Tyle marzeń niespełnionych, tyle wypraw nieodbytych, tyle słów niewypowiedzianych, tyle rzeczy niepoznanych...
Historia jakich wiele, ale ta jest wyjątkowa jak osoba, o której piszę.
Jest to prawdziwa historia dwojga ludzi zakochanych, których połączyła miłość lecz bez szczęśliwego zakończenia. Ona pełna życia, roztrzepana, szalona, on grzeczny, spokojny lubił imprezy ale w granicach rozsądku. Ona zawsze uśmiechnięta, pełna entuzjazmu i energii. On miły, uprzejmy, kulturalny, pogodny. Jego marzenie to przejść przez życie z ukochaną osobą. Ona Ewa on Łukasz. Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia. Zupełnie nie.
Historia ma swój początek 27 listopad 2010 r. czyli ostatni weekend gdzie można było się pobawić na dyskotece przed rozpoczynającym się Adwentem. Zaczyna się bardzo niewinnie i spontanicznie.
Oboje znaleźliśmy się na tej samej dyskotece, ja w swoim towarzystwie Ona w swoim. Zauważyłem ją jak siedziała sama przy barze i patrzyła na bawiących się imprezowiczów. Nie była wówczas uradowana, wydawało się, że coś ją gryzie, (jak się potem okazało ktoś bardzo ją zranił). Postanowiłem ją zaczepić ale bez większych zamiarów. Widząc, że obok niej stoi wolne krzesło, na którym leży tylko jej torebka podszedłem i zapytałem.
-\"Można usiąść \"
- \"Nie\"
- \"żartowałem i tak bym nie usiadł chciałem zobaczyć jak jesteś uprzejma\"
odparłem i odszedłem bawiąc się dalej ze swoim towarzystwem.
Po mojej godzinnej nieobecności w lokalu wróciłem z powrotem, ale jej już nie było i wydawałoby się, że wszystko skończone. W zasadzie znalazłem ją później na jednym z portali społecznościach ale nie udało nam się nawiązać znajomości. Uznałem, że dam sobie spokój. Jednak późniejsze sploty zdarzeń sprawiły, że ją poznałem.
Pewnej zimnej i śnieżnej soboty znalazłem się na imprezie u kolegi, były to osiemnaste urodziny jego dziewczyny. Już sama moja obecność na tych urodzinach była w stu procentach przypadkowa. Znajdowało się tam sporo osób, pośród których był pewien chłopak, którego znałem z widzenia ze szkoły średniej, na imię miał Adam. Impreza zapowiadała się ciekawie. Była muzyka, rozmowy i wszystko co powinno być na dobrze zorganizowanej imprezie. Ja zacząłem rozmowę z Adamem i jak to na takich domówkach bywa, rozmawia się o wszystkim i o niczym i tak od słowa do słowa aż się okazało, że ta ładna blondynka, o pięknych dużych oczach, którą spotkałem na dyskotece jest jego rodzoną siostrą. Potem już wiadomo dostałem numer i się zaczęły smsy, telefony. Drugiego stycznia 2011r. doszło do pierwszego naszego spotkania.
Pamiętam jak drogi były zasypane śniegiem i nie mogłem do niej dojechać, a ona biedna musiała iść blisko kilometr do głównej drogi, gdzie zdołałem dojechać pośród ogromnych zasp śniegu. (Żebym wiedział kim Ona później będzie dla mnie, to ten kilometr przeniósłbym Ją na rękach). Pojechaliśmy do lokalu gdzie ją pierwszy raz zobaczyłem i tam spędziliśmy niedługi czas by Ona znowu musiała wysiąść na głównej drodze i iść kilometr do domu. To można powiedzieć był pierwszy rozdział naszej znajomości. Potem jeszcze jakieś spotkania, smsy, rozmowy przez telefon ale ja doszedłem do wniosku, że ta dziewczyna oprócz swoim wyglądem to nie pociąga mnie niczym a wiadomo, że wygląd to nie wszystko. Chociaż jej uroda oraz piękne, duże oczy naprawdę zrobiły na mnie ogromne wrażenie i miałem je w pamięci, to stwierdziłem, że nie będę się z nią spotykać. Jednak los tak zarządził, że ciągłe zbiegi okoliczności sprawiały, że bardzo często na siebie wpadaliśmy a to na dyskotece, a to na festynie, a to gdzieś na rowerach itp. Oczywiście podczas tych spotkań rozmawialiśmy ze sobą albo w zależności od okoliczności bawiliśmy się. Wszystko to sprawiło, że zacząłem chyba wierzyć w przeznaczenie. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie, kiedy to odwiedziła mnie w szpitalu. Wyszliśmy na zewnątrz porozmawialiśmy, pożartowaliśmy wtedy Ona sprawiła, że chyba pierwszy raz w szpitalu się uśmiechnąłem. Bardzo mnie wtedy dopingowała gdy narzekałem na moje zdrowie. Ewa oświadczyła mi również, że ma okazję wyjechać do Niemiec, ale że na krótko. Po niedługim czasie spędzonym na przyszpitalnej ławeczce życząc mi powrotu do zdrowia, poszła na miasto. Ja będąc w szpitalu kilka dni, miałem czas na przemyślenia i zacząłem dostrzegać, że mogę na nią liczyć. Ponadto tak się złożyło, że razem ze mną na sali był starszy Pan pochodzący z tej samej miejscowości co Ewa. Przeprowadziłem z nim oczywiście wywiad na jej temat. Pomimo upływu kilku lat pamiętam to bardzo dobrze, jak leżałem na mało wygodnym, szpitalnym łóżku i pomyślałem \"Stary lepszej dziewczyny na świecie nie znajdziesz i zrób co już dawno powinieneś zrobić.\" i tak się stało. Wyszedłem ze szpitala, to był piątek umówiłem się z nią na spotkanie a przy okazji razem pojechaliśmy do szpitala żeby odebrać moje zwolnienie L4 i uczucie zaczęło się rozwijać.