Wróć do strony głównej serii →

Rozdział 4

Kawa i spotkanie. Obietnica. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie, zmieniając wszystko. Konkurs fotograficzny przestał być przerażającym egzaminem z moich umiejętności, a stał się kluczem. Szansą. Biletem do świata, w którym nie byłam już niewidzialna. Do świata, w którym czekał na mnie on. Adam.

Musiałam wygrać. To stało się moją obsesją.

Przez następny tydzień żyłam z aparatem przyklejonym do dłoni. Zamiast uciekać ze szkoły prosto do domu, zaczęłam chodzić na długie spacery po mieście. Szukałam "ukrytego piękna". I zaczęłam je dostrzegać wszędzie. W odłażącej farbie na starym murze, która tworzyła mapę nieistniejących kontynentów. W samotnym mleczu, który przebił się przez betonową płytę chodnika. W sposobie, w jaki słońce przeświecało przez kolorowe butelki na parapecie opuszczonego domu.

Fotografowałam jak w transie. Czułam, że w końcu robię coś ważnego. Coś, co miało cel. Każde naciśnięcie migawki było krokiem w jego stronę. Wieczorami przeglądałam setki zdjęć, ale żadne nie wydawało się "tym jedynym". Były dobre, niektóre nawet bardzo dobre. Ale brakowało im magii. Tego czegoś, co sprawiłoby, że jury nie będzie miało wątpliwości. Że on nie będzie miał wątpliwości.

Zostały dwa dni do końca terminu, a ja wpadałam w panikę. Co, jeśli nic nie znajdę? Co, jeśli moja wielka szansa przejdzie mi koło nosa, bo nie jestem wystarczająco dobra?

Następnego dnia wpadłam na Adama przy szafkach.
– I jak tam poszukiwania ukrytego piękna? – zapytał z tym swoim zaraźliwym uśmiechem.
– Ciężko jest – przyznałam, czując, że się rumienię. – Mam wrażenie, że nic mi nie wychodzi.
On oparł się o szafkę obok i spojrzał na mnie uważnie.
– Niepotrzebnie się stresujesz. Masz wyjątkowe spojrzenie, widziałem to na spotkaniu. Jestem pewien, że twoja praca będzie niesamowita. Nie mogę się doczekać, co wymyślisz.

Jego słowa były jak zastrzyk adrenaliny. "Nie mogę się doczekać". On na mnie czekał. Chciał, żebym wygrała. To było wszystko, czego potrzebowałam. Muszę się bardziej postarać, myślałam. Jeszcze jeden dzień. Muszę znaleźć coś idealnego.

Nadszedł ostatni dzień. Termin składania prac upływał o szesnastej. Czułam się jak bomba zegarowa. Po lekcjach krążyłam bez celu po korytarzach, przeglądając w aparacie zdjęcia z ostatniego tygodnia. Nic. Pustka. Miałam ochotę się rozpłakać.

Przechodziłam obok sali od fotografii. Drzwi były uchylone. Usłyszałam śmiechy i znajomy głos. Głos Adama. Zwolniłam kroku, a moje serce zabiło mocniej.
– To co, Adam, gotowy na dzisiejszy koncert? – zapytał jakiś chłopak.
– Pewnie, stary. Oliwia załatwiła bilety VIP. Będzie ogień.

Zatrzymałam się. Oliwia. To imię uderzyło mnie jak fizyczny cios. Oliwia od białych trampek. Oliwia, która mnie upokorzyła.

– O, to grubo. Znowu jesteście razem? – drążył dalej ten sam głos.
– A, wiesz jak jest – odpowiedział Adam beztrosko. – Stara miłość nie rdzewieje.

Świat zawirował. Oparłam się o ścianę, żeby nie upaść. Stara miłość. Adam i Oliwia. Razem. Wszystkie te miłe słowa, te uśmiechy, te wiadomości od Nieznajomego... To wszystko było kłamstwem? Grą? Żartem, w którym brała udział również ona? Poczułam się tak potwornie głupio. Naiwna, mała Maja, która uwierzyła, że książę z bajki zainteresował się szarą myszką. A on po prostu bawił się ze mną, podczas gdy cały czas był z nią.

Konkurs. Obietnica. Kawa. To wszystko straciło sens. Było częścią jakiegoś okrutnego żartu. Zalała mnie fala wstydu i upokorzenia, gorsza niż tamtego dnia na korytarzu.

Nie wiem, jak dotarłam do domu. Rzuciłam aparat na łóżko. Nie obchodził mnie już konkurs. Nie obchodziło mnie nic. Chciałam tylko, żeby ten dzień się skończył.

I wtedy zawibrował telefon. Wiadomość. Od niego.

> Nieznajomy: Ostatni dzień. Masz już swoje 'Ukryte Piękno'? Nie mogę się doczekać.

"Nie mogę się doczekać". Te słowa, które jeszcze rano napędzały mnie do działania, teraz ociekały jadem. Pewnie nie mógł się doczekać, żeby pośmiać się ze mnie razem z Oliwią. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Łzy wściekłości.

Z drżącymi palcami odpisałam.

> Ja: Znalazłam. Ukryte piękno to ja, ukryta w swojej naiwności. Koniec gry. Nie pisz do mnie więcej.

Czytaj dalej