💕 Enemies to Lovers | Liceum
Wspólny projekt?
Maja i Oskar – dwoje licealistów zmuszonych do siedzenia razem przez cały ostatni rok szkoły. Ona uważa go za aroganta, on ją za nudziarę. Ale kiedy muszą razem przygotować projekt, granica między nienawiścią a czymś więcej zaczyna się zacierać.
Rozdział 1: Chłopak, którego nie znoszę
Pierwszy dzień maturalnej klasy liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie zawsze pachniał jak kiepski remake tego samego przedstawienia. Maja Wilczyńska, notoryczna obserwatorka ludzkich dziwactw i autorka ukrytych esejów o życiu szkolnej młodzieży, nienawidziła tego rytuału. Uważała go za pretensjonalny teatr, w którym każdy odgrywa swoją rolę – prymusa, buntownika, gwiazdy – zanim rzeczywistość dorosłego życia sprowadzi ich na ziemię. Wolała siedzieć z tyłu, z nosem w książce, niewidzialna.
Los jednak, jak to często bywa, miał dla niej inne plany. Pani profesor Łukaszewska, energiczna polonistka o uśmiechu szerszym niż okładka Sienkiewicza, ogłosiła:
– W tym roku, kochani, zmieniamy układ. Siadacie w parach, alfabetycznie!
Maja zamarła. Wilczyńska… Kto był przed nią? I kto za nią?
– …Wilczyńska, Maja i… Zajączkowski, Oskar! – perorowała profesor. – Ławka pod oknem, drugi rząd!
Maja poczuła, jak jej serce, zazwyczaj niewzruszone, zaczyna pompować adrenalinę. Oskar Zajączkowski. Oskar „Showman" Zajączkowski. Gwiazda szkolnej debaty, przewodniczący samorządu uczniowskiego, uosobienie wszystkiego, co Maja uważała za powierzchowne i ostentacyjne. Jego uśmiech, zbyt szeroki, jego pewność siebie, zbyt oczywista. Dla Mai był chodzącą definicją pustego opakowania, choć z imponującym połyskiem.
Oskar, jak zwykle, pojawił się z opóźnieniem. Przekroczył próg klasy z rozbrajającym:
– Przepraszam za spóźnienie, korki na Marsie!
Wywołał salwę śmiechu. Maja przewróciła oczami tak dyskretnie, jak tylko potrafiła. Podszedł do ławki, na której zdążyła już rozłożyć swoje książki, tworząc niewidzialną barierę.
– No proszę, zaszczyt – rzucił, siadając obok niej z charakterystycznym uśmiechem. – Maja Wilczyńska, czyli nasza lokalna mól książkowy. Nie wiedziałem, że w twoim świecie istnieją takie pojęcia jak „zajmowanie miejsca" poza abstrakcyjną przestrzenią literatury.
Maja podniosła wzrok znad „Pana Tadeusza".
– A ja nie wiedziałam, Oskarze, że twoje królestwo retoryki dopuszcza tak banalne frazesy jako wstęp do rozmowy. Spodziewałam się czegoś bardziej… błyskotliwego.
Oskar uniósł brew.
– No tak. Zapomniałem, że mam do czynienia z krytykiem literackim. Co więc proponujesz? Może coś o egzystencjalnej pustce istnienia licealisty w obliczu nadchodzącej matury?
– Byłoby przynajmniej oryginalniejsze niż „korki na Marsie" – odparła Maja, wracając do lektury.
Ale Oskar nie dał się tak łatwo zbyć.
– Więc tak to będzie? Sarkastyczny humor jako broń masowego rażenia w obronie twojej strefy komfortu? Ciekawe. Z pewnością będzie to najciekawsza lekcja polskiego w tym roku. Dla mnie.
Maja westchnęła. Czuła, że ten rok będzie… intensywny.
Rozdział 2: Wspólny projekt
Kolejne tygodnie utwierdziły Maję w przekonaniu, że jej intuicja była trafna. Każda lekcja polskiego, a potem historii i filozofii, gdzie również siedzieli obok siebie, zamieniała się w słowną przepychankę. Ich ławka stała się epicentrum błyskotliwych dialogów, które dla postronnych obserwatorów były zaledwie niewinnymi przekomarzaniami, ale dla nich – subtelną grą.
— Maja, czy twoim zdaniem Słowacki jest metaforycznym odpowiednikiem internetowego trolla? – zagaił Oskar pewnego razu, pstrykając długopisem.
Maja odłożyła notes i spojrzała na niego z uniesioną brwią.
— Oskar, czy twoim zdaniem demagogia ma coś wspólnego z chęcią bycia w centrum uwagi? Bo jeśli tak, to znalazłeś swoją niszę. Słowacki był tragicznym idealistą, ty jesteś tragicznym celebrytą.
Klasa parsknęła śmiechem. Oskar uśmiechnął się, ale w jego oczach błysnęło uznanie.
— Celebrytą? Wolałbym „influencer myśli". Brzmi bardziej współcześnie.
— Influencer wymaga wpływu. Ty masz tylko zasięg – odcięła się Maja.
Profesor Łukaszewska przerwała im, ale jej oczy błyszczały rozbawieniem.
Tydzień później przyszło zadanie, które sprawiło, że Maja poczuła, jakby los miał sadystyczne poczucie humoru. Wspólna prezentacja. Z Oskarem. O wpływie social mediów na relacje międzyludzkie.
Spotkali się w bibliotece. Maja była już na miejscu z laptopem pełnym statystyk. Oskar pojawił się dziesięć minut później z kawą.
— Spóźnienie to twój brand? – zapytała.
— Punktualność to iluzja społeczna. – Postawił przed nią kubek. – Latte, bez cukru, z mlekiem owsianym. Taką zamawiasz, prawda?
Maja uniosła wzrok, zaskoczona.
— Skąd...?
— Obserwuję ludzi. – Uśmiechnął się. – Widziałem cię raz w kawiarni. Byłaś tak zaabsorbowana książką, że kelnerka musiała trzy razy powtórzyć zamówienie.
Maja poczuła rumieniec na policzkach i szybko wzięła łyk kawy.
Przez następne dwa tygodnie spotykali się prawie codziennie. Początkowo kłócili się o każde zdanie – ona krytyczna wobec jego „pustych frazesów", on sarkastyczny wobec jej „akademickiego puryzmu". Ale z czasem coś się zaczęło zmieniać.
Podczas jednego ze spotkań w pustej klasie Oskar nagle zapytał:
— Dlaczego tak naprawdę mnie nie znosisz?
Maja odłożyła długopis.
— Zbyt... fałszywy. Zawsze masz gotową odpowiedź, zawsze w centrum uwagi. To nie jest normalne.
Oskar zamarł.
— A gdybym ci powiedział, że to tylko obrona? – Jego głos stracił pewność. – Mój ojciec oczekuje, że będę najlepszy. Zawsze. Więc nauczyłem się być widoczny. Bo jeśli wszyscy myślą, że jestem świetny, może tata też w końcu tak pomyśli.
Maja poczuła ściskanie w żołądku.
— Przepraszam. Nie wiedziałam. – Zawahała się. – A ja od rozwodu rodziców stałam się niewidzialna. Łatwiej nie czuć, gdy nie jesteś częścią niczego ważnego.
— Ale jesteś – powiedział Oskar cicho. – Czytam gazetkę szkolną. M.K. To ty, prawda? To, co piszesz... ma znaczenie.
Spojrzeli sobie w oczy. Cisza między nimi była intymna.
— To może przestaniemy udawać? – szepnęła Maja. – Że się nie lubimy.
Oskar uśmiechnął się prawdziwie.
— Umowa.
Prezentacja w piątek była sukcesem. Ona – statystyki i dane. On – narracja i emocje. Uzupełniali się w sposób, który zaskoczył nawet ich samych. Klasa wybuchła brawami.
Gdy wracali do miejsc, Oskar nachylił się do niej:
— Wiesz, Wilczyńska, nie jesteś taka zła, jak cię malują.
— A ty nie jesteś tak irytujący, jak myślałam.
W powietrzu zawisło coś nowego. Coś, czego żadne z nich jeszcze nie potrafiło nazwać.
Rozdział 3: Kiedy zaczynasz go lubić
Wiosna wdarła się do liceum razem z plakatami zapowiadającymi Konkurs Debat Młodego Pokolenia. Temat brzmiał prowokacyjnie: „Czy sztuczna inteligencja zagraża ludzkiej kreatywności?"
Oskar – coroczny faworyt – stanął przed ławką Mai z wymuszonym luzem, który już nie oszukiwał jej tak jak kiedyś.
— Potrzebuję twojego mózgu, Wilczyńska.
— Romantyczne – mruknęła, nie podnosząc wzroku znad notatek z chemii. – Ale mój mózg jest zajęty ratowaniem mojej średniej.
— Mówię serio. – Oskar usiadł na krześle przed nią, odwracając je tyłem. – Wszyscy oczekują, że znów wygram. Tata zarezerwował już miejsce na półce na puchar. Ale tym razem... – Zawahał się. – Tym razem chcę to zrobić dobrze. Nie tylko efektownie.
Maja w końcu na niego spojrzała. W jego oczach nie było zwykłej pewności siebie – był strach.
— Okej – powiedziała po chwili. – Ale pod jednym warunkiem. Żadnych pustych frazesów. Tylko prawda.
— Deal.
Spędzali godziny w bibliotece i u Oskara w domu. Maja odkryła, że jego pokój wcale nie przypomina wystawowego show roomu – był pełen stosów książek o filozofii, etyce, psychologii. Oskar odkrył, że Maja potrafi rozłożyć na czynniki pierwsze każdy argument i złożyć go z powrotem, silniejszy niż przed.
— Twoje argumenty są przekonujące – powiedziała któregoś wieczoru, siedząc po turecku na jego podłodze, otoczona kartkami. – Ale brakuje im szczerości. Brzmisz, jakbyś bronił czegoś, w co sam nie wierzysz.
Oskar przestał pisać i odłożył laptop.
— Czasem trzeba bronić czegoś, w co nie wierzysz, żeby pokazać złożoność problemu. Albo żeby wygrać.
— To nie jest zwycięstwo, Oskar. To... teatr.
— A co jeśli nie potrafię inaczej? – Jego głos nagle stał się cichy. – Co jeśli jedyne, co umiem, to dobrze wyglądać w świetle reflektorów?
Maja podeszła i usiadła obok niego na kanapie.
— To nieprawda. – Dotknęła stosu jego notatek. – Widzę, ile czytasz. Ile myślisz. Problem w tym, że chowasz to za... performansem.
— Bo jeśli pokażę prawdę, a ona nie będzie wystarczająco dobra?
— To przynajmniej będzie twoja – odpowiedziała Maja cicho.
Oskar spojrzał na nią długo, intensywnie.
— Ja po prostu lubię, kiedy rzeczy mają sens. I lubię, kiedy ktoś mnie rozumie. Kiedy ktoś widzi moje prawdziwe ja.
Maja uśmiechnęła się delikatnie.
— Chyba właśnie to robimy. Szukamy prawdy – i w argumentach, i... w sobie nawzajem.
W jego oczach pojawił się błysk czegoś nowego. Nachylił się wolno, niepewnie. Maja nie odsunęła się. Ich czoła się zetknęły, oddechy zmieszały.
— Maja... – wyszeptał.
Telefon Oskara zawibrował głośno. Tata. „Jak przygotowania?"
Moment pękł jak bańka mydlana. Oskar cofnął się, zakłopotany.
— Przepraszam, ja...
— W porządku. – Maja zebrała swoje rzeczy, serce biło jej jak szalone. – Musimy wrócić do pracy. Zostało tylko pięć dni.
Ale oboje wiedzieli, że coś nieodwołalnego właśnie się wydarzyło.
Rozdział 4: Konkurs i pierwsze wyznanie
Dzień finału. Sala gimnastyczna wypełniona po brzegi – uczniowie, nauczyciele, rodzice. Maja siedziała w pierwszym rzędzie, ściskając w dłoniach notes z ich wspólnymi notatkami. Oskar był za kulisami, w granatowym garniturze, który sprawiał, że wyglądał jak ktoś, kto urodził się na scenie.
Ale Maja widziała, jak jego ręce drżały, gdy poprawiał krawat.
Debata rozpoczęła się ostro. Oskar był błyskotliwy, jak zawsze – jego argumenty płynne, głos pewny. Przeciwnik, Michał Nowak z konkurencyjnego liceum, był równie dobry. Parował każdy cios.
— Sztuczna inteligencja może tworzyć dzieła sztuki w sekundy – mówił Michał. – Ale czy to oznacza, że zagraża kreatywności? Nie. To narzędzie, jak pędzel dla malarza.
— Pędzel nie myśli za malarza – ripostował Oskar. – AI nie tylko tworzy. Uczy się z naszych wzorców, a potem produkuje więcej tego samego. To nie jest kreatywność. To... optymalizacja.
Sala zamrugała. Maja poczuła dumę.
Potem przyszło pytanie od jury – starszego pana w okularach, profesora etyki z uniwersytetu.
— Panie Zajączkowski, czy uważa pan, że zwycięstwo w debacie jest warte kompromisu wobec własnych przekonań? Czy retoryka może usprawiedliwić manipulację faktami?
Sala zamarła. To było pytanie-pułapka. Każdy wiedział. Jeśli Oskar powie "tak", przegra moralnie. Jeśli powie "nie", przyzna, że debata to tylko gra.
Oskar spojrzał w kierunku Mai. Ich oczy się spotkały. Ona skinęła głową – delikatnie, prawie niezauważalnie.
Oskar odetchnął głęboko.
— Nie. – Jego głos był spokojny, ale stanowczy. – Nie uważam, że zwycięstwo za wszelką cenę jest dopuszczalne. Przez ostatnie tygodnie… nauczyłem się czegoś ważnego. – Zawahał się. – Ktoś mi powiedział, że lepiej być prawdziwym niż efektownym. I że jeśli jedyne, co zostawimy po sobie, to piękne słowa bez treści, to tak naprawdę nic nie zostawimy.
Maja poczuła, jak coś ściska ją w gardle.
— Debata ma sens tylko wtedy, gdy szukamy prawdy. Nie wtedy, gdy ją manipulujemy. Zwłaszcza jeśli kosztem jest utrata tego, co czyni nas ludźmi. Naszej uczciwości. Naszej… moralności.
Publiczność zamarła, a potem wybuchła oklaskami. Nie wszyscy – rodzice Oskara siedzieli sztywno, twarz jego ojca była nieodgadniona.
Jury naradzało się długo. W końcu ogłoszono wynik.
Drugi miejsce. Michał Nowak wygrał.
Oskar zszedł ze sceny z uniesioną głową. Maja czekała na niego za kulisami.
— Przegrałeś – powiedziała cicho.
— Wygrałem siebie – odpowiedział, patrząc jej prosto w oczy.
— Twój tata...
— Przeżyje. A jak nie... — Oskar wzruszył ramionami. – To i tak warto było.
Maja dotknęła jego dłoni. Ich palce splotły się naturalnie, jakby zawsze do siebie należały.
— Jestem z ciebie dumna – szepnęła.
— Bo?
— Bo byłeś prawdziwy. Po raz pierwszy na scenie byłeś... sobą.
Oskar uśmiechnął się – tym szczerym, nieudawanym uśmiechem, który Maja tak polubiła.
— To przez ciebie, wiesz?
— Wiem – odpowiedziała z błyskiem w oku. – Ale i tak miło to usłyszeć.
Zaśmiali się oboje. A potem, w ciszy za kurtyną, otoczeni echem braw dochodzących z sali, Oskar nachylił się i pocałował ją. Delikatnie. Pewnie. Prawdziwie.
To nie była obietnica bajkowego zakończenia. Ale było początkiem czegoś prawdziwego.
Rozdział 5: Koniec szkoły i nowy początek
Ostatnie tygodnie szkoły miały w sobie coś melancholijnego – jak piosenka, która powoli cichnie. Egzaminy, pożegnania, plany na przyszłość. Wszystko nabrało intensywności, jakby czas nagle przyspieszył.
Maja dostała się na dziennikarstwo w Warszawie. Oskar na prawo w Krakowie – bo tego chciał ojciec. Ale coraz częściej wspominał o filozofii, o tym, że może jednak pójść własną drogą.
— Myślisz, że da się? – zapytał któregoś popołudnia, siedząc z Mają w ich bibliotece, przy ich ławce. Tej samej, przy której wszystko się zaczęło.
— Dać radę z filozofią? Pewnie. Jesteś wystarczająco uparty – odpowiedziała, nie podnosząc wzroku znad książki.
— Nie. – Oskar pokręcił głową. – Myślę o nas. O tym, czy da się utrzymać coś takiego... na odległość.
Maja odłożyła książkę. Spojrzała na niego uważnie.
— Statystyki są przeciwko nam. Miłość ze szkolnej ławki rzadko kończy się happy endem. Ludzie się zmieniają, oddalają...
— Ależ ty jesteś romantyczna, Wilczyńska – przerwał jej z krzywym uśmiechem.
— Realistyczna – poprawiła. – Ale... – Zawahała się. – Może nie chodzi o bajkę. Może chodzi o to, żeby pisać własną historię. Bez gwarancji happy endu, ale za to prawdziwą.
Oskar sięgnął po jej dłoń.
— Czyli piszemy ją dalej?
— Piszemy. – Maja splotła palce z jego. – Jeden rozdział na raz.
— A jeśli będzie trudno?
— To będziemy trudni razem. – Uśmiechnęła się. – Poza tym, pamiętasz, jak nie mogliśmy wytrzymać pięciu minut obok siebie na początku roku? A teraz nie wyobrażam sobie dnia bez twoich irytujących komentarzy.
— "Irytujących"? – Oskar udał obrażonego. – Wolę określenie "intelektualnie stymulujących".
— No widzisz. Już mi cię brakuje, a jeszcze nie wyjechałeś.
Oskar nachylił się i pocałował ją – delikatnie, jak obietnicę, której nie trzeba wypowiadać na głos.
W dniu rozdania świadectw stali razem przed tablicą ogłoszeń, patrząc na wyniki matur. Oboje zdali z wyróżnieniem.
— Nie wiem, jak ci dziękować – powiedział Oskar cicho. – Za wszystko.
— Możesz zacząć od tego, żeby być sobą. Zawsze. Nawet gdy będzie ciężko.
— Umowa. – Oskar wyciągnął do niej małą paczkę. – To dla ciebie.
Maja rozpakowała ją ostrożnie. W środku był notes w skórzanej oprawie. Na pierwszej stronie Oskar napisał: "Dla Mai – najlepszej współautorki mojej historii. Niech ten notes zapełni się Twoimi prawdziwymi słowami. – O."
Maja poczuła łzy w oczach.
— Oskar...
— Obiecaj, że będziesz pisać. Że nie schowasz się za niewidzialnością. Świat potrzebuje twoich słów.
— Obiecuję. – Przytuliła notes do serca. – Jeśli ty obiecasz, że będziesz mówił swoim głosem. Nie ojca. Nie oczekiwań. Swoim.
— Obiecuję.
Stali tak w korytarzu liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie, otoczeni chaosem maturzystów, śmiechem, płaczem, pożegnaniami. Ale dla nich świat na moment się zatrzymał.
— Więc napiszmy ją razem – powiedziała Maja, echując jego słowa sprzed tygodni.
— Razem – powtórzył Oskar.
Ich pocałunek był delikatny, prawdziwy. Nie obietnicą, lecz początkiem nowego rozdziału.
Epilog: Trzy Lata Później
Trzy lata później. Uniwersytet Warszawski, jesień.
Maja szła szybkim krokiem przez kampus, z torbą pełną notatek do artykułu o protestach studenckich. Miała wywiad za pół godziny, a jej dyktafon właśnie się rozładował. Typowe.
Zatrzymała się przy budynku biblioteki, szukając w plecaku power banku, gdy usłyszała znajomy głos.
— Spóźniasz się, Wilczyńska. Nadal uważasz, że czas to abstrakcja?
Serce podskoczyło jej do gardła. Uniosła wzrok.
Oskar. Starszy, z dłuższymi włosami, w okularach, które nigdy wcześniej nie nosił. Ale ten sam uśmiech – szczery, ciepły, prawdziwy.
— Zajączkowski? – Maja nie mogła uwierzyć własnym oczom. – Co ty... Kraków? Prawo?
— Filozofia polityczna. Warszawa. – Wzruszył ramionami, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. – Transfer po pierwszym roku. Okazało się, że mój głos jest ważniejszy niż plany taty.
Maja poczuła, jak ogromny uśmiech rozlewa się na jej twarzy.
— Serio? Oskar, to...
— Wiem. – Przerwał jej, podchodząc bliżej. – Powinienem był napisać. Zadzwonić. Ale chciałem cię zaskoczyć. I... – Zawahał się. – Bałem się, że może już za późno.
— Za późno na co?
— Na nas. – Jego głos był cichy, niepewny. – Minęły trzy lata. Zmieniłaś się. Ja się zmieniłem. Może...
— Może przestaniesz gadać i przytulisz mnie, głąbie? – przerwała mu Maja, rzucając się w jego ramiona.
Oskar zaśmiał się i objął ją mocno, unosząc na moment w górę.
— Brakuje mi twoich irytujących komentarzy – wyszeptała w jego szyję.
— "Intelektualnie stymulujących" – poprawił, nie puszczając jej.
Stali tak przez chwilę, nieskrępowani, prawdziwi. Studenci przemykali obok nich, ale oni byli w swojej bańce.
W końcu Maja odsunęła się, patrząc na niego uważnie.
— A ty nadal udajesz, że przypadkowe spotkania nie są reżyserowane? – zapytała z błyskiem w oku.
— Mogłem się dowiedzieć, gdzie studiujesz – przyznał Oskar z niewinnym uśmiechem. – I mogłem sprawdzić twój plan zajęć na stronie koła dziennikarskiego.
— Stalker.
— Romantyk. – Poprawił. – Wielka różnica.
— Idziemy na kawę? – zapytał, wyciągając rękę.
Maja spojrzała na zegarek. Wywiad. Deadline. Artykuł.
A potem spojrzała na Oskara. Na jego wyciągniętą dłoń. Na możliwość.
— Chyba mogę odłożyć poszukiwanie prawdy dziennikarskiej dla chwili absolutnego szczęścia – odpowiedziała, splatając palce z jego.
— "Absolutnego"? – Oskar uniósł brew. – Wysoko zawieszona poprzeczka, Wilczyńska.
— Masz trzy lata do nadrobienia, Zajączkowski. Lepiej się postaraj.
Zaśmiali się oboje, idąc razem przez kampus. Jesienne liście szeleściły pod ich stopami. Przyszłość była niepewna – studia, kariera, życie dorosłe pełne wyzwań.
Ale teraz, w tym momencie, trzymając się za ręce, czuli się jak wtedy w liceum. Tylko lepiej. Mądrzejsi. Prawdziwsi.
— Wiesz co, Maja? – powiedział Oskar, zatrzymując się na chwilę.
— Co?
— Cieszę się, że wtedy profesor Łukaszewska posadziła nas razem. Alfabetycznie.
Maja uśmiechnęła się.
— Ja też. Chociaż wtedy cię nienawidziłam.
— A teraz?
— Teraz? – Maja stanęła na palcach i pocałowała go delikatnie. – Teraz piszemy najlepszy rozdział naszej historii.
— Razem – dokończył Oskar.
— Razem – potwierdziła Maja.
I ruszyli dalej, gotowi napisać kolejny rozdział własnej, niepowtarzalnej historii. Bez gwarancji happy endu, ale za to absolutnie prawdziwej.
KONIEC
📚 Podobają Ci się takie opowiadania?