Siedziałam na dachu mojego liceum upijając się ciszą z papierosem w dłoni. Zawsze tak robiłam, kiedy jakaś lekcja przyprawiła mnie o nerwice. To miejsce było jednym w szkole gdzie przez większość czasu panował spokój. Tylko niewielkiej grupce osób udawało się przejść niepostrzeżenie obok kantorka woźnego, wybiec po stromych schodach aż na płaski dach z którego wystawały tylko dwa wielkie kominy, a w kącie leżało kilka rozmokłych kartonów. Siedziałam z nogami przewieszonymi przez barierkę, biorąc kolejnego bucha na rozluźnienie po stresującej matmie, kiedy drzwi za mną się otworzyły. Odruchowo na nie spojrzałam, lecz gdy zobaczyłam że to nikt z personelu szkoły, spokojnie wróciłam do swojego zajęcia. Osoba która weszła przed chwilą, siadła koło mnie. Spojrzałam przelotnie, nie skupiając uwagi na moim nowym towarzyszu. Chłopak odchrząknął nieznacznie.
- Mogę? - zapytał głosem, od którego przeszły mnie ciarki.
W życiu niczego nie można być pewnym. Zdarza się, że uroczą sielankę gwałtownie przerywają ogromne kłęby ciemnych chmur, gdy innym razem, ku naszemu zaskoczeniu, zza złowrogich obłoczków wychodzi przejrzyste słońce. Zapewne nie raz w dzieciństwie doświadczyła podobnej mieszanki, jednak dopiero teraz, kiedy jest świadoma swoich przeżyć zaczęła doceniać chwile ulotnego szczęścia. Zaczytując się w ckliwe romanse wielkich pisarzy wyobrażała sobie poukładane, spokojne życie u boku kochającego męża i gromadki dzieci. Przecież to takie proste - powtarzała po każdym nieudanym związku, który miał być tym ostatnim. W rzeczywistości nic nie było proste.
Wyciągała wnioski, analizowała co było nie tak, czego zabrakło. Olśnienie naszło w momencie, kiedy w wieku 26 lat odnalazła jedynego. Brakowało miłości. Zwykłej, niewymagającej, czystej miłości.
Było pochmurno, wiatr wzmagał się i z każdą chwilą stawał coraz silniejszy, wyginając gałęzie drzew. Na zachmurzonym, granatowym niebie pojawiły się błyskawice, nadciągała burza. Potęga natury przypomniała sobie o małym domku stojącym nieopodal strumyka. Domek stał i przyglądał się widowisku, jak matka natura w pięknym, a zarazem złowieszczym przedstawieniu próbowała ukazać swoją potęgę. Domek lata swojej świetności miał już za sobą, więc obawiał się każdej kolejnej ulewy, burzy, śnieżycy, czy też innych zawirowań przyrody. Teraz jednak mógł tylko przyglądać się i czekać czy i tym razem natura oszczędzi jego spróchniałe i omszałe ściany, które teraz trudno było nazwać drewnianymi.
Szła drogą, wśród drzew, zagubiona, samotna, lecz dumna z tego, że udało jej się przetrwać kolejny dzień, nie uległa pokusie - przetrwała. Zastanawiała się czy dotrze na czas, czy zdąży znaleźć zaginiony jakiś czas temu skarb. Tak - bo dla niej i tylko niej, był to skarb. Nosiła go zawsze przy sobie, nawet gdy kładła się spać, on spoczywał tuż obok. Kładła ów skarb na poduszce, przytulając do policzka, po którym wielokrotnie płynęły łzy. Myślami była w innym wymiarze czasu i przestrzeni. Rozumiała świat i sprzyjała światu, lecz ten był dla niej okrutny. Nie rozliczała, ani nie krytykowała, była w stanie znieść wiele, by odnaleźć zgubę, była jej talizmanem, przepustką do pełni życia. Nie oczekiwała niczego więcej poza zrozumieniem jej poszukiwań.
"Pogoda ducha jest niebem,
pod którym wszystko pomyślnie się rozwija..."
--- Jean Paul---
Działo się to pewnego wieczoru, letnią porą, gdy Noc zanurzywszy swój czarny warkocz w bezkresie oceanu postanowiła dowiedzieć się jak wygląda jeden dzień z życia zwykłego człowieka, ludzi. Żeby to zrobić musiała wniknąć w najskrytsze tajemnice ludzi, była ciekawa, dlaczego wszyscy w pogoni życia, nie mają czasu na refleksje, nie widzą piękna gwiazd na niebie, nie dostrzegają urody otchłani mórz, nie zwracają uwagi jak w tafli jeziora widać spadający deszcz meteorytów, jak drzewa w całej swej krasie składają pokłon wszystkim, a rechot żab w trawach jezior otwiera umysł, by zmysły mogły rozpieszczać duszę pięknem otoczenia.
Postanowiła, że zamieni się w jedną ze śmiertelniczek, aby to sprawdzić - tak też zrobiła. Jednak noc, jak to noc, miała w swojej szafie wyłącznie szare i czarne ubrania. Żeby wtopić się w otoczenie pomyślała, że musi zdobyć jakieś szaty.