SZARY CZŁOWIEK
Navarino Kusako
EPILOG
W sobotni wieczór siedziałem w kawiarni i rozmyślałem o temacie następnego artykułu. Wtedy zobaczyłem kobietę o pięknych brązowych włosach i harmonijnej sukience. Zauważyłem, że wypadła jej szminka, podniosłem ją i podałem jej.
- Bardzo dziękuje. Jestem Jannie – powiedziała i wyciągnęła do mnie dłoń.
- Miło mi jestem Gabriel– odparłem i pocałowałem jej dłoń.
Siedliśmy w kawiarni i rozmawialiśmy niczym nie stroskani jak dzieci. Tematami było wszystko co mogło wzbudzić uwagę w Londynie. Nie minęła chwila, a była już późna noc i właściciel kawiarni powiedział stanowczo, że musimy wyjść. Założyłem płaszcz Karolinie i wyszliśmy. Przez co najmniej godzinę chodziliśmy po pustych ulicach Londynu, podziwiając budynki które mijaliśmy i co jakiś czas patrzyliśmy na przejeżdżające samochody. Nastąpił czas pożegnania odprowadziłem ją pod drzwi jej domu, życzyłem dobrej nocy i odszedłem.
Długo rozmyślałem o całym dniu spędzonym z Karoliną i doszedłem do wniosku, że ani razu nie zastanawiałem się co powiedzieć, słowa jakby mówiły same za siebie. Byłem wtedy szczęśliwy, a wszystkie problemy jakby zniknęły. Czułem się tak kiedyś… W dzieciństwie gdy siedziałem na ganku z dziadkami, wtedy nie trzeba było martwić się o kontrole języka. Nie było chamstwa i przekleństw. Pamiętam jak słońce ciepło witało dzień, wiatr grał piękną melodię, a każda kromka chleba z masłem była jak wizyta w raju. Byłem wtedy szczęśliwy.
Dotarło do mnie, że Jannie dała mi nadzieję na lepsze jutro. Do tej pory byłem zimnym, oschłym i milczącym pracownikiem biura. Dzięki temu spotkaniu doszło do mnie, że muszę się zmienić.
Wróciłem do domu, wziąłem prysznic i poszedłem spać.
Zauważyłem, że sprzedawczyni w sklepie to moja sąsiadka. Przywitałem się ciepło ale ona tylko się speszyła.
- Dzień dobry .
- Poproszę jakąś świeżą bułkę i kawę czarną bez cukru.
- Na kawę będzie musiał pan chwilę poczekać. – oznajmiła grzecznie.
Wyglądała na około trzydzieści lat. Miała jagodne rysy twarzy, piegi na policzkach i rude włosy. Starsza wersja Pipi. Pomyślałem i skupiłem się na sklepie. Mały zapchany sklep tuż przy głównej ulicy. Dużo klientów ale mało miejsca. Emma szła z tacą pełną kaw różnego rodzaju.
-Wezmę tacę! – powiedziałem zabierając tace – Komu podać?
-Tym trzem panom w rogu wszyscy cappuccino. To te w czerwonych kubkach, a i jedna dla tej starszej pani w czerwonym berecie, ta w brązowym kubku. Twoja jest w czarnym.
Kiedy roznosiłem kawy ona mogła zająć się klientami i chwilę odsapnąć. Spojrzałem na nią i ujrzałem jej zdumienie, a zarazem ulgę. Wziąłem swoją kawę i odłożyłem tacę na zaplecze, kiedy wychodziłem usłyszałem głośne „Dziękuje”.
Wszedłem do budynku w którym pracowałem, w którym było pełno dziennikarzy, pisarzy i komentatorów. Wpisałem się na kartę godzin pracy i chwilę później stałem w windzie.
Winda zatrzymała się na siedemnastym piętrze. Usiadłem za biurkiem i zobaczyłem notatkę na dziś „ Przygotować reportaż z sobotniego zebrania rady miasta”. Zajęło mi to godzinę czasu ponieważ byłem tylko na połowie spotkania i musiałem porozmawiać z Tomkiem o początkowych tematach posiedzenia. Wszedłem do pokoju naczelnika wydziału i czekałem na zakończenie jego rozmowy przez telefon. Wręczyłem mu reportaż i czekałem na recenzje.
- Dobry naprawdę dobry – powiedział czytając artykuł – Usiądź – odparł kiedy skończył czytać.
Zawołał sekretarkę, która odniosła mój reportaż do druku. I zaczął swoją wypowiedź.
- Uważam, że jesteś gotów mnie zastąpić jako kierownik wydziału – chciałem się wtrącić ale oznajmił mi ręką żebym mu nie przerywał – Wiąże się to z wielką odpowiedzialnością. Musisz pamiętać żeby nigdy nie zostało choćby kawałka wolnego miejsca na żadnej ze stron oraz o tym, że nie możesz się opierać na starych artykułach tylko wymyślać nowe. Musisz czytać każdą książkę, która dostała dobre recenzje od co najmniej trzech wydawców.
Mówił tak jeszcze przez jakieś dziesięć minut i kiedy znów chciałem przerwać w końcu zakończył.
-Dobrze to już wszystko możesz wyjść , a jutro będziesz siedział na tym fotelu i myślał o jednej jedynej rzeczy… o tym co się tu dzisiaj stało.
Wyszedłem zdziwiony jego słowami i usłyszałem trzask zbijanej szyby. Wbiegłem do gabinetu i zobaczyłem wybite okno i wychyliłem się przez nie. Części ciała mojego szefa walały się po całej ulicy. Wyglądało to jakby atomy trzymające skórę, kości i mięśnie razem wybuchły, bo z Jaspera została czerwona papka.
Szybko zleciała się grupka gapiów wskazujących na ciało lub na mnie.
Po tym obrazie pamiętam tylko przesłuchania. Jako, że ostatni z nim rozmawiałem, czułem się winny tego co się stało, zastanawiałem się czym mogłem sprowokować… to wydarzenie.
Kiedy wróciłem do domu była północ. Zmyłem resztki tego dnia zimnym prysznicem i kuflem piwa przy telewizorze. Rano obudziłem się i szukałem dla siebie miejsca w kuchni. W końcu siadłem na fotelu.
Mieszkałem wraz ze współlokatorem Georgem. Człowiekiem niezależnym, który niby jest ale jakby go nie było. Cichy i spokojny. Miał około metra osiemdziesięciu wzrostu, średniej postury, szczupły. Wiem, że pracuje w domu i często rozmawia z kimś w pokoju.
Zawsze uważałem go za kogoś skrytego i zamkniętego w sobie. Dzisiaj gdy w końcu nie siedziałem za biurkiem w pracy od rana do późnej nocy mogłem zobaczyć co dzieje się w domu za dnia.
George robił właśnie naleśniki. Nigdy nie widziałem większej pasji przy takiej czynności.
- Czemu nie jesteś w pracy ? – spytał jak gdyby nigdy nic. – Zawsze o tej porze jesteś w pracy.
- Policja zabezpiecza moje nowe biuro. Mój były szef wyskoczył przez okno z siedemnastego piętra! Po wcześniejszym awansowaniu mnie na jego miejsce!
- Co? Jak to?
- Tak po prostu uświadomił mi co i jak mam robić na tym stanowisku, podziękowałem, wyszedłem i usłyszałem tłukące się szkło – powiedziałem widząc to przed oczami –przerażony domyśliłem się co stało. Po chwili wbiegłem do biura i wyjrzałem przez wybite okno. Zobaczyłem czerwoną plamę na chodniku, rozmazany mózg wielkiego człowieka i jego wnętrzności walające się po chodniku.
- To musiał być dla ciebie szok. Zobaczyć coś takiego chwilę po rozmowie … - nie skończył spojrzawszy na wyraz mojej twarzy – Kiedy odbędzie się pogrzeb?
- W piątek o siedemnastej.
- To musi być dla ciebie ciężkie. Pójdę z tobą. - powiedział
Zacząłem znowu myśleć co się dzisiaj wydarzyło, moje „inne” spojrzenie na świat, rozmowa z szefem, awans i widok ciała Jaspera na chodniku…
- Muszę być na pogrzebie. Będę mówił mowę pożegnalną. Według reszty to ja go niby znałem najlepiej.
Powiedziałem sam do siebie nie przejmując się czy George mnie słyszy czy nie.