- Hej - powiedziałam powoli, zachrypniętym głosem. Jej mina z promiennej szybko stała się poważna.
- Co się stało? Wyglądasz jak gówno! - wybuchnęła.
- Taa... dzięki. - udawałam niezainteresowaną rozmową, spodziewając się że odpuści. Jednak myliłam się. To przecież Brian, a ona nigdy nie odpuszcza.
- Powiesz mi teraz, albo zrobię ci scenę na stołówce. - zaśmiała się złowrogo, a ja wiedziałam że nie żartuje.
- No więc... - dziewczyna wykonała ruch ręką, który wskazywał na to abym kontynuowała. -
Aaa... to nic takiego... dałam się podpuścić pewnemu frajerowi. - wypaliłam i odwróciłam się chcąc odejść w spokoju w stronę sali. - Z resztą, to ON. - Wskazałam na Lucasa, który stał w rogu z grupką kolesi i długonogą cheerleaderką, która kleiła się do niego jak mucha do lepu, powodując, że z niewiadomych przyczyn poczułam się lekko zazdrosna. Brian podeszła do mnie od tyłu.
- Ale który dokładnie? - zaśmiała się.
- Tamten, w skórzanej ku...
- Nie żartuj. - powiedziała szeptem z nutką strachu w głosie... Obróciłam się na pięcie i przestraszyłam, widząc bladą twarz dziewczyny.
- Nie mów że cie przeraza ten frajer. - uśmiechnęłam się.
- Bo widzisz Tess... ty chyba jeszcze nic o nim nie słyszałaś...
- A powinnam?...
Carmine