Ale za to jak wyglądał. Kurde gdybyś ją tylko zobaczył. Hmm ciekawe czy się już „hajtnęła” ,a może nadal czeka. Ciekawe na kogo księcia na białym rumaku chyba.
Rumak, książę te słowa znał tylko z książek. Nie wdział nigdy konia, zamku ani księcia. Były to dla niego słowa abstrakcyjne. Wiedział co znaczą ,ale zapytany aby je opisał odpowiadał spuszczeniem głowy w dół . To nie jego wina że gdy nastał „Koniec” miał 2 lata. Rodzicom ledwo udało się uciec.
Teraz miał 22 lata i wiedział prawie wszystko o świecie który skończył się tam na górze. Wujek Waldek zawsze mu opowiadał jak to się żyło tam na górze. Opowiadał mu o samochodach, Wierzowicach, samolotach o tym jak łatwo było wszystko dostać . O czym co nazywało się supermarket. Jako mały chłopiec chłonął każde słowo tak jak i teraz. Zawsze marzył o tym aby na własne oczy zobaczyć świat przed końcem. Tak to jego najskrytsze marzenie. W swoim pokoju posiadał kolekcje pocztówek na których znajdowały się obrazy z przeszłości. Zawsze przed zaśnięciem brał swoją ulubioną. Małą, pogniecioną i bardzo pożółkłą. Znajdował się na niej wielki statek z żaglami i mnóstwem lin. Wujek Waldek powiedział mu że jest to „Dar Pomorza”. Wielki żaglowiec który zakotwiczony był w Gdyni nad morzem. Tyle nie zrozumiałych słów ,ale wiedział że za wszelką cenę chce na własne oczy zobaczyć ten statek i wypłynąć w nim w nieznane. Lecz dopóki się nie wydostanie z tej cholernej dziury to jego marzenie ,a nawet powrót do domu może zostać tylko odległą zachcianką. Czuł jak zasypia nie widział czy to sen czy już śmierć po niego przyszła. Oczy same mu się zamknęły.
„Był daleko stąd. Widział zielone pola, drzewa, kwiaty, jezioro i ptaki. Zaczął biec nagle zdał sobie sprawę że nadal ma na sobie maskę przeciwgazową. Starał się ją ściągnąć ale nie dał rady. Tak jak by maska wrosła w jego twarz. Kątem oka zauważył że obraz który widział zaczyna się odlać.
Jest coraz dalej i dalej. Znikł ,a on pozostał na spalonej ziemi zupełnie sam. Szedł powoli przed siebie bez celu. Kilka razy potknął się o coś ,ale nie zwrócił na to uwagi chciał po prostu iść.
Gdy kolejny raz się potknął upadł na ziemię i zaczął w nią walić dłońmi krzycząc coś lecz sam nie usłyszał nic po za gardłowym jękiem. Wstał i szedł dalej. Stąpał ciężko krok za krokiem byle do przodu. Nagle usłyszał kroki za sobą. Stanął i odwrócił się ,ale tam nikogo nie było. Ruszył dalej i znowu te kroki. Odwraca się i nic. Rusza naprzód. Ta sama sytuacja. Odwraca się i nikogo.
-No pokaż się ! Kim jesteś ? Wychodź ale to już ! – krzyczy spod maski – No dawaj jak jesteś taki mądry. Na żarty ci się zebrało.
Rozgląda się w około i żadnego ruchu. Odwraca się i rusza naprzód. Idzie jakiś czas cały czas słysząc za sobą kroki. Walczy sam ze sobą aby nie odwrócić się. Potyka się o jakiś przedmiot. Podnosi go otrzepuje z kurzu i nie wierzy własnym oczom. Jego PP-19 tzw. Bizon. Ogląda dokładnie, sprawdza magazynek. Jeden nabój. Hehe akurat żeby sobie strzelić – pomyślał i zarzucił „Bizona” na plecy. Nagle za plecami słyszy cichy śmiech. Odwraca się i widzi małego chłopca ubranego tak jak on. Patrzą sobie w oczy, i podchodzą bliżej siebie. Chłopiec cały czas śmiejąc sie pyta piskliwym głosem:
- Ej czemu nie ściągniesz maski głupku ? Nie ma ci tam ciepło ? Ej żyjesz tam, czy do końca ci czerep wyparował ?
Chłopak mimo oporów próbuje ściągnąć maskę i ku jego zaskoczeniu schodzi ona z łatwością.
Przystaje dwa metry od chłopca i pyta
- A czemu ty nie ściągniesz ?
-A poprosiłeś głupku ? – ten mu odpowiada
-Eee że co ? Mam cię poprosić ?
-A co matka cię nie uczyła dobrych manier !
- No uczyła. Wiec proszę. – powiedział powoli sięgając za plecy po swojego Bizona
-Tak już lepiej – I chłopiec powoli ściąga maskę.
Gdy ten ściągnął maskę przeciwgazową chłopak celował do niego ze swojego PP- 19. Ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu dopiero gdy przyjrzał się zorientował się że celuje w samego siebie. Chłopiec który go śledził bym nim sam tyle że po parę naście lat młodszym. Nie mógł uwierzyć własnym oczom przecierał je ,ale chłopiec dalej tam stał śmiejąc się.