Szła sama. Byle przed prosto przed siebie. Do mieszkania, którego domem nazwać nie mogła. Tamten zostawiła daleko za sobą.
Wchodzi po schodach, przekręca klucz i otwiera drzwi. Później idzie do kuchni zaparzyć kubek ciepłej herbaty. Jak każdego dnia zanurzy się w lekturze. Monotonny rytuał. Wszystko byleby nie myśleć.
Mimo że Dominika odcięła się od dawnego życia, zmieniała miasto, a nawet ograniczyła kontakty z rodziną wciąż nękała ją przeszłość. Okrutna, podła przeszłość… tak wielkiego cierpienia, smutku i strachu się nie zapomina. Nie da się ot tak wyrzucić roku życia z pamięci. Gdyby mogła pozbyć się tych wspomnień oddałaby wszystko. Dosłownie…
Siada na kanapie zaczynając czytać. Tylko to jej przynosi ukojenie. Już od najmłodszych lat kochała wziąć książkę do ręki, zagłębić się w niej i jednocześnie znaleźć się w zupełnie innym świecie. O wiele lepszym od tego prawdziwego. Było w tym coś niezwykłego, a zarazem tak banalnego.
Nagle rozbrzmiewa dzwonek. Dziewczyna niechętnie, ale wstaje, bo w końcu kto normalny przychodzi do ludzi o tej porze? To co widzi po otworzeniu drzwi jest niemożliwe. Przed nią stoi chłopak o takich samych ciemnych włosach, niebieskich oczach i identycznym, głupkowatym uśmiechu.
-Zdziwiona? Byłbym wcześniej, ale wiesz jak to jest z polskimi kolejami…- odzywa się na powitanie
-Damian co ty tu robisz? Czemu nie zadzwoniłeś?
-To co już nie można odwiedzić własnej siostry? A nie zadzwoniłem, bo mam zniszczony telefon. Mogłabyś mnie wpuścić?
Odsuwa się, aby go wpuścić. Nie wypada wypędzić własnego brata. Musiał akurat teraz? Mógł to przecież zrobić za tydzień, miesiąc, a najlepiej nigdy.
-Po co przyjechałeś?
-Martwię się o ciebie. Nawet bardzo.
-Nie masz o co, przecież u mnie wszystko w porządku.
-Zmieniłaś się nie do poznania. Wciąż się obwiniasz o to wszystko? Przecież to nie była twoja wina! Ile razy…
-No i co z tego?!-przerywa mu- Wyjdź!! Rozumiesz wyjdź!!!
Była zła, a po jej policzkach spływały łzy. Nie dość że przyjechał bez nawet najmniejszej zapowiedzi to jeszcze wchodził z butami do jej życia. Co ona mu takiego zrobiła? Przecież to są jej prywatne sprawy, a on nie ma się prawa wtrącać.
-Nie jesteś już tą samą Dominiką, którą byłaś kiedyś. Przestałaś się śmiać, cieszyć się małymi rzeczami. Stałaś się zimna niczym lód. Popatrz a siebie, bo wyglądasz jak żywy trup. Zrozum wreszcie że to nie twoja wina!
-Gdybym go wtedy powstrzymała nadal byłby tutaj z nami. Nie zrozumiesz mnie! Nikt mnie nie zrozumie! Przeze mnie on nie żyje! -jej serce jest rozdarte na milion kawałków, a mimo to bije jak szalone.
-Mam coś dla ciebie. Tuż przed śmiercią kazał ci to przekazać. Miał racje mówiąc, że tak będzie. Naprawdę znaliście się na wylot…- jego uśmiech jest posępny, przyznający się do porażki.
Przez chwilę patrzy zdziwiona na kopertę, którą jej podaje. Po momencie osłupienia zabiera ją i otwiera. Dawno nie czytała czegoś z takim przejęciem, nie przegapiając nawet najmniejszego słowa. Łukasz zapewnia ją, że to nie jest niczyja wina. Prosi ją o zapomnienie o tym wszystkim, ułożenie życie od nowa. W jej własnej głowie widzi go jak żywego. Nareszcie znalazła spokój…
Od tamtego dnia minęły dwa lata. Dzisiaj Dominika ma szczęśliwe i spokojne życie. Zmieniła swój sposób myślenia, odnowiła dawne kontakty. Jednak mimo tego nie zapomniała, ale nauczyła się z tym żyć. Była mu to winna. Nie wszystkie wydarzenia da się odrzucić w zapomnienie…
KONIEC