E-opowiadania

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Czy Ty również drogi czytelniku masz czasami wrażenie, że żyjesz w jakimś Matrixie? Twoja rodzina, znajomi i małżeństwo jest jedną wielką fikcją. Co jakiś czas musisz dostać w mordę na otrzeźwienie, podnieść się, otrząsnąć i iść dalej w tym wyimaginowanym świecie.
Czy również jest Ci czasami wstyd się przyznać przed samym sobą, do tego gdzie się obecnie znajdujesz? Jak wiele omija Cię przez to co poświęciłeś? Jednakże jesteś nierozerwalnie związany ze swoim obecym życiem, nie możesz odejść...nie bo sumienie Ci nie pozwala.

No właśnie "Sumienie"- czy aby nie masz wrażenia, że tylko Ty je posiadasz i jesteś głupcem, że tak przejmujesz się losem swoich bliskich?
Dzisiaj myślę, że gdyby nie moje dziecko, które absolutnie zawładneło moim życiem i nadało jemu sens moja przygoda zwana "życiem" dawno by się zakończyła.
"Podziwiam"  - to chyba dobre określenie, autorów blogów o ekskluzywnym, pełnym seksu i drogich perfum życiu. Długo zastanawiałam się gdzie żyją Ci ludzie. Jak jest tak żyć? Czy tylko ja jestem tak "normalna" - w swojej ocenie oczywiście. Czy naprawdę, gdybym nie została żoną, a następnie mamą w tak młodym wieku miałabym szansę aby tak żyć? Być może to tylko fantazje autora, być może jest to coś o czym nie mówi się głośno.
Czasami dzieje się coś co sprawia, że na chwilę zmieniasz swój pogląd na świat. Jest to właśnie przysłowiowe "dostać w mordę". Dostać w mordę to jak dla kobiety powiedzieć "nie" 6× razy w tygodniu wiadomo w jakiej sytuacji... Dostać w mordę to jak odkryć, że od miesięcy Twój mąż zbiera kompromitujące Ciebie zdjęcia i smsy. A przecież wydawało Ci się, że nie dzieje się w waszym związku nic złego i wcale nie ożenił się z Tobą dla kasy...

No właśnie dzisiaj może trochę o nim...

Poznałam go może jakieś 8 lat temu. Mieliśmy wspólnych znajomych, zaprzyjaźnilismy się, a cztery lata później byliśmy już parą. Pamiętam, że strasznie imponował mi fakt, że zostawił swoją dziewczynę dla mnie. Myślałam, że się zakochał bez pamięci... Myślałam, że tak jak ja czuł motyle w brzuchu, łomotanie serca i wiele innych objawów, które spotykają zakochanych.
Spokojnie...
Po ślubie dopiero dowiedziałam się, ze prawdziwą przyczyną rozstania z tą dziewczyną była jej zdrada. Zdrada - w "czworokącie" z trzema facetami.
Może dobrze, że oszczędził mi tej informacji na początku naszego związku, bo obawiam się, że nie 19nastoletnia dziewica mająca na koncie kilka "lodów" i innych niewinnych  zabaw z chłopakami uciekła by w popłochu. A może i wcale nie dobrze? Zapewne gdybym za niego nie wyszła, mieszkałabym już w Stanach. Miałabym pracę która kocham i dyplom najlepszej uczelni.
Niestety lub stety stało się jak się stało. Gwoździem do trumny było odkrycie przez jego rodzinę, jakimi samochodami jeżdżą moi rodzice, gdzie pracują i fakt, że właśnie kupili mi mieszkanie w samiutkim centrum Warszawy.
Ślub po 2 latach związku co przez mój młody wiek budziło wiele kontrowersji wśród najbliższych. Po roku oczywiście "wzorcowo" pojawia się dziecko.

Dziecko które związało nas na zawsze.

Dziecko, które bez wątpienia jest najwiekszym szczęściem jakie mnie w życiu spotkało i nadało jemu sens.
Dziecko, któremu oddaję się w całości, które kocham miłością kosmiczną i niewyobrażalną.

Miłością, której tak bardzo czasami mi brakuje. Której brakowało mi gdy sama byłam dzieckiem i kiedy pierwszy raz kogoś pokochałam.

Może to właśnie stąd wynika ta moja niska samoocena, która zdąrzyłes już pewnie zauważyć drogi czytelniku?  Może w Twoim życiu dzieje się podobnie?

Pozdrawiam D.