Młody czytelnik często sięga po książkę z konieczności, a czas spędzony na czytaniu uważa za stracony. Aby zmienić ten stan rzeczy i pobudzić do refleksji młode pokolenie, trzeba naprawdę wyjątkowego zjawiska, które zaskoczy i zadziwi znudzonego czytelnika. W moim przekonaniu taką pozycją jest „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza., lecz do tego miana nie może pretendować „Granica” Zofii Nałkowskiej. Ograniczę się do wzięcia pod uwagę tylko tych dwóch pozycji ze względu na to, iż są to lektury szkolne i reprezentatywne dzieła wyżej wymienionych autorów.
„Granica” i „Ferdydurke” posiadają wiele różnic dzielących te powieści, jednak poruszają podobne problemy jak i stosunki społeczne, egzystencjonalne problemy jednostki, względność ludzkich sądów o człowieku. Sposób przedstawienia, inne ujęcie, postawienie tych problemów przez Gombrowicza czyni z „Ferdydurke” powieść uniwersalną, zrozumiałą wszędzie, nie tylko w Polsce. Nałkowska patrzy wyraźnie na sprawy przez pryzmat polski – wyrazisty, lecz zarazem zniekształcający. Fabuła „Ferdydurke” jest zaskakująca i fascynująca, utrzymana w konwencji groteskowego komizmu. Natomiast Nałkowska opowiada los głównego bohatera Zenona Ziembiewicza na początku, chcąc później zagłębić się w analizę postępowania postaci, która wydaje się nudna i monotonna. Stefan Żeromski uzyskał ten sam efekt w „Przedwiośniu”, lecz na początku nie zniechęcał czytelnika streszczając powieść.
Głównym problemem „Ferdydurke” jest sprawa formy rozumianej jako system stereotypów myślenia, wypowiadania się czy postępowania. Dramatyzm polega na tym, iż istota ludzka nie wyraża się bezpośrednio, spontanicznie, lecz zawsze w określonej formie. Józio, główny bohater, zostaje przychwytywany trzy razy przez otaczające go formy. Ucieczka nie przynosi spodziewanej swobody, a jedynie poczucie zagubienia, chaosu, braku krystalizacji.