- Ula! – Krzyknął za nią Kamil
Biegła przed siebie. Na chwilę zatrzymała się i rozglądała gdzie jest. Nie znała tych okolic. W pobliżu domu była tylko łąka i drzewa. Zakręciło jej się w głowie. Stanęła. Kamil zaraz wybiegł za nią. Dogonił ją. Była już cała mokra. Koszulka którą miała na sobie otuliła jej ciało podkreślając zgrabną sylwetkę. Włosy pod wypływem wilgoci pokręciły się. Nie drżała z zimna. Kamil chwycił ją za rękę. Wyrwała się lecz już nie uciekała.
- Ula zaczekaj!
Odwróciła się w jego stronę. Makijaż miała rozmazany. Twarz całą mokrą.
Kamil spojrzał na nią. Wyjątkowo troskliwie. Przyglądał się jej długo. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Poczuł ukłucie w sercu. Zbliżył się. Chwycił ją w pół. Chciał pocałować. Puścił. Zachowywał się jak szalony. Ona stała bez ruchu. Deszcz spływał po niej jak po kaczce.
- Ula! Boże! Czy Ty widzisz co ze mną robisz?! Przepraszam Cię! – W końcu wydusił z siebie
- Kamil o co Ci w ogóle chodzi?! Po co mnie tu przywiozłeś?
- Ula! Przepraszam cię za to jaki byłem. Za to jak cie potraktowałem, ale to było …- przerwał. Podszedł bliżej i objął ją za ramiona. Spojrzał jej w oczy. Były załzawione lecz szeroko otwarte i pełne jakiejś nadziei.
- To było co? – Zapytała cicho. Chciałeś się mną zabawić ale gdy zobaczyłeś że ci się to nie uda to odpuściłeś i zerwałeś. Szkoda tylko że ja uwierzyłam w każde twoje słowo. Umiesz krzywdzić. Byłam głupia. – spuściła głowę. Kamil wciąż ja obejmował i patrzył na nią. Deszcz przestał padać. Było już po dwudziestej drugiej. Zrobiło się całkiem ciemno. Wokół panowała cisza.
- Ula, Ula..jak Ty nic nie rozumiesz!
- To mi wytłumacz bo nie ogarniam już tego wszystkiego – powiedziała spokojniej. W głosie słychać był żal ale również wyrozumiałość i troskę. Podniosła głowę. Czuła znów jego bliskość. Myśli na chwilę odbiegały. Zapomniała gdzie jest. Zapomniała że ktoś ją tu przywiózł przemocą. Nagle to przestało mieć znaczenie. On był znowu tak blisko niej. Trzymał ją wciąż za ramiona. Pocałował w czoło. Potem w policzek. Nie broniła się. Rozum walczył z sercem.
- Kamil przestań, proszę się – wyszeptała.
- Ula to wszystko jest zupełnie inaczej. Ula zrozum! – zamilkł. Nie było mu łatwo. Patrzyła na niego jak zahipnotyzowana. Chwytała każde jego słowo.
- Ula zrozum!- prawie wykrzyczał – Nikt jeszcze nie działał na mnie tak jak ty! Przy nikim tak się nie czułem jak przy tobie! Wywołałaś u mnie uczucia o których wcześniej nie miałem pojęcia. To ja byłem głupi! Zerwałem bo czułem się przy tobie taki mały, nic niewart! Wciąż zadawałem sobie pytanie dlaczego zwróciłaś na mnie uwagę skoro mogłaś mieć każdego lepszego ode mnie! Nie zasługiwałem na ciebie lecz co dzień o tobie myślałem. Nie potrafiłem skupić się na czymś tak bardzo by o tobie nie myślec. Wypełniałaś każdą moją myśl. Noce były koszmarem. Pragnąłem znowu poczuć twoje usta, dotknąć twojego ciała. Zacząłem bać się, że oszaleje. Ula, słońce nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo żałowałem swojej decyzji. Boże jak ty pięknie wyglądasz! Wybacz mi. Wybacz mi moją obojętność. Wybacz mi, że cię tutaj przywiozłem ale dłużej już nie mogłem! Musiałem ci to powiedzieć. Proszę cie wybacz mi i uwierz ten ostatni raz. Nie wiem na co liczę ale wiedz jedno – zakochałem się w tobie! Nigdy nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, nigdy nawet w to nie wierzyłam, ale dzisiaj już wiem że cię kocham! Kocham cię Ula i proszę o wybaczenie…- przerwał. Puścił jej ramiona. Wciąż jednak spoglądał na nią jakby czekał odpowiedzi. Odpowiedzi której pragnął uzyskac. Milczała. Serce waliło jej jak szalone. Oderwała od niego wzrok. Dotknęła jego dłoni jakby chcąc sprawdzić czy nie pęknie jak bańka mydlana. Upewnić się że to nie sen. Że to jawa. Że słowa które słyszy nie są tylko jej wyobraźnią a on zaraz zniknie. On jednak wciąż stał przed nią. Żywy. Nie znikał. Ten którego pokochała wyznał jej miłość! W głowie jeszcze wciąż słyszała te słowa. Łzy spłynęły jej po policzku. Łzy szczęścia. Kamil stał bez ruchu. Nie wiedział czego oczekiwać. Zdawał sobie sprawę że ją skrzywdził. Nagle chwyciła go za ubranie i potrząsając powiedziała:
- Kamil, Ty głupku już dawno ci wybaczyłam, już dawno bo cię kocham! Boże jak ja Cię kocham! Dlaczego tego nie widziałeś. Nie było nocy żebym o Tobie nie myślała a Ty.. – nie dokończyła gdy jej przerwał. Objął jej twarz i pocałował. Delikatnie i namiętnie. Zamknęła oczy i oddała pocałunek. Czas się dla niej znowu zatrzymał. Chciała aby ta chwila trwała wieczność. Przytuliła go mocno uśmiechając się. Był jej. Ona była jego. Już nie miała wątpliwości czy coś do niej czuł. Teraz była pewna że ją kocha i zawsze kochał. Szczęście. To właśnie czuła. Na to tyle czekała.
Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Burza przeszła i chmury odsłoniły gwieździste niebo. Była pełnia. Księżyc oświetlał ich ciała. Weszli do domu lecz tej nocy nie przespali. Ta noc należała do nich.
Koniec
Estera Serafin