Nie ma nic gorszego niż znajomość, która cudownie się zaczyna, a w mgnieniu oka się kończy. Zgadza się, przesadziłem z tymi prezentami. Niepotrzebne było nakłonienie kumpla, aby udawał pracownika poczty kwiatowej. To właśnie on dostarczył ten nieskromny bukiet żółtoczerwonych tulipanów wprost do jej miejsca pracy. Ponoć się ucieszyła, była zaskoczona, ale późniejsza reakcja była inna. Przyznała, że nie mogę tak więcej robić i traktuje naszą relację na stopie koleżeńskiej. Najgorszy werdykt jaki może usłyszeć mężczyzna od kobiety.
Nie miałem wyjścia, trzeba było zniknąć z jej życia, choć nie było to łatwe, bo ona wciąż gdzieś się przewijała. Portale społecznościowe i ich algorytmy nie pozwalają zapomnieć. Dzięki tym wszystkim aplikacjom dowiedziałem się, że wyjeżdża na program dotyczący wymiany studenckiej. Zawsze dążyła do tego, aby spełniać swoje marzenia i kolejne właśnie miało się ziścić. Pół roku, jeden semestr spędzony w Porto, możliwość zebrania nowych doświadczeń. Mój odbiór była zgoła odmienny, ci przeklęci Portugalczycy. Przystojni, pozytywnie nastawieni do świata, z pewnością już zacierają ręce na piękną blondynkę o niebieskich oczach. Taki typ urody u nich to niezwykła rzadkość. Musiałem jakoś oswoić się z tą myślą.
W momencie kiedy na portalach społecznościowych zaczęły mi przewijać się pierwsze zdjęcia z Portugalii postanowiłem, że odbije sobie ten cały czas, który ostatnio tak pieczołowicie marnowałem. Odpaliłem aplikację w telefonie i rozpocząłem tym sposobem poszukiwania drugiej połówki. Robiłem jednak to bez przekonania, każda kolejna osoba, z którą udało się zamienić choćby kilka słów nie była tym kogo poszukiwałem. Powiedzenie: „tego kwiatu jest pół światu” miało się nijak do rzeczywistości. Miałem wrażenie, że trafiłem w potężne chaszcze chwastów, których nie miałem zamiaru wyrywać. Choć w tych bezkresach udało mi się znaleźć jedną osobę, z którą postanowiłem umówić się na kawę.
W kawiarni było bardzo klimatycznie. Pojawiłem się w niej przed umówioną godziną naszego spotkania. Kasia przyszła punktualnie, była nieco zaskoczona, że już byłem wcześniej na miejscu. Była taka jak w sieci. Zachowywała się naturalnie, była prostą i dobrą dziewczyną, a do tego bardzo piękną. Nasza rozmowa nie miała końca, aż do momentu, kiedy zapytałem, gdzie planuje wyjechać przy okazji nadchodzących wakacji:
- Marzy mi się Portugalia, to koniec Europy, cudowny klimat i te winiarnie! – powiedziała z entuzjazmem.
W tym momencie coś mnie tknęło, coś zburzyło istniejący we mnie porządek. Od tego momentu nie mogłem się skupić, wyłączyłem się, byłem nieobecny. Myślami trafiłem do Portugalii. Nie uszło to uwadze Kasi, która spochmurniała i nie wiedziała, co spowodowało nagłe pogorszenie mojego nastroju. Starała się napędzać rozmowę kolejnymi tematami, ale ja nie miałem najmniejszej ochoty w niej uczestniczyć. Po piętnastu minutach rozeszliśmy się do swoich domów, żegnając się pochmurnym „cześć”.
W takich sytuacjach przekonujesz się, że istnieją ludzie, których nie da się zastąpić. Możesz szukać, ale i tak czegoś będzie ci brakowało. Najgorszy w tym jest fakt, że możesz kogoś skrzywdzić, bo ten ktoś napełniony nadzieją na coś więcej. Jednak nie jest świadomy, że ktoś tam jest na drugim krańcu Europy i przeszkadza. I w tym wszystkim ja również był nieświadomy kilku rzeczy. Nie spodziewałem się, że ona napisze do mnie. W takiej samej formie, długiej wiadomości, przez ten sam komunikator:
„Tak w ogóle to chciałam cię przeprosić. Wiem, że przez Internet ma to dziwny wydźwięk, ale w najbliższym czasie nie będziemy mieć okazji, żeby się zobaczyć. Chodzi mi o to, w jaki sposób zareagowałam na prezenty od ciebie. Z perspektywy czasu uświadomiłam sobie, że nie wiem co mi odbiło. To wszystko było piękne. Chciałabym się z tobą zobaczyć jak wrócę z Portugalii.”
Musiałem usiąść, zakręciło mi się w głowie z wrażenia. To była ostatnia rzecz jakiej mogłem się spodziewać. Postanowiłem jednak nie odpisywać. Moje słowa nic nie zmieniłyby. Zamknąłem laptopa i wróciłem do łóżka. Migrena była nie do zniesienia, chciałem to wszystko przespać. Jednak nie potrafiłem. Zdałem sobie sprawę jak to wszystko jest bez sensu. Co ja robię?
Usiadłem przed komputerem, zabukowałem bilety, spakowałem walizkę i już byłem w drodze na lotnisko. W takich ważnych sprawach nie można zwlekać. Po czterech godzinach lotu byłem pod drzwiami jej domu.