Starałam się to ratować ale na próżno, był nie ugięty i zostało mi tylko zaakceptować, że to koniec.
Ranił mnie a ja nadal byłam za nim, kłóciłam się z rodziną, która szybko go znienawidziła po tym incydencie.
Po jakimś czasie chciał wrócić, znowu jako tako pisaliśmy ale to nie było to. Przy którymś spotkaniu jak był pijany dzwoniąc do jego mamy zobaczyłam ile ma dziewczyn w kontaktach, znowu zabolało pomyślałam, że szybko się pocieszył..
Postanowiłam napisać do niego z innego konta na fb, bardzo chętnie zaczął rozmowę, proponował spotkanie, podał nr telefonu po zaledwie kilku godzinach pisania. Odpisywałam mu i płakałam opowiadał tej niby obcej dziewczynie o mnie jako o kimś obcym, nazwał mnie zwykłą znajomą, na dodatek powiedział, że stracił tylko kilka miesięcy...
Wydrukowałam wszystkie rozmowy pojechałam do niego i rzuciłam mu tym w twarz razem z łańcuszkiem który dostałam.. wiem, że to głupie i dziecinne ale było we mnie tyle złości i żalu że działałam impulsywnie ;(
Wtedy widzieliśmy się ostatni raz. Od znajomych dowiedziałam się, że ma miał kogoś na oku będąc ze mną, starszą kobietę z dzieckiem która jak to powiedział była warta jego uwagi a nie to co ja...
Nie jesteśmy razem już prawie 3 miesiące. jest z tamtą kobietą a ja tęsknię i są takie dni, że na nic nie mam ochoty ;(
Straciła całą radość , dotychczasowe życie to takie z dnia na dzień szkoła, dom, nauka i w nocy łzy
Są takie dni, że jest ok ale potem przychodzi taki dzień, że wybucham płaczem i oglądając nasze zdjęcia nie mogę się uspokoić.
Mimo tego jak mnie zranił kocham go, chociaż pewnie te uczucia są do tego człowieka jakim był będąc ze mną...
Każdego dnia walczę ze sobą, żeby nie zadzwonić czy napisać do niego, na fb usunął mnie ze znajomych, a chwilę potem dodał zdjęcia z nią..
Jest to dla mnie lekcja, że nie można wierzyć w słowa...
Starałam się, walczyłam a zostałam tą najgorszą i złą:(
Patka113