Odcinek 5
Spryskała róże środkiem na mszycę. Piotr pojechał do ogrodnictwa. Zasadniczo nie miała już nic do roboty. Wdrapała się więc na sosnę, by powbijać haki pod zainstalowanie huśtawek.
- A pani co do licha robi?! - huknął nagle pod jej stopami. Zachwiała się i padła wprost w jego objęcia. - Przecież mówiłem, że ja się tym zajmę - trzymał ja nadal w ramionach.
- Nie chciałam marnować czasu - miło jej było w tych objęciach.
- Czy możemy mówić sobie na ty? - nachylił się do jej ust i najzwyczajniej w świecie, pocałował.
Wyswobodziła się niechętnie z jego ramion.
- Czy w zwyczaju masz pakować się z dziobem, do każdej napotkanej kobiety?
- Jesteś pierwsza - wziął jej dłoń i przyłożył do swojego policzka. - Przyjdziesz jutro do mnie na kolację?
- Przyjdę.
***
- Siadaj - odsunął jej krzesło. - Na kolację będzie pieczeń w sosie jogurtowo miętowym, do tego kluski na parze ze śliwką oraz mix sałatkowy z pomidorkami cherry.
- Ty umiesz gotować kluski na parze? - nie kryła zaskoczenia.
- To żadna sztuka - roześmiał się siadając naprzeciw niej.
- Pycha - jadła ze smakiem. - Jeżeli myślisz, że zdobędziesz mnie dobrą kuchnią, to nie licz na to.
- Jest jeszcze kruche ciasto ze śliwkami, więc zostaw sobie trochę miejsca - śmiał się.
- Umiesz jeszcze piec?
- Nie - przyznał. - To dzieło pani Alicji.
- Masz na myśli naszą sąsiadkę?
- Jakoś się tak zgadaliśmy, no i słowo po słowie zeszło ...
- Tak?
- Tylko się nie denerwuj - uśmiechnął się w ten swój specyficzny sposób. - Zasugerowała, że powinienem się tobą zainteresować.
- Coś podobnego! - fuknęła. – I aby ci pomóc, upiekła ciasto?
Ich spojrzenia się skrzyżowały i po chwili parsknęli głośnym śmiechem.
- Kocham cię Julio - spoważniał. - Znamy się niespełna miesiąc, ale wiem co czuję. Nie owijam w bawełnę, bo jestem na to za stary. Jeżeli uważasz, że posunąłem się za daleko...
- Ja też cię kocham - przerwała mu.
- Najdroższa - poderwał się od stołu i wziął ją w ramiona.
- Czy myśmy kiedyś przypadkiem nie poddawali w wątpliwość naszego romantyzmu? - zamruczała wtulona w jego pierś. W odpowiedzi usłyszała cichy śmiech.
***
- Ależ mi się dobrze spało, chociaż zdecydowanie za krótko - stanęła w drzwiach kuchni, ubrana tylko w jego podkoszulek.
- Wybacz - mrugnął łobuzersko.
- Co na śniadanko?
- Tosty z dżemem morelowym i twarożek - podał jej kubek z kawą i pocałował w usta. - Pewna rzecz nie daje mi spokoju - usiadł obok niej.
- Co takiego? - chrupała ze smakiem grzankę.
- Powiedziałaś kiedyś, że czekasz na mężczyznę idealnego.
- Chcesz wiedzieć, czy spełniasz normy? - roześmiała się. Skinął głową. - Spełniasz. Poprzez to - dotknęła dłonią, kącika jego ust. - Twój uśmiech jest idealny - zachichotała.
Koniec