Minęło kilka lat. Nie myślałam o Edycie. Wiedziałam jedynie od znajomych, że Jerzy uzyskał rozwód, wzięli cywilny ślub, urodziła się im córka Oliwia. Żyłam swoim życiem, skończyłam studia, dostałam pracę, miałam chłopaka. Wszystko było świetnie, aż do dnia, kiedy pokłóciłam się ze swoim narzeczonym. Chciałam z kimś porozmawiać, wyżalić się. Ale moi znajomi nie mieli dla mnie czasu. W pracy miałam tylko zawistnych konkurentów. I wtedy przypomniała mi się Edyta. Długo wahałam się czy do niej zadzwonić. Wreszcie spróbowałam. Przyjechała od razu. Długo rozmawiałyśmy tamtego wieczoru. Opowiadała mi, że małżeństwo Jerzego rozpadło się zanim on ją poznał. A ona sama długo ukrywała ten związek, bo bała się reakcji innych ludzi. Nawet mojej, bo potrafiła ją przewidzieć. A jej małżeństwo z Jerzym było naprawdę udane; różnica wieku nie stanowiła problemu. Na początku trudno było mi w to uwierzyć. Patrzyłam na nasze odbicia, moje i Edyty w kawiarnianym oknie i zastanawiałam jak bardzo zmieniłyśmy się od czasów dzieciństwa. Już nie byłyśmy tymi dziewczynkami ze starej szkolnej fotografii...
Od tamtego czasu pozostajemy w kontakcie. To już nie jest ta przyjaźń, co kiedyś, ale pewna nić porozumienia. Jesteśmy teraz jakby dojrzalsze.
Wiem, że nigdy nie postąpiłabym tak jak ona. Ale dzięki historii Edyty zrozumiałam jedno: ocenianie innych przychodzi nam łatwo. Czasami zbyt łatwo.
Beata, lat 30