Wróć do strony głównej serii →

Rozdział 1

Budzik dzwonił jak syrena alarmowa. Trzeci raz. Za każdym razem, gdy go wyłączałam, obiecywałam sobie, że to już ostatni, że zaraz wstanę. Ale moje ciało było ciężkie jak z ołowiu, a powieki sklejone strachem. Pierwszy dzień w nowej szkole. Brzmiało jak tytuł horroru.

W lustrze zobaczyłam obcą dziewczynę. Blada, z podkrążonymi oczami i włosami, które za nic nie chciały współpracować. To byłam ja. Maja. Lat szesnaście. Nowa w mieście, nowa w liceum, nowa we wszystkim. Westchnęłam, nakładając na twarz maskę pod tytułem "wszystko jest w porządku". Wcisnęłam na siebie dżinsy i ulubioną bluzę z kapturem – mój pancerz na trudne dni.

W kuchni mama próbowała zagadać, podsuwając mi kanapki, których nie mogłam przełknąć.
– Zobaczysz, będzie super. Poznasz nowych ludzi. To będzie wspaniała przygoda, Maju.
Uśmiechnęłam się blado. Dla niej to była przygoda. Dla mnie misja przetrwania.

Wzięłam do ręki kubek z kawą. Chociaż tyle. Kofeina była moim jedynym sojusznikiem.

Szkoła z zewnątrz wyglądała jak typowy, nudny budynek z wielkiej płyty. Ale w środku tętniła życiem. Głośnym, chaotycznym, obcym życiem. Korytarz był jak rzeka, a ja byłam małą, zagubioną łódką, rzuconą pod prąd. Wszędzie śmiechy, krzyki, grupki znajomych opowiadających sobie o wakacjach. A ja? Ja byłam niewidzialna.

Żeby nie wyglądać jak totalny odludek, wyjęłam z plecaka szkicownik. To była moja tarcza. Gdy rysowałam, świat znikał. A przynajmniej mogłam udawać, że znika. Znalazłam w miarę spokojny kąt pod ścianą i otworzyłam notatnik na czystej stronie. Mój ołówek zaczął wędrować po papierze, tworząc kontury twarzy, które mijałam. Skupiłam się na tym, ignorując ścisk w żołądku.

Nagle poczułam mocne uderzenie w ramię. Ktoś na mnie wpadł, wytrącając mi z ręki kubek z resztką letniej kawy. Czas zwolnił. Patrzyłam jak zahipnotyzowana, jak brązowa ciecz leci w powietrzu i ląduje z głośnym "plask!" na... najbielszych, najdroższych trampkach, jakie w życiu widziałam.

Podniosłam wzrok. Nade mną stała dziewczyna. Wysoka, platynowa blondynka o idealnie wykonturowanej twarzy i zimnych, niebieskich oczach. Obok niej stały dwa klony, wpatrzone we mnie z pogardą.
– Patrz, jak łazisz, nowa! – syknęła lodowatym tonem.
Cały korytarz ucichł. Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Poczułam, jak na moją twarz wpełza gorący rumieniec.
– J-ja... przepraszam... – wyjąkałam, próbując wytrzeć plamę chusteczką, co tylko pogorszyło sprawę, rozmazując kawę w wielką, brudną smugę.

Dziewczyna parsknęła śmiechem. Okrutnym, głośnym śmiechem.
– Te buty kosztowały więcej niż twoja bluza z wyprzedaży. Ale czego się spodziewać po kimś takim.
Jej przyjaciółki zachichotały. Czułam na sobie spojrzenia dziesiątek ludzi. Jedni patrzyli z rozbawieniem, inni ze współczuciem, ale nikt się nie odezwał. Stałam tam, mała, upokorzona, z plamą kawy na podłodze jako dowodem mojej porażki. Chciałam zapaść się pod ziemię.

– To była Oliwia – szepnęła jakaś dziewczyna, gdy w końcu udało mi się uciec z centrum uwagi. – Lepiej jej nie wchodzić w drogę.
Za późno.

Reszta dnia była koszmarem. Na każdej przerwie czułam na sobie szepty i spojrzenia. Byłam "tą nową, co oblała kawą Oliwkę". Moja misja przetrwania zakończyła się klęską, zanim na dobre się zaczęła.

Wróciłam do domu kompletnie rozbita. Rzuciłam plecak w kąt i padłam na łóżko, twarzą w poduszkę. Łzy, które powstrzymywałam cały dzień, w końcu popłynęły. Byłam zła, bezsilna i potwornie samotna. Może mama się pomyliła. Może to nie była żadna przygoda, tylko początek najgorszego roku w moim życiu. Nienawidziłam tego miasta, tej szkoły i tej przeklętej kawy.

Leżałam tak w ciemności, pogrążona w czarnych myślach, gdy nagle mój telefon zawibrował na szafce nocnej. Zignorowałam to. Pewnie mama pytała, jak było. Nie miałam siły kłamać.

Ale telefon zawibrował znowu. I znowu.
W końcu, zirytowana, sięgnęłam po komórkę. Na ekranie wyświetliło się powiadomienie o nowej wiadomości. Z nieznanego numeru.

Otworzyłam ją, mrużąc oczy od światła. Na ekranie widniało jedno krótkie zdanie.

"Te buty i tak były kiczowate. Dobra robota. ~Nieznajomy"

Czytaj dalej