Rozdział 6
Kiedy tylko otworzyłem swoje oczy, przypomniała mi się sytuacja z wczoraj. Zacząłem się zastanawiać, czy nie przestraszyłem tym Moniki. Co mi do głowy w ogóle strzeliło, żeby powiedzieć to na głos!
To, co wczoraj dziewczyna usłyszała ode mnie, jest prawdą. Jednak wiem, że dziwnie mogła to odebrać i jeszcze bardziej się w sobie zamknie, a ja dążę do czegoś odwrotnego.
Szukam kobiety takiej jak ona. Jednak moją kobietą nie może być Monika! Umawialiśmy się na udawanie narzeczeństwa przez jakiś czas. Potem odejdzie i więcej o niej nie usłyszę – jak to ujęła.
Postanowiłem na trochę przestać myśleć o Monice i pójść zrobić śniadanie. Jestem głodny niczym wilk!
Nie mogłem nic wymyślić, więc postanowiłem zrobić naleśniki. Chyba za pierwszym razem smakowały Monice, a i ja je lubię.
Kiedy śniadanie było gotowe, a talerze już leżały na stole, spojrzałem na zegarek. Jest po dziesiątej, a dziewczyna dalej śpi. Postanowiłem się przełamać i do niej iść.
Delikatnie zapukałem do jej pokoju, ale nie usłyszałem odpowiedzi, więc wszedłem. Monika leżała na plecach. Widziałem jej niewinną i słodką twarz. Wyglądała jak laleczka. Żal mi się jej zrobiło, gdy pomyślałem, przez co musiała przechodzić z Igorem.
Usiadłem na łóżku i zacząłem się jej dalej przyglądać.
Jest śliczna. Naprawdę śliczna. I to naturalnie, a nie jak te wszystkie kobiety, które próbują z siebie zrobić bóstwa, nakładając na twarz Bóg wie ile fluidu.
Dotknąłem jej policzka.
Wpatrując się w Monikę rozmarzonym wzrokiem, nie zauważyłam, kiedy otworzyła oczy. Ocknąłem się, dopiero gdy lekko zakryła twarz kołdrom. Błyskawicznie zabrałem rękę i rozejrzałem się nerwowo po pokoju.
– Śniadanie gotowe – powiedziałem, patrząc na drzwi. – Zrobiłem naleśniki – dodałem i wstałem z łóżka, po czym wręcz wyleciałem z pokoju.
~♥~♥~♥~
Nie wiedziałam, co się stało Sebastianowi, bo dziwnie się zachowywał. Chociaż... może chodzi o to z wczoraj? Też dziwnie się z tym czuję, ale może po prostu palnął coś, nie przemyśliwując tego wcześniej?
Chyba najlepiej będzie jak o tym zapomnę. Sebastian też.
Wstałam z łóżka i zaczęłam się szybko ubierać, ponieważ nie chciałam, aby śniadanie mi wystygło. Nie założyłam spodni do końca, a już byłam w przedpokoju. Jednak przed wejściem do salonu przeczesałam włosy palcami, a następnie weszłam.
Mężczyzna siedział przy stole, ale nie jadł. Najwidoczniej czekał na mnie.
Obok talerza była kawa, co wiedziałam po pięknym zapachu, który unosił się w powietrzu.
Tak jak myślałam, podczas posiłku nie odzywaliśmy się do siebie.
W pewnym momencie zaczęłam myśleć o Igorze. Jak sobie radzi... czy w ogóle sobie radzi! Chciałabym, żeby było jak przed śmiercią rodziców, ale chęci to niestety za mało.
A jeśli on... nie, to niemożliwe. Ma chyba jeszcze trochę oleju w głowie.
A może...
Spojrzałam na Sebastiana, który upił właśnie łyk kawy.
– Sebastian – zaczęłam cicho. Kiedy mężczyzna na mnie spojrzał, kontynuowałam: – O jakim właściwie pierścionku wczoraj wieczorem mówiłeś? – spytałam.
– Zaręczynowy – wyjaśnił, odstawiając na stół kubek z kawą. – W końcu rodzicom też przedstawię cię jako narzeczoną.
Przytaknęłam głową w geście zrozumienia, ale uważam, że to bez sensu.
Sebastian kupi pierścionek zaręczynowy, a jakiś czas później się rozstaniemy i co on z tym pierścionkiem zrobi? Znajdzie drugą narzeczoną, której oświadczy się pierścionek, który spoczywał na moim palcu?