Odcinek 4
Ogród Grety był malowniczy. Znajdowały się w nim okazałe krzewy. Na tyłach domu, vis a vis oszklonej werandy, rosły dwie stare czarne sosny. Z ogrodu roztaczał się widok na góry Włodzickie.
- To tylko kosmetyka - Julia odezwała się do Piotra, gdy obeszli ogród. - Przede wszystkim należy obkopać róże i wyciąć suche łodygi. Poza tym, żeby nie trzeba było plewić chwastów, bo nie sądzę, by chciało się to panu robić w przyszłości, obsypiemy ziemię pod krzewami, korą. Zauważyłam na liściach róż mszycę, trzeba je będzie spryskać odpowiednim środkiem. Co do huśtawek - dodała. - Myślę, że najlepszym dla nich miejscem będzie, to pomiędzy sosnami. Uroczy zakątek i jest z werandy dobry widok, można mieć oko na dzieci.
- Czy inspekcja ogrodu została zakończona?
- Tak.
- W takim razie zapraszam na obiecaną kawę.
Zaprowadził ją na werandę, po czym zniknął we wnętrzu domu. Julia ze zdziwieniem zauważyła, że nic tu nie zmienił. Tak jak za życia Grety i Jaromira, ściany zdobiły malowane na drewnie widoczki okolicznych uzdrowisk. Nad drzwiami prowadzącymi do wnętrza mieszkania wisiało poroże jelenia. Tylko meble były inne.
- Zaparzania kawy nauczyłem się w Stanach, gdy byłem na stażu. To kawa po turecku - wszedł na werandę, na tacy niósł filiżanki, srebrny tygielek oraz talerzyk ciasteczek. - Nauczyła mnie, miła starsza Turczynka, u której wynajmowałem pokój. Kawę gotuje się w specjalnym tygielku na długiej rączce, takim jaki tu pani widzi - uśmiechnął się w ten swój specyficzny sposób. Julia zapatrzyła się na ten uśmiech. Czy to możliwe, aby ten mężczyzna zaczynał się jej podobać? - pytała siebie w duchu.
- Pachnie nieziemsko.
- I tak też smakuje - nalał do filiżanek czarnego jak smoła płynu.
- Przepyszna - upiła łyk. - Długo był pan w Stanach Zjednoczonych? - sięgnęła po ciastko.
- Dwa lata.
- Na jakiej uczelni?
- Stanforda.
Pokiwała z uznaniem głową. Skwitował jej zachowanie śmiechem.
- Pochodzi pani z Wrocławia? - zapytał po chwili.
- Tak, mieszkam tam od urodzenia.
- Nazywa się pani Poręba, czy może profesor Tomasz Poręba to pani krewny?
- To mój tato.
- Naprawdę? - nie krył zaskoczenia.
- Zna pan mojego tatę? - spojrzała na niego zaciekawiona.
- Jest bardzo znanym architektem.
- Tak, mam to szczęście mieć znanych rodziców - westchnęła. - O mamie pewnie też pan słyszał?
Skinął głową.
- Oprócz siostry, ma pan więcej rodzeństwa?
- Nie. Ewa mieszka wraz z mężem i dziećmi w domu rodzinnym na Sępolnie. Jest ode mnie dziesięć lat młodsza.
- To sporo.
- Zgadzam się. Gdy się urodziła, obraziłem się na rodziców, że mogli mi zrobić coś takiego - uśmiechnął się do niej.
- Nie dziwię się - odwzajemniła uśmiech
- A pani ma rodzeństwo?
- Jestem jedynaczką, niestety.
Roześmiał się na widok jej miny.
- To nie jest wcale śmieszne. Życie jedynaka nie jest wcale usłane różami, proszę mi wierzyć. Tak samo jak posiadanie znanych rodziców, ciągle trzeba coś udowadniać.
- Miło się z panią rozmawia, Julio - obrzucił ją ciepłym spojrzeniem.
Starała się zapanować nad wykwitającym na jej policzku rumieńcem.