Mężczyzna podszedł do mnie i objął w pasie. Wzdrygnęłam się pod jego dotykiem, zupełnie nie wiem dlaczego. Dochodząc do stolika, Sebastian odsunął mi krzesło, jak na dżentelmena przystało, a ja zajęłam miejsce i się uśmiechnęłam.
Kiedy piliśmy wino, coś zaczęłam sobie uświadamiać.
– Sebastian – powiedziałam. Nie musiałam czekać, aż mężczyzna na mnie spojrzy, ponieważ przez całą kolację nie spuszczał ze mnie oczu. – Jako para... musimy sobie okazywać jakieś czułości? – spytałam i odstawiłam kieliszek z winem. Nie jestem pewna, czy zrozumiał, o co dokładnie mi chodzi.
Na chwilę spuścił ze mnie wzrok i zaczął błądzić nim po stole.
– A miałabyś coś przeciwko? – spytał w końcu.
Nie chciałam okazywać zdziwienia, które było niemałe. Z jego wypowiedzi wywnioskowałam, że powinnam. No i w sumie jako jego „narzeczona” powinnam robić takie rzeczy. Poza tym Sebastian za nic nie kupi mi kawalerki.
– Nie – odpowiedziałam nieśmiało. – Nie mam nie przeciwko.
Przez jakiś czas jeszcze omawialiśmy szczegóły planu. Nie ukrywam, iż miałam nadzieję, że kolacja przebiegnie inaczej, ale źle nie było.
W pewnym momencie dosiadła się do Sebastiana jakaś dziewczyna i zawiesiła mu na ramieniu. Zilustrowałam ją wzrokiem i stwierdziłam, że z takim wyglądem pewnie jest modelką.
Po chwili przeniosła swój wzrok na mnie. Podniosła brwi w zdziwieniu.
– To twoja dziewczyna? – Mogę przysiąc, że słyszałam w jej głosie drwinę.
– Moja narzeczona, droga Klaro – poprawił ją Sebastian.
Kobieta przyjrzała mi się jeszcze uważniej. Jednak zamiast na twarzy jej spojrzenie skupiło się bardziej na innych częściach mojego ciała.
– Narzeczona? – Zakpiła, co dało się wyczuć. – To, gdzie ma pierścionek zaręczynowy? Chyba nie chcesz powiedzieć, że tak szybko go zdjęłaś? – Tym razem pytanie skierowała do mnie. Spuściłam głowę.
Sebastian wypluł zawartość wina, którą miał w buzi. Przeprosił na chwilę i odszedł od stołu.
Zostałam sama z Klarą. Bałam się podnieść na nią wzrok, jednak kiedy to zrobiłam, dziewczyna miała założone ręce, przechyloną głowę i patrzyła na mnie w taki sposób, iż wiedziałam, że zaraz coś powie.
– Jakoś trudno mi uwierzyć, że wybrał kogoś takiego jak ty na swoją narzeczoną? – powiedziała, a jej głos wręcz ociekał jadem.
– Nie rozumiem – powiedziałam zgodnie z prawdą, choć domyślałam się, o co chodzi kobiecie. Kogoś takiego jak ty...
Klara prychnęła pod nosem.
– Spójrz na siebie. – Zatrzymała się na chwilę. – Absolutnie nie pasujesz do Sebka. On potrzebuje kogoś światowego, z kasą, na poziomie, kogoś, kto jest w stanie cokolwiek osiągnąć. A ty? Kim ty jesteś?
Kiedy dziewczyna ponownie otwierała usta, żeby coś dodać, obok mnie pojawił się mężczyzna. Zakomunikował mi, że idziemy. Kiedy odchodziłam od stolika, Klara posłała mi pełne politowania spojrzenie.
~♥~♥~♥~
W drodze do domu czułem, że coś jest nie tak. Monika rzadko kiedy się odzywała, ale teraz dało się wyczuć, że chodzi o coś więcej niż tylko nieśmiałość. Przez całą drogę wzrok miała wbity w mijające krajobrazy za szybą. Jestem pewny, że coś się stało. Może Klara powiedziała coś nie na miejscu?
Klara – jedna z kandydatek moich rodziców na narzeczoną. Muszę przyznać, że ona była najnormalniejsza z wszystkich, ale zbyt przemądrzała, zapatrzona w siebie... po prostu jest narcyzem. Takiej kobiety nie szukam i nie potrzebuję.
Zatrzymałem na uboczu samochód.
– Co się stało? – spytałem Moniki, a ona dopiero teraz się zorientowała, że zatrzymałem samochód. Spojrzała na mnie zagubionym wzrokiem.