcej, ale nie chciałam wyjść na łakomczucha. Sebastian zabrał talerze i poszedł do kuchni.

Wzięłam łyk herbaty i zaczęłam się zastanawiać ile mężczyzna ma lat.

Wygląda na młodego, ale skoro jest lekarzem to musi mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat.

Kiedy wszedł do pokoju, miał ze sobą reklamówkę. Podszedł do mnie i wyciągnął ją przed siebie.

Zdziwiona zmarszczyłam czoło.

– Rano wyskoczyłem do apteki po twoje leki – wytłumaczył.

Patrzyłam na Sebastiana wielkimi oczami. Co on zrobił?

Wydał swoje pieniądze na MOJE leki, które kosztowały ponad sto złoty?!

Pokręciłam przecząco głową.

– Nie mogę tego przyjąć. – Pomachałam rękoma przed reklamówką.

– Dlaczego?


Zastanowiłam się chwilę.

Po chwili ponownie pokręciłam głową.

– A kupisz sobie sama? – spytał podejrzliwie. Czy on naprawdę tak bardzo się mną przejmuje?

Nie. Nie mam pieniędzy.

Spojrzałam na swoje stopy.

Mężczyzna westchnął.

– Więc je przyjmij. W środku jest rozpiska, kiedy co masz brać – dodał i położył reklamówkę z lekami na ławie.

Pół godziny później byłam w samochodzie Sebastiana. Protestowałam, ale postanowił odwieźć mnie do domu. Nie chciałam, żeby Igor zobaczył, że wróciłam autem. Mógłby pomyśleć, że mam sponsora i właśnie tam spędziłam noc, a tak mam alibi – pracę.

Po drodze nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Zastanawiałam się, czy mężczyzna jest zły moim odmawianiem przyjęcia leków. No, ale jak to możliwe, że facet, który zna mnie od wczoraj, kupił za swoje pieniądze leki?

A jednak. Kupił.

Wczoraj uratował mnie przed gwałtem, zbadał, mogłam się przespać w ciepłym pokoju, dzisiaj zrobił przepyszne śniadanie i kupił mi leki...

Kiedy dojeżdżaliśmy, powiedziałam Sebastianowi, aby zaparkował pod drzewem. Tak zrobił. Kiedy miałam otwierać drzwi, na chwilę się zawiesiłam. Spojrzałam na mężczyznę.

– Dziękuję, za wszystko co dla mnie zrobiłeś – zaczęłam. – Czy mogłabym ci się jakoś odwdzięczyć? – spytałam niepewnie. Chcę mieć czyste sumienie.

Sebastian z początku był zdziwiony, ale po chwili uniósł lekko kąciki ust.

– Tak – odpowiedział stanowczo, a ja poczułam strach. – Dbaj o siebie – powiedział, a ja wypuściłam powietrze z ust, co nie uszło uwadze chłopakowi.

Pomachałam uśmiechnięta ręką i wyszłam.

– Jeszcze raz dziękuję. – Zamknęłam drzwi od samochodu i skierowałam się do swojego mieszkania.

Miałam nadzieję, że Igor jeszcze śpi.

~~~~

Siedzę na kanapie u rodziców w pokoju i zastanawiam się po co mnie do siebie zaprosili. Czyżby znowu coś wymyślili? Może chcą mi przedstawić nową kandydatkę? Albo dali już sobie spokój ze swataniem mnie – to by mnie bardzo ucieszyło.

– Posłuchaj, Sebastianie – zaczął mój ojciec. – Stale odrzucasz nasze kandydatki, nie wiem czemu, bo kilka z nich byłoby idealnymi żonami. – Zrobił pauzę. – Damy ci wolną rękę.

Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.

Czy to możliwe, żeby przestali na mnie naciskać w kwestii małżeństwa?

Nie mogłem ukryć swojego uśmiechu.

– Nie, kochanie – powiedziała delikatnie mama. – Chyba źle zrozumiałeś ojca. Ty możesz sobie wybrać narzeczoną, ale... na święta masz nam ją przedstawić.

Wyplułem kawę, którą właśnie piłem.

Oni chyba zwariowali!

– Mam w miesiąc poznać jakąś dziewczynę, pokochać ją i się jej oświadczyć?! – spytałem niedowierzająco, z lekko przymrużonymi oczami.

Przecież to absurd!

– Masz czas do Wigilii. Podczas kolacji chcemy poznać twoją wybrankę. Koniec rozmowy – powiedział ojciec. Wstał i podszedł do barku z alkoholem.

Natychmiast wstałem. Zabierając swoją kurtkę, wyszedłem trzaskając drzwiami.

Oni chcą ode mnie niemożliwego!


~~~~

Kiedy weszłam do mieszkania, od razu poczułam nieprzyjemną woń alkoholu. Nie chciało mi się wierzyć, że Igor już od rana pił?

Zamknęłam delikatnie za sobą drzwi i udałam się po cichu do pokoju. Przeszłam niezauważona.

Szybko schowałam leki pod łóżko. Nie wiem do czego jest zdolny Igor... i wolę się nie dowiedzieć.

Po chwili usłyszałam skrzepnięcie.

Odwróciłam się i zauważyłam Igora, który miał sine i zaczerwione oczy.

– Miło, że zaszczyciłaś brata obecnością – powiedział niewyraźnie chwiejąc się na boki.

Spuściłam głowę.

– Byłam w pracy – odpowiedziałam cicho. Zastanawiałam się czy dotarło to do uszu Igora.

Mężczyzna powoli do mnie podszedł. Ścisnął mnie mocno za ramię i podciągnął do góry. Czułam od niego nieprzyjemny zapach.

– Masz mi mówić, kiedy zostajesz na noc w pracy, rozumiesz?! – warknął i uderzył mnie w twarz.

Momentalnie złapałam za policzek ręką. A kiedy Igor mnie puścił, upadłam na podłogę.

Po chwili mężczyzna prychnął i wyszedł z pokoju. Po drodze opierał się o ścianę, aby nie upaść.

Zaczęłam płakać.

Co ja takiego zrobiłam, żeby sobie na to zasłużyć?

Z drugiej strony dobrze, że uwierzył w moje kłamstwo. Nie chcę wiedzieć, co by się stało, gdyby zobaczył jak wysiadam z samochodu Sebastiana. Wtedy na pewno nie skończyłoby się na policzku.

~~~~

Jadąc autem do domu, moje myśli skupione były wokół Moniki.

Nie potrafię powiedzieć co, ale coś na pewno mnie w niej zafascynowało. Może po prostu jej uroda? Na pewno nie spotyka się codziennie kobiet o takim wyglądzie. Jest piękna, to pewne.

Ale coś jeszcze musi w niej być... tylko nie potrafię powiedzieć co.

Podoba mi się to jak się porusza; z taką gracją, lekkością. To, że jest taka delikatna, nieśmiała.

Nagle poczułem nieodpartą chęć ponownego spotkania jej. Gdzie dokładnie mieszka, to nie wiem, ale okolicę – znam. W końcu ją dzisiaj odwoziłem, Może gdybym tam podjechał, to trafię na jej wyjście...

Nie, chwila!

To już podchodzi pod obsesję!

Teraz mam ważniejszy problem. Mianowicie: rodzice i ich zachcianka.

Wiem, że nie muszę szukać żony, bo kto mnie zmusi?

Ale nie zniosę ciągłego naciskania ze strony rodziców!

To moja sprawa, kiedy ja się ożenię!

Cóż, do Wigilii mam równo miesiąc. Postaram się coś wymyślić.

Kiedy wysiadłem z samochodu, skierowałem się jeszcze do monopolowego. Moja wyobraźnia po alkoholu jest znacznie lepsza. Zresztą chyba nie tylko moja.

Może wtedy coś wymyślę...

Rozdział 3