Wszystko jest możliwe
Autor: magicznamalina
Rozdział 1
Samochód właśnie zaparkował. Wysiadam z niego pośpiesznie i czekam aż tato wyciągnie walizkę z bagażnika. Zaparkowaliśmy na stacji żeby nie płacić za parking na lotnisku. Zostało nam do przejścia kilka metrów. Miedzy nami panuje cisza, a w mojej głowie chaos. Czy aby na pewno robię dobrze? Jeszcze mogę się wycofać i uciec spowrotem do swojego domu i nie zmieniać nic w swoim życiu. Żyć dalej z myślą, że kiedyś będzie lepiej i czekać na lepsze jutro. Jednak coś a raczej ktoś pociągnął mnie w tą przygodę, a ja z nadzieją w to zabrnęłam. Z amoku wyrywa mnie tato.
- Którego dokładnie wracasz i o której godzinie?
- 3 grudnia. Lądować będę jakoś około 1 w nocy.
- Dobra. Jeszcze się zgadamy. Tylko daj znać zaraz jak wylądujesz żebym się nie martwił.
Legenda o hejnale Poznania
Na wieży poznańskiego ratusza mieszkał strażnik, który obserwował, czy do miasta nie nadciągają obce wojska, albo czy gdzieś nie wybuchł pożar. Razem z nim mieszkał jego syn Bolko, który mimo młodego wieku był odważny i w sercu marzył, aby zostać w przyszłości trębaczem tak jak jego ojciec.
Pewnego dnia, gdy Bolko towarzyszył swojemu ojcu w pełnieniu straży zobaczył kruka ze złamanym skrzydłem. Wziął go do domu i się nim troskliwie opiekował. Pewnej nocy Bolka obudził karzełek i przedstawił się jako król kruków. Chciał on podziękować Bolkowi za jego opiekę, więc dał mu srebrną trąbkę o szczególnej mocy, na której Bolko mógł zagrać jeden raz a muzyka przywoła stado kruków, które mu pomogą. Bolko zrobił na trąbkę specjalny futerał. Mijały lata Bolko zapomniał już o historii z królem kruków ale wciąż pamiętał o niezwykłej mocy trąbki. Po kilku latach sam został strażnikiem jak niegdyś jego ojciec. Pewnego razu pod mury miasta podeszła wroga armia. Armia zaczęła okrążać miasto i zdawało się, że nic nie uchroni miasta przed atakiem.
Szczęście usłane pokusą
Autor: Marzena
Obudziło ją stukanie o parapet. Z każdą sekundą słyszała je coraz wyraźniej. Otworzyła oczy. Całe okno jej sypialni skąpane było w strugach deszczu. Marta z powrotem zamknęła powieki, które o piątej rano były jeszcze bardzo ciężkie. Jednak hałas zza okna udaremnił godzinę snu, na którą mogła sobie pozwolić. Po piętnastu minutach wygrzebała się z ciepłej, bawełnianej pościeli. Zapach kawy, którą sobie przygotowała, roznosił się po całym domu. Miała ochotę wrócić jeszcze do łóżka, ale zatrzymał ja piękny obrazek, który ze spływającego deszczu, malował się na szybie jej okna. Przez chwilę wpatrywała się w to, co dzieje się na zewnątrz. Kilka osób z parasolami i w kaloszach, pospiesznie pędziło do pracy. Pod małą piekarenkę, która mieściła się obok jej bloku właśnie podjechał samochód za świeżym pieczywem. Codziennie uchylając okno, czuła ten zapach w swoim pokoju.
Rozdział 1. Sierota i nowe życie
Budzę się, jak zwykle, w szarym, skrzypiącym łóżku. Siadam na nim i wpatruje się w wyniszczone ściany pokoju dziecinnego. Stare lalki, bez kończyn, leżą rozrzucone po pokoju. Wyglądają tak strasznie, że boję się je nawet tknąć, ale tylko na to, w tych czasach, stać moich rodziców.
Od kiedy wojna zniszczyła świat, nic nie jest takie jak dawniej. Ledwo wiąże koniec z końcem. Ojciec pracuje w fabryce broni palnej, więc nie brakuje nam narzędzi do walki. Matka zaś tylko gotuje upolowaną przeze mnie zwierzynę. Nasza trójka mieszka na osiedlu, ale tylko my zostaliśmy tutaj. Reszta emigrowała do Afryki, czy Austrii. Europa jest jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc, w tych czasach. Rosjanie są na całym kontynencie. Codziennie przejeżdża przez moje osiedle grupa wojskowych i sprawdzają, czy jacyś ludzie nie przetrwali apokalipsy.
Moje małe marzenie na dziś: odważyć się żyć
Sięgnąć po to, co do tej pory zdawało się dryfować w powietrzu, tuż poza zasięgiem wyciągniętych rąk. Zdecydować się w końcu powiększyć swój malutki świat - wyjść z domu, wyjechać z miasta, przekroczyć granice. Wyjść do ludzi: poznać kogoś nowego, uścisnąć mu rękę, wymienić opinię, pożartować. Wcielić w życie to, co przywykło się brać za banał: "Chwytaj dzień", "Żyj chwilą", "Doceniaj każdą sekundę". Nie zamykać się w ciasnych czterech ścianach bezpiecznych wyobrażeń i rutynowych działań. Uświadomić sobie, że "celebrowanie codziennych przyjemności" nie musi być jedyną czerpaną z życia radością, że codzienność można nasycić, rutynę odrzucić, a marzenia - realizować. Nie zazdrościć innym wspaniałego życia, niezwykłych wyczynów, widoków, realizowania celów, zdobywania doświadczeń, rozwijania umiejętności, odnajdywania pasji... Zamiast tego samemu zacząć przeżywać, czynić, patrzeć i dostrzegać, uczyć się, próbować, a jeśli się nie uda - próbować jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze, nie zważając na trudności, nie żaląc się, że jest trudniej niż wydawało się na początku.