Wróć do strony głównej serii →
Ich wspólne wyprawy pod wiadukt, coraz częstsze spotkania w kawiarni i rosnące uczucie nie uszły uwadze Chloe – samozwańczej królowej szkoły i „dziewczyny” Leona. Chociaż on nigdy nie potwierdził ich związku, Chloe zawsze go sobie rościła.
– Co ty robisz z tą dziwaczką? – zaczepiła go na korytarzu, a jej głos ociekał jadem. – Ta, co rysuje te bazgroły na ścianach. Leon, przecież to wandalizm! Twój ojciec by cię zabił, gdyby się dowiedział, z kim się zadajesz.
Leon tylko wzruszył ramionami.
– Maja to moja przyjaciółka, Chloe. A jej „bazgroły” to sztuka.
– Sztuka? Chyba głupota! – Chloe rzuciła Maji mordercze spojrzenie. – Uważaj, bo za chwilę cały pasaż zostanie zburzony, a twoja „sztuka” pójdzie z dymem.
Słowa Chloe, choć wypowiedziane złośliwie, okazały się prorocze. Kilka dni później na wiadukcie pojawiło się obwieszczenie:
„Planowana rozbiórka opuszczonego pasażu w celu budowy nowej drogi. Termin: dwa tygodnie.”
Maja poczuła, jak serce jej zamarło. „Dziewczyna z Kosmosu” miała zniknąć. Cała jej praca, jej dusza, miała zostać zmiażdżona.
Natychmiast zadzwoniła do Leona.
– Musimy coś zrobić – powiedziała drżącym głosem.
Leon próbował ją pocieszyć, ale sam był przygnieciony presją. Od kilku dni jego ojciec coraz mocniej naciskał, by skupił się wyłącznie na przygotowaniach do ogólnopolskiego konkursu deskorolkowego. Każda chwila z aparatem albo z Mają wywoływała spięcia w domu.
W końcu doszło do kłótni.
– Zdjęcia? – warknął Pan Nowak, gdy zobaczył aparat na stole. – To strata czasu. Masz trenować, nie bawić się w artystę.
– To nie zabawa, tato. Fotografia jest dla mnie czymś prawdziwym – odpowiedział Leon spokojnie, choć z trudem krył złość.
– Prawdziwe są medale i sponsorzy! Konkurs za kilka tygodni, a ty marzysz o bzdurach! To jest twoja droga!
Leon ścisnął aparat w dłoni.
– Może twoja, ale nie moja.
Czuł, że grunt usuwa mu się spod nóg. Z jednej strony – pasja, którą odkrył w sobie na nowo dzięki Mai. Z drugiej – oczekiwania ojca, który widział w nim przyszłego mistrza. Rozdarcie rosło z każdym dniem.